Alicja w Krainie Czarów – marketing dla filmu i nic więcej

Ta gra to typowy przedstawiciel gatunku który można określić mianem gadżet marketingowy. podobne tytuły mają za zadanie wesprzeć sprzedaż biletów kinowych i dostarczyć dodatkowe dochody twórcom filmów. Cześć z tych gier to gnioty, tak jak na przykład Avatar czy Klopsiki i inne zjawiska pogodowe. Trafiają się wśród nich perełki takie jak Odlot czy G-Force. Alicja klasyfikuje się niestety blisko Klopsików.

Do scenografii tej gry wykorzystano elementy z filmu. Mowy więc o jej słabości być nie może. Tim Burton to pod tym względem mistrz nad mistrzami. Ciężko mi jednak zrozumieć, czemu wyświetlana jest ona w niskiej rozdzielczości którą ukryć próbowane w “bajkowym” rozmyciu obrazu. W efekcie smaczki oryginału są nieczytelne, a dłuższe obcowanie z grafika meczące. Kolejnym elementem który budzi zdumienie jest sterowanie postaciami występującymi na ekranie. Konia z rzędem temu kto nie pogubi się w klawiszologii i bez ciągłego zerkania na podpowiedzi na ekranie będzie wiedział jak pchać akcje do przodu. Sprawa tym bardziej dziwna, że Alicja przeznaczona jest raczej dla dzieci. Sytuację ratuje możliwość podpięcia pod komputer pada. Zupełnym nierozumieniem, jest przerobienie bajki o Alicji w grę zręcznościową w której największym wyzwaniem jest szybkie uderzanie w klawisze.

Szkoda, że tak ciekawy temat jak Alicja został w tak ordynarny sposób zamordowany.