Filmowcy buntują się przeciwko “manii 3D”

Na ostatniej imprezie z cyklu Comic-Con można było spotkać wielu twórców nowoczesnego kina, którzy przybyli opowiedzieć fanom o swoich najnowszych produkcjach. J. J. Abrams, Kevin Smith czy Michael Bay, mimo iż ich kino diametralnie się różni od siebie nawzajem, mają jedno wspólne stanowisko: “precz z filmami 3D!”.
Stereoskopowe 3D jest piękną techniką. Ale wszystko ma swoje miejsce
Stereoskopowe 3D jest piękną techniką. Ale wszystko ma swoje miejsce

Ich zdaniem obraz stereoskopowy jest tanim efektem, który nie tylko nie wzbogaca filmu, ale wręcz czyni go uboższym. Pomijając kwestie męczenia się wzroku, nieostrego obrazu i bólu głowy widzów, filmowcy muszą zrezygnować z niektórych elementów, by film wyglądał “trójwymiarowo”. Jeżeli film jest kręcony w 2D, to konwersja do trójwymiaru jest droga. A to oznacza mniejszy budżet na scenografię, efekty specjalne, i tak dalej. I oczywiście nie wygląda to zbyt dobrze. Z kolei filmy kręcone od początku w 3D wyglądają lepiej, ale są również droższe, a na dodatek trudniejsze w kręceniu.

Szczególne rozgoryczenie wyrażał Michael Bay, ostatnimi czasy znany przede wszystkim za przeniesienie na wielki ekran Transformersów. Bay, który pracuje aktualnie nad ostatnią częścią trylogii,, wyznał, że był wręcz zmuszony do zastosowania kamer 3D, gdyż inaczej “film się nie sprzeda”. Sam reżyser jest miłośnikiem płynnych, dynamicznych ujęć i eksponowania planów podczas montażu. Stosując ciężkie, nieporęczne kamery 3D, staje się to niemożliwe. Niestety, musiał się ugiąć pod presją wytwórni.

Najciekawsza wypowiedź pochodzi jednak od Grega Fostera, zarządcy i radnego Imax Filmed Entertainment, czyli firmy, która zarabia na filmach 3D. – Zawsze twierdziliśmy, że chodzi tu o odpowiednią równowagę. Niektóre filmy wyglądają lepiej w 2D, nawet na naszych wielkich reklamach IMAX – twierdzi Foster. Amen. I co na to James Cameron?

Więcej:gryrozrywka