Internet: globalna wioska… a może światowa samotnia?

Pisząc jednego z sobotnich newsów (tak, tak, nawet na Święta musimy siedzieć na CHIP.pl) w pewnym momencie zrobiło mi się po prostu smutno. Firma Yomego postanowiła na te Święta pomóc Świętemu Mikołajowi i stworzyła mu narzędzie Santatron 6000. To oparta na Flashu aplikacja, która analizuje Facebooka i Twittera i tworzy wymarzoną listę prezentów na podstawie swoich zaawansowanych, wewnętrznych algorytmów, które próbują wychwycić kontekst rozmów na owych portalach i oszacować, który prezent jest najbardziej pożądany.
Może czas na odwyk?
Może czas na odwyk?

Okazało się, że poza upojną nocą z Seanem Connery, iPadem czy ciepłymi skarpetami dominuje inny trend. Na Święta Internauci chcieli… przyjaciół. Chwileczkę. Przecież Internet daje olbrzymie ku temu możliwości. Możemy za bezcen mieć kontakt z ludźmi z całego świata. Nie ukrywam, że wiele osób poznałem najpierw przez Internet, zanim przeniosłem te znajomości do reala. Mój pierwszy kontakt z Ukochaną miałem na forum fundacji NoiseNation. Zresztą, co tu dużo gadać: nasz (nie)oficjalny kanał IRC (#chippl, sieć freenode) zrzeszył wielu ludzi, którzy również zaczęli spotykać się w realu. Sam dostałem pracę w CHIP-ie, bo… udzielałem się na starym oficjalnym forum tego portalu.W czym problem?

Internet stał się swego rodzaju nałogiem. Jest poważną próbą dla ludzi o słabej woli. Narzędzia internetowe stały się po prostu doskonałe. Facebook, Twitter, Flickr, YouTube, Last.fm, StumbleUpon – wszędzie tam mam konta, korzystam kilka razy dziennie. Są szybkie, świetnie zaprojektowane, wygodne, użyteczne, ciekawe. Co więcej, gromadzą masę ludzi o tych samych zainteresowaniach. Są na tyle dobre, że… zapewniają mózgowi niezmierzoną ilość rozrywki. Na tyle dobrej, że przyklejamy się do monitorów i wyświetlaczy. Problem w tym, że wiele osób zapomina też o potrzebach duszy.

Internet jest jak papierosy, a nawet nieco gorszy. Jest “smaczny”, przyjemny, odpręża, wypełnia czas. Jest nawet gorszy: paląc papierosy możemy dalej wyjść z domu. Co najwyżej nie każda dziewczyna z nami potańczy, bo brzydko pachniemy, a i z kolegami ciężej w nogę zagrać bo zadyszka. Na wakacjach zwrócono mi uwagę, że non stop siedzę przy komórce, sprawdzając co tam na Twitterze. Wtedy sobie zdałem sprawę, że pewna granica została przekroczona. Internet przestał być narzędziem, stał się nałogiem. Wspomniałem, że surfowałem w roamingu? I, jak stwierdziłem, że to wszystko prawda i czas na zluzowanie, stało się to… detoksem. Oj korciło wziąć telefon do ręki. Ale się odzwyczaiłem.

Niestety, nie wszyscy mają taki bodziec. W efekcie siedzą przed tym kompem całymi wieczorami. Mają 250 znajomych na Facebooku. I od pół roku żadnego na oczy nie widzieli. Mają kupę ludzi, którzy za nimi przepadają. A jednak boją się z nimi spotkać. Są nieszczęśliwi.

News trafił do ludzi. Trafił nawet na Wykop.pl (niestety, w wersji od kolegów z konkurencji, którzy go popełnili po nas – droga społeczności CHIP.pl, wrzucajcie i od nas fajne rzeczy na Wykop.pl, głodni jesteśmy, niedożywieni… ;-)). I mam nadzieję, że to będzie ten bodziec, który ja dostałem na wakacjach. Internet nie jest zły a wszystkie wyżej wymienione topowe platformy społecznościowe to świetne narzędzia. Ani myślę z nich rezygnować. Ale serio, warto wyłączyć powiadomienia o każdym poście w telefonie. I traktować to ni mniej, ni więcej, jako poranną gazetę czy zamiennik do SMS-ów. Nie kasujcie kont, nie bojkotujcie. Ale zróbcie sobie odwyk. Daję słowo: będziecie szczęśliwsi. Jak ja.