Po co mi Windows, skoro mam Firefoksa?

Aplikacje webowe, RIA (Rich Internet Applications) i inne takie to dziś bardzo modny temat. Trudno się dziwić – to wielki przełom, i dla programistów, i dla użytkowników. Internet dziś umożliwia o wiele więcej, niż czytanie. Możemy pracować z całkiem niezłym skutkiem na Office Live czy Dokumentach Google, edytować zdjęcia we Flikrze, oglądać telewizję, komunikować się ze znajomymi na Facebooku czy Twitterze. Prosty Linux z zainstalowanym Firefoksem oferuje o wiele więcej, niż “goły” Windows (bierzemy pod uwagę wersję “europejską”, która domyślnie nie ma Windows Internet Explorera). Świat stanął na głowie?
Lubię tę firmę, ale obawiam się, że nie nadąży...

Lubię tę firmę, ale obawiam się, że nie nadąży…

Nie oszukujmy się, aplikacjom webowym do lokalnych odpowiedników jeszcze sporo brakuje. Dokumenty Google nie są tak potężne, jak Office. Żaden program webowy nie oferuje tyle, co Photoshop. Tyle że nie ma już tak drastycznej przewagi. Zauważcie, że możecie sobie wymyślić dowolną czynność, jaką chcecie zrobić na komputerze i zawsze wystarczy wam do tego przeglądarka internetowa. Jasne, czasem napracujemy się dużo więcej, by osiągnąć pożądany efekt, ale w “chmurze” możemy nawet edytować film wideo a wkrótce, dzięki wysiłkom firmy OnLive, zagrać w takie gry, jak Crysis (a już teraz możemy spokojnie odpalić Quake’a).

Google podziela tę wizję. Chrome OS ma być malutkim jądrem Linuksa, przeglądarką Chrome i… niczym więcej. Nie będziemy mogli instalować aplikacji lokalnie, wszystko będziemy robić w chmurze. Wydajność komputera też nie jest aż tak istotna, aczkolwiek pamiętać należy, że i aplikacje webowe swoje wymagają, strumieniowane multimedia też, więc mitem jest to, że prosty Intel Atom wystarczy do wszystkiego.

Zagrożenia popularyzacji chmury są dwa. Pierwsze, to ochrona prywatności. Tak jak nie rozumiem obaw wobec Facebooka czy naszej-klasy.pl, tak już nie jestem pewien, czy chciałbym, by moje dokumenty służbowe, praca dyplomowa czy rozebrane zdjęcia mojej dziewczyny były u kogoś na serwerze. Drugie to z kolei NVIDIA, Intel i podobne im firmy. Rynek serwerów jest bardzo lukratywny, ale GeForce’y czy Core i7 to produkty, które przynoszą niemały zysk przede wszystkim na rynku konsumenckim. Na pewno będą chciały nas przekupić, byśmy jednak liczyli wszystko lokalnie, a nie w chmurze.

Tak czy inaczej czekają nas ciekawe czasy. Bitwa pomiędzy przeglądarkami niewątpliwie zacznie nabierać jeszcze bardziej na znaczeniu. A co się wtedy stanie z Microsoftem i jego Windows Internet Explorerem?

Kontynuujemy nasz nowy zwyczaj – jeżeli jakieś komentarze przykują moją uwagę, będę je publikował w następnej notce. Ważna uwaga: komentarze do komentarzy (sic!) umieszczamy pod odpowiednią notką (czyli tam, skąd one pochodzą).  Mam nadzieję, że dzięki temu trochę postymuluję jeszcze dyskusję, zwłaszcza, że niejednokrotnie komentujący mają więcej ciekawych rzeczy do powiedzenia, niż ja sam;)

Z notki pt. [TEST] SPB Mobile Shell 3.5, czyli odmładzanie Symbiana (aktualizacja!) wybrałem komentarz LuziQ-a, bo uzupełnił ją o fajne screeny:

Co do prędkości działania to troszkę bym podyskutował. Nie jest idealnie płynnie, aczkolwiek tragedii nie ma. Build 283, jak na razie u mnie sprawuje się dobrze. Nie ma zwiech, restartów telefonu, a o dziwo wszystkie funkcje są obsługiwane, jeśli chodzi o telefon. Zmiany profili etc. Jedno czego mi tutaj brakuje, a mam nadzieję, iż pojawi się w wersji finalnej to wtyczka odtwarzacza, tak jak to było na WinMo.
Jeśli ktoś ma ochotę spojrzeć jak wygląda to na obrazkach, że tak się wyrażę, to zapraszam do albumu http://img179.imageshack.us/g/snapshot0161.jpg/