Robin Hood – facet bez rajtuz

Na nowym Robin Hoodzie byłem już w dniu premiery, ale wolałem napisać o nim dopiero teraz, by więcej osób mogło w komentarzach wyrazić swoją opinię. Na film poszliśmy z Tomkiem z wypiekami na twarzach. Po pierwsze, to Robin Hood. Kropka:). Po drugie, to Ridley Scott. Twórca genialnych filmów, jak Obcy czy Łowca Androidów, lub po prostu świetnych, jak Gladiator.
Russel Crowe jako Robin Hood

Russel Crowe jako Robin Hood

Wyszedłem z kina i nie wiedziałem co myśleć. Z jednej strony, ciężko mu za wiele zarzucić. Film mi się w ogóle nie dłużył. Świetne kostiumy, piękne zdjęcia i scenografia to na pewno główny atut tego filmu. Wczesne Średniowiecze w Anglii zostało przedstawione w naprawdę zacny sposób. Niezbyt nudny, wręcz nieco dokumentalistyczny. Realia historyczne również: film stawia nie na legendę o królewskim łuczniku, a na fakty historyczne. Wszystko się wydarzyło dokładnie tak, jak można poczytać w podręcznikach czy Wikipedii. Wątki zmyślone są również fajne i jest masa fajnych patentów: na przykład bardzo mi się podobał pomysł obsadzenia Cate Blanchett na Lady Marion.

Film jest tłamszony jednak przez masę detali. Po pierwsze: Russell Crowe (nic do niego nie mam) plus Ridley Scott = Gladiator. Po prostu. Robin Hood to Gladiator 2, film ma identyczną konstrukcję. Nawet zaczyna i kończy się epickim starciem zbrojnym. Po drugie: niby wszystko gra, ale słabe i tanie hollywoodzkie zagrania niestety psują nieco ten film. Nie chcę spoilować, więc po prostu zwróćcie uwagę jak Robin Hood znajduje królewską koronę, czy też najbardziej kiczowate zagrywki podczas starcia na koniec filmu. Po trzecie: poproszę o inny tytuł. Robin Hood nie strzela tu z łuku. I niezależnie od tego, jak fajny byłby ten film, ja chcę film o Robin Hoodzie, jeśli tak jestem zapraszany do kina. A jak nie, no to może jakiś inny tytuł? Ten sam problem trapi Agenta Jej Królewskiej Mości. Nowe filmy z Bondem to serio świetne filmy sensacyjne, thrillery nawet, ale z Bondem “kultowym” mają wspólnego tyle, co nic. I ten sam problem trapi Robin Hooda.

Być może się czepiam, ale chyba pan Ridley Scott nieco się zestarzał. Królestwo Niebieskie za nachalną propagandę zostało skreślone przeze mnie i nie chcę do tego wracać. Z Robin Hoodem tak źle nie jest. Po przemyśleniu wystawię mu nawet szkolną czwórkę z minusem. Ale to nie jest film twórcy Łowcy Androidów a nawet Gladiatora. Serial i film z Costnerem lepszy.

Komentarzy z poprzedniej notki pt. Adobe i Apple – kłótnia mająca znaczenie wyłącznie PR-owe do wyróżnienia, niestety, nie stwierdzono.