Czy Mozilla Firefox jest już nowoczesną przeglądarką?

Kiedy zadebiutował Firefox 4.0 chciałem, aby nowa przeglądarka była dla Mozilli tym, czym było porzucenie rozwoju Suite na rzecz Firefoksa. Wtedy ktoś w Mozilli otworzył szeroko głowę i stwierdził, że przeglądarka wcale nie musi być skomplikowana i wyglądać jak wszystko, co zostało dotychczas zrobione. Potem zupełnie znikąd pojawił się Chrome, który powtórzył historię Firefoksa. Google wykorzystało fakt, że Mozilla w pewnym momencie zamiast intensywnego rozwoju zaczęła działać tak, aby nie spieprzyć tego, co już stworzyła. Firefox był wygodniejszy od Mozilla Suite, ale Chrome okazał się jeszcze bardziej bezproblemowy w obsłudze od Firefoksa. W tym momencie poruszające przesłanie Mozilli mówiące o tworzeniu lepszego Internetu przestało mieć znaczenie. Wolałem korzystać z aplikacji Google, której przecież jedynym celem jest żywienie się naszą prywatnością. Ale co z tego, Chrome był po prostu lepszy.
Czy Mozilla Firefox jest już nowoczesną przeglądarką?

Po premierze długo oczekiwanej wersji 4.0 przyznaję – popadłem w lekki zachwyt. Było na tyle dobrze, że postanowiłem odstawić Chrome i sprawdzić jak pracuje się na przeglądarce Mozilli. Zadowolenie zaczęło opadać stopniowo. Najpierw doszedłem do wniosku, że brakuje mi kilku absolutnie niezbędnych rozszerzeń z Chrome. Okazało się również, że większość dodatków wymaga restartu przeglądarki. Ponadto wszystkie rozszerzenia działały gorzej i po kilkunastu dniach wróciłem do Chrome.

Dlatego z radością przyjąłem do wiadomości, że już niebawem pojawi się Firefox 8.0, który aktualnie jest w wersji Beta. Zainstalowałem przeglądarkę i powtórzyłem próbę porzucenia Chrome. Chwilę potem okazało się, że Mozilla raczej nie zachęca użytkowników Chrome do używania Firefoksa. Import danych możliwy tylko dla Opery i Internet Explorer.

Co się dzieje, gdy otworzysz nową kartę? To, co poniżej. Pusty ekran, który Google w przeglądarce Chrome zastąpił wygodnymi miniaturkami ulubionych stron. Skoro Mozilla nie poradziła sobie z tym zadaniem, przystąpiłem do poszukiwań rozszerzeń ułatwiających surfowanie.

Zajrzałem do menu Dodatki, skąd możemy pobrać nowe rozszerzenia oraz motywy. Nie do końca rozumiem tylko po co ta funkcja została wbudowane w przeglądarkę. Można było przecież stworzyć odnośnik do strony z dodatkami. Rozwiązanie Mozilli jest niewygodne, ani czytelne i przycina się na 8-wątkowym Core i7-2600K. Wszystkie zawarte tam informacje w bardziej przyswajalnej formie znajdują się pod adresem addons.mozilla.org.

Mniejsza o to, bo już po chwili rozwiązałem główny problem Firefoksa, czyli brak karty startowej. Aby mieć dostęp do ulubionych stron po otwarciu nowej karty, wystarczy zainstalować dodatek Super Start. Choć swe zadanie wykonuje należycie, nie ma tutaj animacji, ani płynnych przejść do których przywykłem w Chrome, wszystko działa nieco bardziej kwadratowo. Ale jednak działa.

Chrome potrafił z użyciem odpowiedniego rozszerzenia przetłumaczyć słowo lub zdanie z dowolnego języka na polski. Wystarczył dwuklik przytrzymując przycisk CTRL. Na szczęście użytkownicy Firefoksa doczekali się narzędzia działającego bardzo podobnie, nazywa się gTranslate. Choć efekt został osiągnięty, znów muszę przyznać że odpowiednik gTranslate dla Chrome działa wygodniej. Tam nie muszę rozwijać setek dodatkowych menusów.

W skład zestawu obowiązkowego każdej osoby, która uwielbia trwonić czas w Internecie wchodzi dodatek umożliwiający podglądanie zdjęć po najechaniu kursorem na odnośnik. Dla Firefoksa znalazłem rozszerzenie o nazwie Thumbnail Zoom Plus, które mniej więcej spełnia pokładane w nim nadzieje. Mniej więcej, bowiem odpowiednik dla Chrome robi to znów z płynnymi animacjami i widać w nim postęp ładowania zdjęcia. O ile płynne ładowanie zdjęcia można przeboleć, to postęp ściągania by się przydał. Najeżdżasz na link, nie dzieje się nic, a potem znienacka pojawia się fotografia w najmniej oczekiwanym fragmencie ekranu, przeważnie przykrywając miniaturkę.

Ostatnim absolutnie koniecznym rozszerzeniem jest iReader, dostępny także na Chrome jak i Safari (w postaci wbudowanego Czytnika). Funkcja odpowiada za

przeformatowanie strony internetowej wyrzucając z niej wszystko poza treścią

. W efekcie dostajemy czarny tekst na białym tle przerywany zdjęciami i nic więcej.

Korzystając z Firefoksa warto zainstalować także Adblock Plus do usuwania reklam, DownThemAll!, który jest znakomitym akceleratorem pobierania plików, czy Google by Image – wyszukiwarkę obrazków dostępną z menu kontekstowego.

Przeczesując całą bazę rozszerzeń szukałem czegoś, co zmieni pasek adresu Firefoksa w coś bardziej przypominającego ten z Chrome. Trzeba pamiętać, że wpisując cokolwiek w Chrome, przeglądarka przeczesuje zarówno historię jak i wyniki z Google podając odpowiednie sugestie. Jest to drobnostka, bez której jak się okazuje – nie potrafię żyć. Wprawdzie Firefox ma kilka dodatków jak InstantFox, czy Omnibar, jednak żaden z nich nie działa tak jak należy.

Kolejne podejście do Firefoksa i znów rozczarowanie.

Choć przeglądarka nie wydaje się działać wolniej od Chrome, a interfejs został wygładzony i proszczony, wciąż jest wiele do zrobienia. Podobnie jak największą zaletą iPhone jest AppStore i mnóstwo świetnych aplikacji, Mozilla została pokonana przez Google przeglądarką z wygodniejszymi, lepszymi rozszerzeniami.

Ciekawe ilu z was porzuciło Firefoksa na rzecz Chrome lub innej przeglądarki. Zamierzacie dać kolejną szansę Mozilli?