Japońskie perwersje, komiks, krew i piękne dziewczyny

SYMULATOR KOMARA, MASZYNISTY I PIEKARZA
Japońskie perwersje, komiks, krew i piękne dziewczyny
Główny budynek tegorocznego MFKiG

Główny budynek tegorocznego MFKiG

.

Pierwszym i moim zdaniem najlepszym panelem był wykład Piotra Bodery na temat nietypowych, japońskich gier video. Pan Piotr prowadził go z uśmiechem i fascynacją, oraz humorem, którego zabrakło mi w następnych prezentacjach. Gier było sporo, ale pokażę Wam te najbardziej pokręcone i intrygujące.

REZ

(2001r. na PS2, 2008r. w wersji HD również na Xbox Live) jest to shooter rozgrywający się w cyberprzestrzeni, w którym nasze strzały tworzą dźwięki akompaniujące muzyce trance. Nam skojarzył się momentalnie z “Tronem”, prowadzącemu z “Kosiarzem Umysłów”. Oryginalnym pomysłem było niewątpliwie wprowadzenie też do limitowanej edycji urządzenia “Trance Vibrator”, które jak sama nazwa wskazuje- wibrowało w rytm muzyki i miało za zadanie zwiększyć zjawisko immersji – choć stało się raczej obiektem drwin, zwłaszcza na temat graczy płci pięknej;)

Ach ta męska wyobraźnia

Ach ta męska wyobraźnia

PARAPPA THE RAPPER

(1996r. PS, 2007r. PSP) to kolejna rytmiczna gra, z zaskakującą jak na tamte czasy grafiką, stylizowaną na świat wycięty z papieru. Głównym bohaterem jest sympatyczny pies, który chce zostać najlepszym raperem i w tym celu szkoli się u mistrzów pokroju pana Cebulki. Naciskając przyciski w odpowiedniej kolejności popychamy akcję do przodu i słuchamy jak radzi sobie wokalnie nasz śmiałek.

HALF- MINUTE HERO

(2009r. PSP) A to już nowsza produkcja, choć utrzymana w stylistyce odschoolowych, 8-bitowych produkcji. Przemierzymy w niej 50 dwuwymiarowych plansz usianych potworami. Rozgrywka na każdej z nich trwa jednak tylko tytułowe 30 sekund, więc trzeba się ostro streszczać. Na szczęście czas możemy też wydłużyć za odpowiednią ilość kasy. Gra oferuje 4 tryby zabawy i choć cechuje ją banalna fabuła i prostota walki – to pozycja niezbędna dla fanów klasyki.

PATA-PON

(2008r. PSP) Bardzo popularna produkcja, która doczekała się aż 3 odsłon. Ma miłą dla oka rysunkową grafikę 2D i zabawną ścieżkę dźwiękową. Jest to następna już w tym zestawieniu gra rytmiczna, w której jeśli dobrze wybębnimy tempo – armia naszych stworków posunie się naprzód. Pomysł prosty, ale bardzo chwytliwy. Jeśli chcecie zobaczyć jak to wygląda – tu znalazłam okrojoną wersję online

MR MOSQUITO

(2002r. PS2) Ach, patrząc na tak innowacyjną produkcję, dziwię się, że gra nie zdobyła popularności. Grafika 3D, humor (padłam jak zobaczyłam napis “Get the Daughter” ), intuicyjne sterowanie i sam pomysł wcielania się w komara zasługuje na brawa. Ci Japończycy to mają wizje…;)

KATAMARI FOREVER

(2009r. PS3) Najprościej mówiąc jest to symulator kulki, która pochłania obiekty znajdujące się na jej drodze i dzięki temu rośnie aż do rozmiarów iście kosmicznych. Ciekawy pomysł wykorzystania efektu kuli śniegowej, muzyka nie drażniąca uszu i grafika, którą możemy też zmieniać na np. styl komiksowy. Jak dla mnie bomba, znaczy przepraszam – kulka J

BABYSITTING MAMA

(2010r. WII) Na fali popularności Cooking Mamy postanowiono pójść w innym kierunku i stworzono symulator opieki nad dzieckiem dla dziewczynek od lat 3. Fajnym pomysłem jest użycie lalki, którą nakłada się na kontroler i gdyby pozycja trafiła do Polski na pewno również stałaby się hitem. Bo czy któraś dziewczynka oparła by się pokusie tak interaktywnego bobasa?

RYTHM HEAVEN

(2008r. DS.) Produkcja składająca się z mini-gierek, w których ważna jest zręczność i wyczucie rytmu. Coś w stylu Wario Ware na GBA, tylko, że sterowanie odbywa się wyłącznie poprzez dotykowy panel.

Pan Piotr uświadomił nam także jak ważnymi grami dla Japończyków są symulatory pociągów, w które gra niemal każdy. Za sprawą mojego brata, który również ma bzika na punkcie transportu i komunikacyjnych rozwiązań próbowałam grać w różne symulatory, (taa, farmy też:P ) ale po paru minutach oczy same mi się zamykały. A tu w Japonii proszę, nawet dźwignię zmiany biegów dodają do gier. Zelda również doczekała się swojej odsłony w tej konwencji, w której to Link zamienia się w maszynistę i podróżuje przez lokacje…

Prelekcja była naprawdę ciekawa i jeśli będziecie mieć okazję zobaczenia jej na żywo na jakimś konwencie – bardzo, bardzo polecam.

POLSKIE GRY NIEZALEŻNE

Wykład prowadziła pani mgr Maria B. Garda. Absolutnie nie chciałabym urazić pani Marii, ale prelekcja wiała profesorską nudą. Mój kolega po prostu z niej wyszedł, a ja, mimo, że uwielbiam gry niezależne też prawie przysypiałam. Pani Maria bowiem za bardzo skupiła się na definicji “gier indie”, którą sama stworzyła. Przykro mi to mówić, ale prezentacja była sztywna i przynamniej ja wyobrażałam ją sobie inaczej. Ale dowiedziałam się chociaż, że pierwszą polską grą był Marienbad, a nie jak sądziłam Puszka Pandory, oraz, że uznanie zdobyła też gra “Magritte” – przygodówka w konwencji surrealistycznego thrillera – która powstała na potrzeby pracy dyplomowej o tytule “Gry komputerowe w walce z analfabetyzmem funkcjonalnym i informacyjnym – darmowe programy do tworzenia gier i możliwość wykorzystania ich w edukacji na przykładzie programu Adventure Maker”. Gra w opcji freeware dostępna jest np. tutaj: http://www.victorygames.pl/magritte. Jeszcze nie zdążyłam pograć, ale zapowiada się intrygująco. Pani Maria wspomniała też o Hard Reset. Dla mnie gry niezależne to nie tylko gry, które omijają proces wydawniczy, ale przede wszystkim to takie gry, które są tworzone z widoczną pasją przejawiającą się np. innowacyjnym pomysłem, ulepszonym sposobem sterowania, nowatorską grafiką (niekoniecznie super hiper 3D), artyzmem, czymś co odróżnia je od reszty. Hard Reset mi pod tą konwencję nie podchodzi. Ale trzymam kciuki za studio Latających Dzikich Świń i wierzę, że jeszcze zrobią prawdziwą, polską grę indie.

KONWENCJA GROZY W GRACH WIDEO

Nawet nie wiecie jak mnie to ucieszyło, że wykład poprowadzi znów kobitka. Młodziutka Pani Dominika Staszenko podjęła temat, na który również czekałam. Strach jest intensywnym uczuciem, nie tylko w grach, którego często poszukuję i bardzo trzymałam kciuki za panią Dominikę. Bo też graczka, bo nie jest brzydka (przeczy stereotypowi! ), bo wybrała dobry motyw i pokaże wszystkim siedzącym tu samcom, że my też się “znamy”. Ale mimo mojej sympatii i kurczowo trzymanym kciukom, niestety prowadząca trochę się położyła… Po pierwsze – ja wiem, że nie każdy musi znać się na Power Point’cie, ale obsługę slajdów to można naprawdę przećwiczyć w domu. To bardzo psuło całą prezentację niestety i widziałam już jak mężczyźni patrzą na Panią Dominikę z pogardą. Po drugie – ja bym unikała sztandarowych produkcji jak Resident Evil czy Silent Hill. Można wspomnieć o survival horrorach ogólnie, ale każdy to pojęcie zna. Idąc dalej

: American McGee’s Alice — pozycja dobra do poruszenia tematów oniryczności (aż się prosi o Limbo ) i gier utrzymanych w stylistyce koszmarów sennych czy właśnie zaimplementowanych elementów z bajek (Path). Pani Dominika chyba jednak postawiła na krótką formę nieciekawych slajdów. Ale najbardziej zabolało mnie to, że za wyjątkiem czarnego humoru, pominięto kompletnie inne rodzaje grozy. Dużo jest gier, które epatują przemocą, wylewając na gracza hektolitry krwi – ale tego dorosły i dojrzały odbiorca się już nie boi; wszystkim się to już przejadło. Natomiast aż się prosiło o wspomnienie takich tytułów jak horrory psychologiczne typu Overclocked, Fahrenheit, Alan Wake czy Amnesia. Pani Dominiko proszę się nie martwić brakiem oklasków, ale usunąć zbędne powtórzenia, poszerzyć trochę temat i wierzę, że da Pani radę na następnym festiwalu:-)

WYSTAWY, TARGI I COSPLAY

Jako amator dobrej grafiki czułam się tam jak w niebie. Miałam okazję troszkę posłuchać wywiadu z argentyńskim rysownikiem Eduardo Risso – ale przyznam, że zdecydowanie wolę jednak oglądać komiksy, niż o nich słuchać. A było naprawdę na co popatrzeć. Grafiki z Batmana, 100 Naboi ,

Hulka — to tylko drobny wycinek tych bardziej znanych. Do tego duża sala z konkursowymi krótkimi formami komiksowymi, które były naprawdę na wysokim poziomie oraz absolutnie przepiękna galeria prac pana Rafała Gosienieckiego. W sumie wystaw było aż 22, ale rozsianie ich po różnych budynkach sprawiło, że nie dałam rady obejrzeć każdej. Może uda się w przyszłym roku.

Stoisk targowych było oczywiście sporo – jak na dobry festiwal przystało. Unikalne zestawy kolekcjonerskie komiksów, oryginalne artbooki, drobne gadżety dla fanów mangi/anime. Szukałam głównie koszulek gdyż w sieci trudno coś ciekawego dostać. Niestety jak powiedział mi nie kryjąc zażenowania sympatyczny Pan sprzedawca z Level77 – damskie T-Shirty to strefa niszowa, bo jak to ujął “rzadko widujemy tu jakieś dziewczyny”, po czym wyciągnął mi parę ciuchów spod lady;) Zrobiło mi się najpierw smutno, że znowu kobiety są traktowane jakby nie istniały, ale z drugiej strony jako “niszowy” kupujący przynajmniej wynegocjowałam niższą cenę:P

W strefie gier nie znalazłam nic godnego uwagi. Turnieje LoLa, Starcrafta i Fify 12 mnie nie interesują. Najmilej zrobiło mi się, gdy zobaczyłam dwójkę małych chłopców zmieniających cartdridge od Pegasusa. Fajnie, że w dobie współczesnych gier video, organizatorzy nie zapomnieli o starej generacji konsol.

I na zakończenie obejrzeliśmy też Cosplay, na którym co prawda było dość mało uczestników – ot 6 prezentacji, ale była kupa śmiechu i gromkie brawa dla każdej postaci. Ja bawiłam się znakomicie i przy totalnie źle zsynchronizowanej grupie Yattamana i przy skromnej Princess Serenity i przy zwycięskiej grupie Rycerzy Zodiaku, którzy ujęli wszystkich humorystycznym wykonaniem piosenki (ach nie podam skąd ona jest – sami odgadnijcie), dobrym odwzorowaniem strojów i ładnymi uczestniczkami (wszyscy) oraz przystojnym uczestnikiem ( Zel, pozdrawiam! )

Podsumowując mogę tylko zachęcić do uczestniczenia w przyszłym festiwalu tych wszystkich, którzy jeszcze nie mieli okazji, bo jest on pełen humoru, dobrej sztuki i ciekawych postaci. Ja osobiście czuję się mocno zainspirowana i jak znów nie dopadnie mnie słomiany zapał chcę też spróbować sił w cosplayu. Taka komandor Shepard… O, albo Lulu z Final Fantasy ^^