Nie poddamy Ziemi !

“Mass Effect 2” to jedna z produkcji kultowych, które w moim osobistym rankingu “najbardziej epickich gier wszechczasów” klasyfikuję bardzo wysoko. Najnowszej części wyczekuję z największą niecierpliwością i staram się nie oglądać żadnych spoilerujących materiałów, by mieć jak najwięcej frajdy z rozgrywki.
Nie poddamy Ziemi !

TRYB SINGLE PLAYER

Po pierwsze…

Jest MOOOOC Kochani!!!

Uff, muszę troszkę ochłonąć, wybaczcie, ale tak bardzo się stęskniłam za Garrusem:D. Samo demo umożliwia o dziwo stworzenie od podstaw bohatera – jest to proces identyczny jak w częściach pozostałych za wyjątkiem dwóch kwestii. Po pierwsze wybieramy jeden z trzech dostępnych trybów rozgrywki:

akcji

(z automatycznym pomijaniem dialogów),

fabuły

( z niskim poziomem trudności AI) oraz

RPG

( dający pełną kontrolę w części fabularnej jak i odpowiedni poziom trudności podczas walk). Jestem przekonana, że i tak 90% nawet nie sprawdzi innego trybu niż RPG, oraz, że zabieg ten nie przyciągnie wcale fanów innych gatunków gier… No, ale w niczym to nie przeszkadza, więc nie będę co narzekać. Drugą nowością będzie możliwość wyboru postaci, której śmierć opłakaliśmy wcześniej, tak by zamiast niej pojawiła się jej wersja alternatywna. Oczywiście chodzi tu o wybór między Kaidanem, a Ashley, którego konsekwencje ciągną się za nami od części pierwszej.

Po drugie…

Filmowość

. Trailery nawet w połowie nie oddały mi atmosfery zagrożenia, która uderza w prologu… Miałam wrażenie, że nagle znalazłam się w centrum “Dnia Niepodległości” czy “Wojny Światów” i choć “jestem” przecież Shepardem, to poczułam strach i taką bezradność… Kamera pracuje dużo lepiej niż w części drugiej i bardzo płynnie przechodzi z cut-scenek do właściwej akcji. Przygrywająca muzyka wprawia w podniosły nastrój, a dialogi rozgrywane dosłownie w trakcie biegu (oby było ich jak najwięcej) wprowadzają więcej realizmu do gry. Choć o oprawie graficznej ciężko powiedzieć coś więcej po dwóch krótkich misjach, to raczej jestem skłonna ku stwierdzeniu, że nie ma oszałamiającej różnicy. Modele postaci zostały lekko podrasowane (Kaidan ma na przykład wyraźniejszy zarost, Ashley inną fryzurę, Garrus też jakiś odświeżony ^^) i jedyne co może mnie zawiodło to to, że mimo wspaniałego i bardzo szczegółowego tła ( przypomnijcie sobie choćby parę przepięknych panoram z ME2) pierwszy plan w lokacjach nadal jest surowy i pozbawiony głębszych detali…

Po trzecie…Akcja! Juhu! Shepard w końcu umie skakać:D Co prawda tylko w określonych miejscach, ale to już jakiś mały plusik…Może doczekam się pełnej kontroli nad postacią w następnej części;) Jakoś lepiej się integruje z bohaterem, gdy mogę sobie do woli poskakać… Poruszamy się też tutaj płynniej, jeśli chodzi o wybieranie kierunku, w którym chcemy przetoczyć się do kolejnej osłony. Generalnie jest to jednak stary, dobry Mass Effect- Chowamy się za osłonami, strzelamy, przeskakujemy za kolejną osłonkę, strzelamy, biegniemy sprintem, używamy biotyki, chowamy się itd. Jedyna różnica jaką ja zauważyłam (choć to czysty subiektywizm)to większy poziom inteligencji wroga. Są oni bardziej rozproszeni po planszy i przyznam, że dwa razy żołnierz Cerberusa zaszedł mnie jakimś cudem od tyłu… Ciekawa jestem jak będzie dalej.

Zmiany doczekał się system przydzielania punktów umiejętności. Podzielono go na część ogólną znaną z poprzedniej części, oraz na bardziej szczegółowe drzewko, które w precyzyjniejszy sposób obrazuje nam postęp naszej postaci. Duży plus, bo przyznam, że wolę widzieć jakikolwiek pasek postępu niż tylko opisy, że coś mi wzrasta o ileś procent…

TRYB MULTIPLAYER

Zanim przejdę do swoich osobistych odczuć, przytoczę kilka faktów, które już wiemy.

Po pierwsze tryb multiplayer będzie trybem opcjonalnym, który nie będzie powiązany fabularnie z trybem dla pojedynczego gracza, ale będzie miał znaczenie, w systemie Galaxy at War. Będzie to dodatek, w którym dzięki wykonywaniu misji kooperacyjnych ( oraz prawdopodobnie innych interfejsów – być może chodzi o androidowe/iOS’owe aplikacje) będziemy zdobywać punkty, które określą nasz współczynnik “galaktycznej gotowości”. Jego wysokość ma mieć wpływ na wykorzystanie wszystkich możliwych opcji ratowania Ziemi z rąk Żniwiarzy. Pomału zaczynam rozumieć ten zamysł i jego on całkiem logiczny. Jak można wywnioskować z dema,misja Sheparda polegać będzie głównie na zjednoczeniu wszystkich ras w wojnie przeciwko ludziom. Tryb multiplayer prawdopodobnie obejmować będzie misje kooperacyjne mogące pomóc każdej z ras dodatkowo, by zwiększyć ich poparcie. Nie będzie to więc niezbędne, ale zapewni nam alternatywne źródła rozmowy podczas negocjacji czy unikalne bronie – a przynajmniej tyle wnioskuje z opisów Bioware. Czy Gracze, którzy nie lubią trybów multiplayer będą w tym momencie pokrzywdzeni? Według mnie nie. Każdy otrzyma tyle możliwości, na ile sam zaangażuje się w grę, co zwiększy immersję z samej rozgrywki.

Po drugie w trybie dla wielu graczy przyjdzie nam sterować odrębną postacią, co jest zrozumiałe. Jakoś biegało by się po planszy pośród innych Shepardów. Będziemy mogli wybrać jedną z

7 ras

: ludzie, turianie, asari, drelle, quarianie, kroganie i salarianie, oraz 6 klas znanych z poprzednich części serii: żołnierz, szturmowiec, adept, inżynier, szpieg i strażnik. Ale uwaga: tylko człowiek będzie miał dostęp do wszystkich klas. W przypadku pozostałych ras, będzie można wybrać jedynie 2, co w jakimś stopniu też jest zrozumiałe. Wiadomo, że quarianie mają bardzo słaby pancerz i najlepiej sprawdzą się w roli inżynierów czy szpiegów, a kroganie jako ciężka piechota w bezpośrednim starciu. Co najważniejsze jednak, każda z tych kombinacji da nam dostęp do unikalnych mocy, warto więc przed zagraniem przestudiować koniecznie zestawienie klas i postaci. Podczas dema zaobserwowałam jednak, że w trakcie gry będzie możliwość zmiany postaci na inną rasę i o ile zachowamy taką samą klasę, nie stracimy zdobytych punktów doświadczenia/poziomu. Rozwiązanie o tyle fajne, że podczas różnych misji będziemy musieli stosować odrębne taktyki walki, a będzie to łatwiejsze dzięki takiemu zabiegowi.

Po trzecie liczba graczy w kooperacji ograniczona jest do 4 i najlepiej gra się z co najmniej 2 osobami, z której każda ma odmienne właściwości. W dwójkę, nawet na najniższym poziomie trudności gra jest nie do przejścia. I to tyle z faktów podawanych przez Bioware. Natomiast odpowiedź na najważniejsze pytanie: “jak się gra?” jest dla mnie jedna –

CUDOWNIE!

Choć doskonale też zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy będą zachwyceni…

Rozgrywka

Po wybraniu rasy i klasy postaci,a także po dokonaniu zmian kosmetycznych pancerza, możemy wybrać jedną z dwóch dostępnych w demie plansz: “Baza Duch” utrzymana w klimacie industrialnych slumsów oraz “Baza Biel” w prostych, surowych klimatach lokacji znanych z planety Noveria. Możemy też rozdysponować punkty doświadczenia, wybrać dwie z bronie ( tak, tylko dwie!) lub odwiedzić sklep, w którym za odpowiednią kwotę kredytów uzyskanych z misji, kupujemy pakiety, w których losowane są przedmioty jednorazowe, ulepszacze do ekwipunku oraz raz na jakiś czas nowe bronie. Początkowo jest to strasznie irytujące, zwłaszcza gdy dostaje się ulepszenia do broni, której nie chce się używać, jednak z czasem można się przyzwyczaić i wprowadza to taki lekki dreszczyk emocji, jak to przy kupowaniu kota w worku;)

Po określenia stopnia wyzwania (brązowy,srebrny i złoty), które odpowiada stopniu trudności rozgrywki, a w praktyce pojawieniu się potężniejszych wrogów na samym początku przystępujemy do samej rozgrywki. Tak, słusznie zauważyliście – nie ma nigdzie wyboru trybu gry… Można zatem podejrzewać, że multiplayer pozbawiony będzie deathmatchów czy capture the flag. Mogę się założyć, że przez to wielu Graczy będzie zawiedzionych, ale… Mass Effect od zawsze podkreślał rolę kooperacji we wszechświecie, siłę przyjaźni i zaufania towarzyszy, zdobywania ich lojalności. Multiplayer będzie więc na 90% polegał na kooperacji w trybie przypominającym hordę z Gears of War czy Left4Dead.

Wydawać mogłoby się, że taka rozgrywka może być płytka i znudzi się po kilku rundach, jednak…

Wyobrażacie sobie to uczucie, gdy kryjecie się z przyjaciółmi w nie osłoniętej bazie, zewsząd atakują żołnierze Cerberusa i nagle słychać mocne tąpnięcia w podłogę, a zza rogu wyłania się olbrzymie ramię Atlasa i wszyscy w trójkę mówicie równocześnie khmm, niecenzuralne słowo. W momencie gdy liczą się tak naprawdę ułamki sekund zauważacie jak cenna jest

lojalność waszych towarzyszy

– ja nie wyobrażam grać sobie z obcymi ludźmi. Przyjaciołom mogę zaufać na tyle, że biegnąc przez sam środek walki pod obstrzałem, nie muszę oglądać się do tyłu, by wiedzieć, że mnie osłaniają. A uczucie, gdy widzisz, że twój kumpel walczy z kilkoma wrogami na raz i nie widzi zachodzącego go od tyłu przeciwnika, a w następnej sekundzie obraca się i patrząc najpierw na jego ciało upadające mu wprost pod nogami i w kolejnej chwili na moją wyciągniętą jeszcze w jego kierunku snajperkę i mówi wzruszonym głosem “dzięki” – jest wspaniałe i nie zastąpione niczym innym.

Poziom trudności

jest wysoki. I mimo tego, że każdy z nas był dobrym graczem i olbrzymim fanem ME nie udało nam się w ciągu kilku godzin przejść wszystkich 11 fal. Gdyby tryb ten był zwyczajnym trybem hordy, w trakcie którego odpiera się tylko serie wrogiego natarcia przybierając optymalne pozycje – przypuszczam, że gra nie stanowiła by takiego wyzwania. Tutaj jednak urozmaicono rozgrywkę w taki sposób, że co 3 fala stawia przed nami

różne wyzwanie.

Raz, może to być hakowanie komputerów umieszczonych w różnych miejscach na planszy, raz zabezpieczenie nadajnika, a raz zlikwidowanie określonych wrogów – wszystko to, w bardzo krótkim czasie i oczywiście pod potężnym obstrzałem;) Jest adrenalina, masę dobrej zabawy – zwłaszcza w momencie, gdy mamy już dostęp do większej liczby mocy. I tak jak w trybie single player używanie ich jest w sumie opcjonalne, gdyż równie dobrze można przejść całą grę bez używania jakiejkolwiek biotyki, to w trybie kooperacji okazuje się ona niezbędna. Nie ukrywam też, że sprawia masę satysfakcji dzięki miłej dla oka i ucha oprawie audio-wizualnej.

Jak do tej pory natknęłam się na dość

różnorodnych przeciwników

–choć wszystko to tylko oddziały Cerberusa. Są standardowi szturmowcy, są ich opancerzone wersje, są jednostki chodzące z fizycznymi tarczami, których nie da się położyć z żadnej broni prócz granatu, są diabelnie szybkie snajperki zwane Nemesis, są kobiety-duchy, które oprócz bardzo wytrzymałej bariery potrafią też stać się niewidzialne oraz wielkie mechy – Atlasy – powolne lecz o bardzo dużej sile rażenia. Punkty doświadczenia wpadają nie tylko za zabicie wroga, ale także za asystowanie. I są odejmowane w przypadku śmierci. By wskrzesić naszego towarzysza nie potrzebujemy żadnych medi-żeli, wystarczy do niego podbiec i przytrzymać chwilę odpowiedni klawisz.

Samo sterowanie różni się nieznacznie od trybu dla pojedynczego gracza i przez pierwsze kilka rund nie potrafiliśmy używać mocy biotycznych. Żaden przycisk nie działał, mimo ikonek umieszczonych obok grafik danej właściwości. Jak się okazało, wystarczyło szybko dwukrotnie go wcisnąć… Oby także do trybu multiplayer zrobiono malutki tutorial;)

Najważniejsze dla nas – i myślę, że dla wszystkich fanów – jest tutaj sama obecność w świecie tego fantastycznego uniwersum, możliwość wcielenia się w ulubioną rasę i wspólna zabawa. Ja już wiem, że dla mnie tryb multi nie będzie tylko dodatkiem, a świetnym oderwaniem od głównej osi fabularnej i gorąco liczę na to,że spędzę w nim bardzo dużo czasu, delektując się z przyjaciółmi wieloma zwycięstwami i okrzykami “Nie Poddamy Ziemi!!!” , czego i Wam oczywiście życzę:)