Konkurs dla Diablomaniaków – mamy zwycięzcę!

Kiedy piszę ten tekst, do premiery Diablo 3 zostało mniej niż 24 godziny. Premiery, na którą niektórzy czekali ponad dekadę. Szczęśliwcy, którzy złożyli przedpremierowe zamówienia i uczestnicy nocnych premier już od północy będą mogli zagłębić się w świecie Sanktuarium i klikać na potęgę eksterminując kolejne zastępy wrogów. Jak wiadomo: na topowym sprzęcie dla graczy, gra się o wiele wygodniej, dlatego mamy dla Was absolutny hit: zestaw akcesoriów przygotowany specjalnie na premierę Diablo 3. A dokładniej:
Konkurs dla Diablomaniaków – mamy zwycięzcę!
UWAGA: W związku z o wiele większą ilością zgłoszeń, niż ta na którą byliśmy przygotowani, jesteśmy zmuszeni przesunąć ogłoszenie wyników konkursu na piątek (25.05.2012). Wasze prace czyta się wspaniale, jest wiele świetnych tekstów, dlatego ze względu na mniejsze “moce przerobowe” niż Blizzard, bardzo Was przepraszamy, ale wybór zwycięzcy zajmie nam dłużej niż zakładaliśmy.

  • Steelseries Diablo III Headset
  • Mysz Steelseries Diablo III
  • Podkładkę pod mysz firmy Steelseries z logo Diablo III

Poniżej przedstawiamy zwycięską pracę fanki Diablo, ukrywającej się pod pseudonimem “Malami”, której udało się odpowiedzieć poprawnie na wszystkie spośród pięciu pytań. Z autorką udało nam się skontaktować drogą mailową – jej czarodziejka osiągnęła już maksymalny poziom doświadczenia i nie może doczekać się nowych zabawek od Steelseries. Bardzo dziękujemy za wszystkie nadesłane prace – czytało się je świetnie. Poniżej zwycięskie opowiadanko:

Spojrzała w górę. Kometę dało się jeszcze dostrzec, jednak oczywistym było, że za kilka godzin zniknie z nieboskłonu. Nie zwalniała kroku, co chwilę wspomagając się magią teleportacyjną – zostało już mało czasu, do Nowego Tristram był jeszcze kawałek drogi, a to ostatnie miejsce, w którym będzie mogła uzupełnić zapasy. No chyba, że kometa spadnie na tyle blisko, że będzie mogła regularnie wracać do tego miasteczka, o którym od lat krążyły różne… pogłoski. Skracając drogę jak tylko można, w końcu Oghma dotarła do uczęszczanego traktu, który prowadził wprost do Nowego Tristram. Czarodziejka oniemiała. Podejrzewała, że kometa zwróci na siebie uwagę awanturników, ale to… traktem podążała armia. To znaczy, gdyby armie składały się z kompletnie niezorganizowanych grup awanturników, to jedna właśnie zmierzałaby do Tristram. Barbarzyńcy z okolic wystawali nad tłumem – przez ułamek sekundy rozbawiło ją jej własne spostrzeżenie, że im niższy przedstawiciel jednego z barbarzyńskich plemion, tym większy oręż na jego ramieniu. Mnisi z Ivogrodu również nie potrzebowali osobistej prezentacji. Szli w ciszy, skupieni na swoich medytacjach. Wzrok Oghmy przystosowany do postrzegania magicznej aury skupił się przez chwilę na boskiej energii, która otaczała niektórych przedstawicieli zakonu. Skrzywiła się z niesmakiem. Tylu ludzi… Przecież nawet nie uda się jej dostać do miejsca, w którym kometa uderzy o ziemię, nie mówiąc już o jakichkolwiek badaniach samego zjawiska. Inni uczestnicy tego dziwnego pochodu również musieli zdawać sobie z tego sprawę. Każdy próbował wyprzedzać każdego w marszu. Oprócz mnichów i rosłych osiłków, udało się jej dostrzec także łowców demonów. Fanatycy nie potrzebują lepszego sygnału niż ognistej komety spadającej z nieba, żeby w trybie przyspieszonym zorganizować błyskawiczną krucjatę przeciwko złu. Spojrzała na najbliższą przedstawicielkę tej zacnej profesji. No tak. Zbroja płytowa, zbroją płytową, ale łowczyni nie odmówiła sobie butów na obcasie. Wyobraziła sobie jak właścicielka tego najnowszego krzyku mody wykonuje podwójne salta, ostrzeliwując w tym samym czasie hordy demonów z swoich kusz. Całe szczęście, rzucanie zaklęć nie wymagało takich akrobacji. Odwróciła się nagle w stronę czegoś… czego nigdy w życiu nie widziała. Szaman! Tutaj?! Przygarbiona postać czarnoskórego człowieka emanowała aurą, której najbliżej było do nekromancji. Patrzyła z ciekawością. Całe ciało miał obwieszone amuletami wykonanymi z kości, skórę ozdabiały tajemnicze tatuaże, przybysz aktualnie rozmawiał z ludzką czaszką, którą trzymał przed sobą w dłoni. Oghma, zafascynowana czymś, o czym mogła do tej pory tylko poczytać, nie zauważyła momentu, w którym rosły barbarzyńca przed nią zatrzymał się, co spowodowało, że czarodziejka zderzyła się z umięśnionymi plecami brutala.

-Co jest? Dlaczego stajesz?
-Kolejka.
Tylko jedno słowo wydobyło się spod bujnej brody brutala.
-Kolejka do czego?
-Do bramy.
-Jak to do bramy? Do miasta idzie się jeszcze godzinę!
Nie uzyskała już żadnej odpowiedzi. Wojownik z pewnością uznał, że wyczerpał swój dzienny limit komunikacji. Stał i gapił się w kierunku bram Tristram.
Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, w miejscu, w którym stała Oghma, jedynym źródłem informacji o aktualnej sytuacji były plotki. W ciągu pięciu minut zdążyła usłyszeć kilka interesujących teorii. Miasto opanowały demony, a na czele pochodu awanturników właśnie trwa bitwa (nikomu nie przeszkadzało, że nie było słychać żadnych jej odgłosów). Jedyny most prowadzący na drugą stronę rzeki zawalił się, stąd ten zastój (o ile pamiętała, w Nowym Tristram nie było żadnego mostu). I inne tego typu brednie. Wszyscy czekali. Ci, którzy do Nowego Tristram wyruszyli razem zabijali właśnie czas rozmową, Oghmie nie brakowało tego luksusu. Nagle ziemia zadrżała. Gdyby nie tłum dookoła czarodziejki, który skutecznie udaremnił upadek na ziemię, Oghma właśnie narzekałaby na pewną, obolałą część ciała. Kometa wylądowała. Kolejka się ożywiła – jej tył zaczął powoli napierać do przodu, ścisk robił się coraz większy. Do tego stopnia, że młoda przedstawicielka sztuki magicznej pomyślała, że zaklęcie fali uderzeniowej dałoby jej czas na złapanie oddechu. Jednak wolała nie ryzykować, nie znając poczucia humoru otaczających ją awanturników. Nagle kolejka się ruszyła! Może nie dostanie się na miejsce, w którym spadła kometa jako pierwsza, ale chociaż uda jej się dostrzec coś, co inni przeoczą? Była poddenerwowana oczekiwaniem na równi z tym, że nie jest tu sama. Skąd wzięło się aż tylu ludzi? Czy sny, które towarzyszyły jej od kilku tygodni nawiedzały też innych? Czy to oznaczało, że nie jest tak wyjątkowa jak sądziła? Czym jest i skąd pochodzi sama kometa? Czy ten barbarzyńca musi tak śmierdzieć? Kolejne chwile, w których zbliżała się do wejścia do miasta upłynęły jej na podobnych rozmyślaniach. Teraz sama mogła przekonać się o tym, co było powodem długiego oczekiwania. Strażnicy wpuszczali po kilka osób.
-Czemu po prostu nie otworzycie bramy? Krzyknęła do najbliższego wartownika, który wyglądał, jak ktoś, kto w ułamku sekundy mógł wymienić jej tysiąc lepszych rzeczy, niż warta, w noc, w którym do miasta, którego pilnował, próbowało dostać się tysiące uzbrojonych poszukiwaczy przygód…
-Burmistrz kazał, przepisy takie a nie inne, licencyę panienka posiada?
-Jaką znowu licencję?
-Normalną licencyę. Bez licenc.. lycen.. bez tego papieru nie wpuszczamy.
-A skąd ja teraz wezmę jakiś głupi papier?!
Na ratunek przyszedł osobnik, którego bez potrzeby żadnej głębszej analizy możnaby określić jako typowego poborcę podatków. Uśmiechnięty wyraz twarzy bynajmniej nie sugerował, że właściciel ów twarzy cieszy się na czyjś widok. Ten wyraz dawał jasno do zrozumienia, że jego właściciel właśnie wyceniał rozmówcę.
-U mnie, wszystko od ręki pani kochana! 160 sztuk złota za pozwolenie podstawowe, 350 za licencyę specjalną!
W ułamku sekundy poborca zbliżył się na tyle, żeby jego ostatnie zdanie mogła usłyszeć tylko Oghma:
-A za 800, daję papier i wpuszczam bez kolejki
Bez słowa wręczyła 160 sztuk złota, wymieniając je tym samym na papier z ogromną ilością tekstu napisanego drobnym drukiem. Kto to czyta? Jeśli dobrze liczyła, była obecnie dziesiątą osobą do wejścia. Jeszcze chwila… Nie był to odgłos kolejnej komety uderzającej o ziemię, jednak stojąc w tej odległości od bramy, łatwo można było się pomylić. Po drugiej stronie ktoś zaczął mocować się z drzwiami.
-Co się tam znowu do cholery dzieje? Ile ja mam tu czekać?
Oghma nigdy nie należała do cierpliwych.
-Bramy na razie nie otworzymy, zawias numer 37 strzelił, konstrukcja opadła, kowala trzeba budzić, panienka poinformowana wystarczająco?
-Co to do cholery jest zawias numer 37? Nie możecie wpuszczać innym wejściem?!
-Nie możemy, burmistrz Aktywiz Zamieć zakazał.
Oghma stała, nerwowo zaciskając ręce w pięści. Stała i czekała. Nie wierzyła, że od największej przygody w jej życiu oddziela ją usterka jakiejś drobnej mechanicznej części, jakiejś cholernej bramy. Kowala obudzono, nie był w najlepszym nastroju z powodu choroby żony. Uporał się z zawiasem w kilka godzin. Większość z czekającego przed bramą tłumu rozpaliła ogniska i w oczekiwaniu na przejście najzwyczajniej w świecie pospała się ze zmęczenia – niektórzy wędrowali tutaj całymi tygodniami.

-Cholerny zawias. Powiedziała kilka dni później czarodziejka wkładając koronę na głowę ogromnego szkieletu, który kiedyś należał do króla tej krainy – Leorica….