Fujifilm FinePix X-S1 – prawie-lustrzanka z mocarnym zoomem

Model X-S1 został trzecim członkiem ekskluzywnego klubu Fujifilm X. Masywną obudową, sposobem obsługi, a także ceną przypomina on lustrzankę. Wyniki testów stawiają go w gronie najlepszych kompaktów – choć nie na najwyższym stopniu podium.
Fujifilm FinePix X-S1 – prawie-lustrzanka z mocarnym zoomem

Fujifilm X-S1: Z wyglądu przypomina lustrzankę.

Fujifilm X-S1: Z wyglądu przypomina lustrzankę.

Już przy pierwszym kontakcie z tym X-S1 czuć, że musi on mieć wiele do zaoferowania – w końcu aparat wraz z akumulatorem i kartą pamięci SDXC waży aż 945 gramów. Groźni konkurenci w segmencie megazoomów: Panasonic Lumix DMC-FZ150 i Sony Cyber-shot DSC-HX200V są o połowę lżejsi (ZOBACZ PORÓWNANIE).

Fujifilm X-S1 nie ma większego zoomu, niż konkurencyjne modele, ale za to oferuje szerszy kąt widzenia. Obiektyw powiększa 26-krotnie, zakres ogniskowych sięga od 24 do 624 mm (ekwiwalent dla małego obrazka). Możliwości wykorzystania zakresu tele ogranicza przeciętny układ stabilizacji obrazu, za to trzeba pochwalić manualną regulację zbliżenia pierścieniem na tubusie obiektywu – zupełnie jak w lustrzance. Obok znalazł się drugi pierścień do ręcznej regulacji ostrości. Spośród aparatów kompaktowych podobne wyposażenie oferuje jedynie tańszy, siostrzany model HS30 EXR – jednak jego pierścienie nie są pokryte gumą, po której nie ślizgają się palce. W X-S1 taki materiał zastosowano nie tylko na pierścieniach obiektywu, ale też w innych miejscach obudowy. Jakość wykonania całości jest wysoka, co przekłada się na pewną, komfortową obsługę.

Dobra jakość obrazu.

Projektanci Fujifilm zastosowali w modeli X-S1 12-megapikselową matrycę CMOS w formacie 2/3″. Jej powierzchnia jest więc niemal dwukrotnie większa, niż powierzchnia sensorów w formacie 1/2,3″ montowanych w konkurencyjnych megazoomach. Duża matryca Fujifilm pokazała już swoje zalety w high-endowym kompakcie X10, jednakże w X-S1 skok jakości zdjęć nie jest aż tak zauważalny, jak miało to miejsce w przypadku X10. X-S1 zdobył w teście 76 punktów za jakość obrazu, co stawia go pod tym względem na drugim miejscu, zaraz za najlepszym w tej kategorii megazoomem – modelem Canon PowerShot SX40 HS.

W naturalnym świetle i przy niskiej czułości X-S1 robi bardzo wyraźne i szczegółowe zdjęcia. Maksymalna rozdzielczość wynosi 1175 par linii na wysokość obrazu. Do czułości ISO 1600 spada ona tylko nieznacznie do 1020 par linii. Przy krawędziach zdjęć ostrość spada – zależnie od czułości – o 15-22 procent. Standardowo możemy zwiększyć czułość do poziomu ISO 3600, ale w trybie podbicia czułości i przy obniżonej rozdzielczości maksymalna wartość sięga aż ISO 12800. Niestety, przy najwyższej czułości zdjęcia są pozbawione detali i nieostre.

Poziom szumu utrzymuje się w normie. Podczas przeglądania pełnowymiarowych zdjęć zakłócenia są zauważalne od czułości ISO 400, a na odbitkach w formacie A3 – od ISO 1600. Węższy, niż u konkurentów, jest zakres dynamiki obrazu, sięgający od 8,7 (ISO 100) do 7,0 (ISO 1600) stopni przysłony. Odwzorowanie barw jest poprawne. Zniekształcenia optyczne są nieznaczne i zupełnie akceptowalne – jedynie w zakresie szerokokątnym pojawia się lekko zauważalna dystorsja. Obniżając rozdzielczość matrycy EXR o połowę, możemy zarejestrować na zdjęciach więcej detali lub nieco obniżyć poziom szumu. Bardziej ambitni fotografowie mogą zapisywać fotografie w formacie RAW, umożliwiającym lepszą optymalizację obrazu podczas obróbki komputerowej.

Bogate wyposażenie

Korzystając z X-S1 ma się wrażenie, jakby trzymało się w ręku nie kompakt, a lustrzankę. Na obudowie umieszczono wiele przycisków dających bezpośredni dostęp do ważnych funkcji, takich jak regulacja czułości czy balansu bieli, korekta ekspozycji czy tryb zdjęć seryjnych. Duża rolka na górze obudowy umożliwia szybką zmianę wybranego ustawienia. Przełącznik na przedniej ścianie pozwala wybrać między normalnym autofokusem, autofokusem śledzącym bądź manualną regulacją ostrości. Drugie duże pokrętło służy do wyboru trybu pracy. Obok trybu manualnego, trybów preselekcji oraz trybów automatycznych znajdziemy tu trzy miejsca na własne programy ustawień. Do indywidualnych potrzeb możemy dopasować również działanie dwóch przycisków funkcyjnych. Krótko mówiąc, X-S1 daje szerokie możliwości konfiguracji. Elementy sterujące zostały rozmieszczone zgodnie z zasadami ergonomii.

Pierścienie na obiektywie do ręcznej regulacji zbliżenia i ostrości.

Pierścienie na obiektywie do ręcznej regulacji zbliżenia i ostrości.

Do przeglądania ustawień i zdjęć najlepiej nadaje się trzycalowy wyświetlacz – można wychylać go wokół osi poziomej, a dzięki rozdzielczości 460 000 punktów obraz jest ostry i wyraźny. Do naszej dyspozycji jest też elektroniczny wizjer – pomiędzy ekranem a wizjerem można przełączać się ręcznie, ale wygodniej zdać się na wbudowany w obudowę czujnik zbliżeniowy. W porównaniu z rozwiązaniami konkurencji, wizjer modelu X-S1 ma wysoką rozdzielczość i wyświetla naprawdę duży obraz – to prawdziwa rozkosz dla oka. W razie potrzeby w wizjerze może być też wyświetlana elektroniczna poziomica, ułatwiająca równe ustawienie aparatu w płaszczyźnie horyzontalnej. W kadrowaniu przeszkadza fakt, że odświeżanie obrazu jest na chwilę przerywane, kiedy autofokus ustawia ostrość. Mocna lampa błyskowa wyskakuje z obudowy, kiedy jej potrzebujemy – jeśli to za mało, możemy też umocować na stopce zewnętrzny flesz.

Naprawdę szybki

Autofokus pozytywnie nas zaskoczył – niewiele megazoomów ustawia ostrość na tyle szybko, by sprawdzały się w spontanicznych sytuacjach. Tymczasem X-S1 potrzebuje na to przy najkrótszej ogniskowej tylko 0,24 s, zaś w zakresie tele – 0,54 s. Przetwarzanie obrazu pomiędzy kolejnymi zdjęciami trwa jedynie 0,9 s. W trybie zdjęć seryjnych aparat rejestruje 7 ujęć w ciągu sekundy – potem następuje pauza na zapisanie danych.

Rezygnacja z elektrycznego sterowania zbliżeniem pozytywnie wpłynęła na żywotność akumulatora – na jednym ładowaniu zrobimy maksymalnie 700 zdjęć. Jeśli jednak często przeglądamy zapisane fotografie i korzystamy z dodatkowych funkcji, prądu może zabraknąć już po 220 zdjęciach.

W trybie filmowania aparat może zarejestrować do 161 minut materiału w rozdzielczości Full HD. Podczas nagrywania można korzystać z zoomu – wystarczy odrobina wprawy by regulować ostrość płynnie, a przede wszystkim – bezgłośnie. Autofokus ustawia ostrość w trybie śledzenia, jednak dość ospale. Możemy też podłączyć zewnętrzny mikrofon, ale zakres regulacji jego czułości jest tak samo wąski, jak w przypadku mikrofonu wbudowanego w aparat.

Podsumowanie

Fujifilm X-S1 wyróżnia się wyglądem upodabniającym go do lustrzanki. W ten sposób idealnie trafia w wymagania grupy docelowej – nabywcy X-S1 szukają wygodnego w obsłudze aparatu dającego duże możliwości konfiguracji i oferującego szeroki zakres zoomu. Jasne, że można po prostu kupić lustrzankę z teleobiektywem, ale będzie ona znacznie droższa od X-S1 – mimo że nowy megazoom firmy Fujifilm wcale nie jest tani. Pod względem jakości obrazu X-S1 nie może mierzyć się z lustrzankami, ale w porównaniu z innymi kompaktami tego typu wypada bardzo dobrze. Do jego pozytywnych cech należy też szybki autofokus, duży i wyraźny elektroniczny wizjer oraz funkcjonalny tryb filmowania.

Alternatywa Panasonic Lumix DMC-FZ150 to megazoom o podobnych możliwościach, ale skierowany do innej klienteli. Jest on znacznie delikatniejszy i o połowę lżejszy. FZ150 oferuje wiele programów tematycznych i bardzo udaną funkcję filmowania w rozdzielczości Full HD, zapewniając przy tym równie wysoką jakość obrazu. Można go kupić za ok. 1750 zł (ZOBACZ PORÓWNANIE).

Fujifilm Finepix X-S1

Masywny zamiennik lustrzanki z 26-krotnym zoomem, zapewniający wysoką jakość zdjęć. Koncepcja obsługi spodoba się doświadczonym fotografom.

PLUSY:

Wysoka jakość zdjęć
Szybki autofokus w zakresie szerokokątnym i tele
Duży i wyraźny elektroniczny wizjer
Wytrzymały akumulator

MINUSY:
Lekka dystorsja w zakresie szerokokątnym

Powiązane treści:

Lustrzanka dla początkujących.