Spotify: Następca CD, MP3 i iTunes w jednym

Od kilku tygodni próbuję bezskutecznie przekonać kogoś ze znajomych do aplikacji/usługi, jaką jest Spotify. Pomimo używania wielu przemyślanych argumentów, ci wszyscy ludzie nie mają bladego pojęcia dlaczego tak emocjonalnie mówię dużo wyrazów przeplatając je słowem spotify w kontekście muzyki. Przez to cała wypowiedź przeważnie nie ma większego sensu. Dlatego postanowiłem zebrać się do kupy i spróbować przedstawić to w formie, nad którą mam nieco większa kontrolę.
Spotify: Następca CD, MP3 i iTunes w jednym

Jak widzicie sam jestem bardzo mocno zaaferowany tym nowym sposobem dystrybucji muzyki. Do tego stopnia, że płyty CD, iTunes i sklepy z MP3 są dla mnie takim samym przeżytkiem jak… kasety magnetofonowe oraz płyty gramofonowe. Coś, czego można używać już tylko z sentymentu, bo za korzystaniem z tego nie stoi już absolutnie

żaden

rozsądny argument. Nowa metoda jest zwyczajnie lepsza pod każdym względem.

Spotify to dostęp do muzyki wszędzie gdzie chcesz (komputer+smartfon+tablet) za 19 zł miesięcznie (jest opcja darmowa, są też reklamy). To mniej więcej tyle, co co pół płyty CD w miesiącu. Za te 19 zł masz cudowny nastrój bycia w pełni legalnym, którego prawdopodobnie jeszcze w życiu nie zaznałeś. To zbiór zalet legalności, dostępu do wszystkiego za (prawie) darmo i jeszcze większej wygody obsługi, niż daje nam umiejętność sprawnego przeczesywania chomikuj.pl i youtube.

Ponadto masz dostęp do wszystkich artystów, albumów, czy powiązań między gatunkami/wykonawcami. Dzieli cię od tego jedno kliknięcie w całkiem przemyślanym interfejsie aplikacji. Jest to na tyle łatwe i wygodne, że przez zainstalowanie Spotify zacząłem słuchać muzyki, której wcześniej nawet nie odbierałem zbyt poważnie. Stało się przez ciekawość tylko dlatego, że aby posłuchać zupełnie nieznanych klimatów wystarczyło leniwie RAZ kliknąć myszką. Żadnego szukania, ściągania, przeczesywania stron z torrentami, chomików czy sklepów z plikami MP3. Wystarczy kliknąć na dowolnego wykonawcę i można natychmiast słuchać całych kawałków, listy najlepszych, albumów i rzadko widywanych singli.

Ponadto w Spotify wszystko jest dobrze otagowane, przyzwoicie skatalogowane, albumy mają okładki i jest nawet synchronizacja z last.fm której wciąż używam (chociaż nie do końca pamiętam już dlaczego). I to są argumenty, które ciężko będzie przebić.

Ponadto znika kolejna bzdura pt. kopiowanie plików MP3 z Internetu na komputer, z komputera na telefon, z komputera na komputer, na co zwykle marnowałem za dużo czasu. Teraz muzykę mam wszędzie i nie do końca wiem skąd ona się tam bierze. Najważniejsze, że to działa. Działało nawet wtedy, gdy wyszedłem na spacer i zorientowałem się, że po setnej zmianie ROMu w telefonie, znów nie mam wpisanych haseł do aplikacji. Spodziewając się długiego synchronizowania dzielącego mnie od pierwszych dźwięków, kliknąłem zaloguj. Playlisty pojawiły się momentalnie, a do odtworzenia pliku minęło góra 5 sekund.

Generalnie jako użytkownik Spotify masz głęboko w poważaniu, że nie masz dostępu do plików z racji bezsensownego DRM. Aplikacje Spotify są na wszystko (PC: Windows, OS X, Linux; Mobilne: Android, iOS, Windows Phone), a jeżeli koniecznie chcesz pliki MP3 mieć na dysku, istnieje darmowa aplikacja – pewnie niezbyt legalna/moralna – która może to zrobić.

Nie ma też potrzeby zapisywania plików w formacie MP3, gdy nie mamy dostępu do Sieci. Każda playlista ma bowiem duży przycisk OFFLINE, który sprawi że znajdujące się na niej pliki będą możliwe do odtworzenia nawet bez Internetu.

Moja spiskowa teoria dziejów mówi, że problemy z legalnością i piractwem wywodzą się przede wszystkim z pazerności artystów i przeróżnych menadżerów. Nie potrafią oni w żaden sposób zapanować nad tym ile chcą pieniędzy i dogadać się między sobą na jakiś uniwersalny, PROSTY W OBSŁUDZE, model sprzedaży. Tworzą oni ZAiKSy, które za wszelką cenę próbują utrzymać stary porządek, przyjęty kiedy o Internecie jeszcze nikt nie słyszał, zamiast stworzyć coś, co będzie przede wszystkim wygodne dla internautów. Bo niczym innym jak wygodą przekonać się ich nie da. Jedyne co niesie nadzieję na lepsze jutro, to

średnia wieku

zarządu w takich instytucjach.

Piraci na tym korzystają i tonami przesyłają nielegalne pliki przez torrenty, czy filestube. Bo lepiej się zorganizowali. W jednym miejscu jest wszystko, łatwo się obsługuje, nie trzeba się co chwila rejestrować, podawać numerów kart kredytowych. Ale jest też bałagan. Tymczasem Spotify jest w miarę uporządkowany, prostszy od klikania torrena, filestube i chomika, MP3, CD, iTunes, a od odsłuchania swojej muzyki dzieli cię wpisanie loginu/hasła. Jest tym, co powinni zrobić sami artyści, ale może bardzo szczęśliwie – ktoś ich w tym ubiegł.

UWAGA:

Spotify nie jest dla osób które notorycznie wyłączają internet w telefonie, a na ludzi z pakietem 1 GB w miesiącu patrzą z pogardą równie dużą, jak na klasę wyższą.

Spotify nie jest dla osób, które wciąż nagrywają muzykę na CD, bo nie mamy fizycznego dostępu do plików (w teorii).

Spotify to DRM. Jeżeli nerwowo reagujesz na ten wyraz, nie mogę pomóc. Jednak nie ma to większego znaczenia, bo aplikacje Spotify są niemal na wszystko, a firmy wydawnicze są tym czymś usatysfakcjonowane.

Spotify nie jest dla osób, które lubią stare dobre sprawdzone metody. Wpisz tu dowolny argument i wierz w niego głęboko. Lepsze rzeczy nie istnieją.

PS. Na początku ten tekst miał być o iTunes 11, bo to dla mnie najlepszy odtwarzacz i potrafię go pochwalić wieloma rozsądnie brzmiącymi argumentami bez konieczności kłamania. Jego zupełnie nowy interfejs jest fajny i eliminuje większość baboli poprzedniego. Jednak to Spotify wybawił mnie od możliwego na tysiąc sposobów, ale zawsze niewygodnego kopiowania plików między różnymi urządzeniami.