TEST PRAKTYCZNY: Nikon 1 V2

TEST PRAKTYCZNY: Nikon 1 V2

Po doświadczeniach z Lustrzanka Nikon 1 S1 i J3 ten aparat wzbudził w nas mieszane uczucia. Niektórzy zdążyli już bardzo polubić tamte niewielkie aparaty o ogromnych możliwościach, więc V2 wydał im się po prostu zbyt wielki. Za to ci z nas (niezależnie od płci), którzy mieli w życiu sporo do czynienia z lustrzankami, zapałali do V2 natychmiastową sympatią.

Co do urody tego modelu, to nazwijmy ją dyplomatycznie… kontrowersyjną. Nie, w tym aparacie zdecydowanie chodzi o coś innego – tym razem zdecydowanie na pierwszym miejscu projektanci postawili ergonomię trzymania i obsługi. I super, bo dzięki temu aparat wygodnie i pewnie leży w dłoni, a palec naciskający spust migawki (w naszym przypadku przez kilka godzin wyjazdu do Krakowa niemal bez przerwy, zwłaszcza przed i podczas koncertu) wcale się nie męczy. Nikony 1 S1 i J3 trzymaliśmy trochę bardziej jak aparaty kompaktowe, często dwoma rękoma, żeby ich przypadkiem nie upuścić. Z V2 była zupełnie inna bajka…

Poza tym zmienił nam się też sam sposób fotografowania. Wbudowany wizjer o rozdzielczości 1,44 miliona punktów przekazuje świetnej jakości obraz, więc stopniowo, jakoś tak naturalnie się działo, że wraz z upływem czasu każdy fotografował Nikonem 1 V2 coraz bardziej tak, jak klasyczną lustrzanką. W sytuacjach, w których światła było naprawdę niedużo (zwłaszcza na koncercie) okazało się to zdecydowanie najwygodniejszym sposobem wyboru kadru.

Choć nie zawsze. Czasami bardziej opłacało się podnieść rękę do góry, ponad tłum – i wtedy przydawały się świetne kąty widzenia oferowane przez 3-calowy ekran LCD o rozdzielczości 921 tysięcy pikseli.

To, co było zaletą obu wcześniej testowanych modeli, jeszcze bardziej uderzyło nas w przypadku Nikona 1 V2: rewelacyjny, hybrydowy autofokus. Wykorzystywaliśmy ten aparat nieraz w naprawdę trudnych warunkach oświetleniowych – na koncercie i później, po nim – lecz kwestia zastanawiania się, czy aparat dobrze ustawi ostrość, po prostu nie istniała. Skupialiśmy się na wyborze kadru i momentu, w którym chcieliśmy wykonać zdjęcie – i tyle. Naciskaliśmy spust migawki, aparat błyskawicznie ustawiał ostrość i zdjęcie powstawało.

Co się zmieniło w stosunku do poprzednich modeli? Przede wszystkim obsługa. Nikon 1 V2 wręcz kusił do zabawy w regulację parametrów ekspozycji czy trybu pracy aparatu. Można było wypróbować pełen tryb manualny (M), który nieźle sprawdzał się w warunkach koncertowych, by przy portretach błyskawicznie przejść w tryb preselekcji przysłony (A). Albo robić zdjęcia i szybko zdecydować się na nagranie krótkiego filmu, po czym dalej fotografować. Wszystko dzięki temu, że V2 wyposażony jest w tradycyjne koło wyboru trybów pracy, na którym znajdziemy m.in. komplet zaawansowanych trybów P, A, S i M, a także wygodnie umiejscowione pod kciukiem pokrętło regulacji parametrów ekspozycji. Już po kilkunastu minutach da się ten aparat obsługiwać zupełnie bezwzrokowo, z okiem przyłożonym do wizjera elektronicznego.

Jakość zdjęć okazałą się naprawdę wysoka – taka sama, jak w modelu J3, który też wyposażony został w nową matrycę CMOS (13,2×8,8 mm) o rozdzielczości 14 mln pikseli. Nagminnie używaliśmy wysokich czułości ISO, ale nawet przy takich ustawieniach poziom szumów pozostał w pełni akceptowalny, a zakres dynamiczny zdjęć naprawdę dobry.

Nikon 1 V2 – najważniejsze zalety:

  • duża matryca CMOS typu 1″ (13,2×8,8 mm) o rozdzielczości 14 mln pikseli
  • możliwość wymiany obiektywów
  • wygodna obudowa, świetna ergonomia trzymania i obsługi
  • duża liczba pokręteł i przycisków – coś dla tych, którzy lubią kombinować z parametrami fotografowania i filmowania
  • mimo lustrzankowego kształtu nadal nieduże rozmiary i waga
  • świetny wizjer elektroniczny, wbudowany na stałe
  • 3-calowy, bardzo wyraźny ekran o rozdzielczości 921 tysięcy pikseli
  • niesamowicie szybki autofokus
  • ciekawe tryby nagrywania filmów w zwolnionym tempie
  • możliwość zamontowania lamp zewnętrznych