Zasięg działania kamery to ok. 100 metrów, więc nawet z tej odległości będziemy w stanie na przykład zobaczyć skradającą się ku nam w kompletnych ciemnościach postać Kuby Rozpruwacza czy choćby lisa obserwującego z ukrycia ognisko, które urządziliśmy w lesie. Aha, no i byłbym zapomniał – oczywiście zobaczymy też przyczajonego na drzewie Predatora, który włączył tryb elektronicznej niewidzialności – dla Flir’a One to pestka, a nam uratuje to życie.
Mówiąc bardziej na serio, Flir One może mieć oczywiście wiele zastosowań praktycznych. Ja w ciągu kilku chwil wymyśliłem dwa: sprawdzenie szczelności ocieplenia domu i mieszkania (z wewnątrz i z zewnątrz, znalezienie miejsc uciekania ciepła) oraz kontrola podzespołów mojego stojącego pod biurkiem peceta w celu opracowania wydajniejszego systemu chłodzenia. Ale takie przykłady można by oczywiście mnożyć.
Na razie urządzenie sprzedawane jest wyłącznie jako nakładka na iPhone’a 5 lub 5S. Wyposażone jest we własny akumulator, który umożliwia mu ok. 4 godziny nieprzerwanej pracy. Co ciekawe, Flir One może też pełnić rolę dodatkowego akumulatora do telefonu, bez wykorzystywania jego termowizyjnych umiejętności.
Wejście urządzenia do sprzedaży planowane jest na wiosnę, w dość niebagatelnej cenie 350 dolarów (w polskich realiach oznacza to ok. 1400 zł). Drogo? Arnold Schwarzenegger zapłaciłby chętnie znacznie więcej, gdyby tylko mógł kupić Flir One w odpowiednim miejscu i czasie…
Powiązane treści:
Tani smartfon – jaki wybrać?