Nietoperz w kosmosie, czyli recenzja LEGO Batman 3: Poza Gotham

Nietoperz w kosmosie, czyli recenzja LEGO Batman 3: Poza Gotham

Batman 3: Poza Gotham to już trzecia produkcja z serii LEGO w tym roku. I dzięki Bogu ostatnia. Z przykrością stwierdzam, że przygody klockowych herosów zwyczajnie mi się przejadły. Ileż można ratować świat wykorzystując wciąż ten sam schemat? Ileż można słuchać rozentuzjazmowanego Robina i ponurego Batmana, którego ewidentnie mdli na widok Supermana. Oczywiście mówię to z lekkim przekąsem, mając w pamięci mojego chłopaka, który za każdym razem na widok gry z serii LEGO podskakuje jak szczeniak na widok piłeczki. Jego radość zawsze początkowo mi się też udziela, a potem nagle się budzę z odrętwienia, słysząc jak mruczy – “halo, doszliśmy do bossa, jakiś pomysł?”. Tyle dygresji. Niektórzy uwielbiają i uwielbiać będą po wsze czasy wszystko z logo duńskiej firmy, inni – jak ja – staną się tylko partnerami do kooperacji, którzy przystępują do rozgrywki chcąc sprawić radochę drugiej osobie.

LEGO Batman 3: Poza Gotham jak sama nazwa wskazuje po raz pierwszy zabierze gracza daleko, daleko od batjaskini i inych miejscówek znanych z cyklu o Człowieku-Nietoperzu. Choć początkowo nie zabraknie też zwiedzania starych kątów spora część akcji będzie się działa w kosmosie. Wnętrza statków i kilka lokacji na Ziemi nie dorównują rozmachem LEGO: Hobbit i ciągle ma się wrażenie, że gdzieś już się to wszystko widziało. Jeśli graliście w LEGO: Marvel Superheroes będziecie wiedzieć o czym mówię. Fabuła rozpoczyna się od momentu, w którym Joker i Lex Luthor wraz z resztą bandy przejmują dowodzenie nad stacją Ligi Sprawiedliwych. Szybko okazuje się jednak, że prawdziwym antagonistą tej części będzie Brainiac, który chce zminiaturyzować naszą planetę i dołączyć do swojej kolekcji. W obliczu takiego zagrożenia superbohaterowie w postaci Batmana, Supermana, Flasha, Zielonej Latarnii, Cyborga i Wonder Woman muszą połączyć swoje siły ze swoimi odwiecznymi wrogami. Fabuła jest prosta jak przystało na serię LEGO i niestety tym razem dość przynudnawa. Za drobnymi wyjątkami ciągle a to ścigamy Brainiaka, a to z nim walczymy i tak w kółko Macieju.

Co gorsza nie jest już tak zabawnie jak w poprzednich częściach. Humor z powyższego trailera to maleńki wyjątek. Na palcach jednej ręki mogłabym wymienić Wam scenki, w których delikatnie się uśmiechnęłam. Bardzo mało tu slapsticku, więcej czerstwego humoru w dialogach. Co najmniej oczko niżej od Hobbita.

Regres nastąpił także w kwestii podejścia do świata. Nie mamy tu już do czynienia z pełnoprawnym sandboxem jak miało to miejsce w chociażby LEGO Marvel Superheroes czy poprzednim Batmanie, ale z rozgrywką skupioną na kampanii fabularnej i zamkniętych poziomach. Dopiero po ukończeniu gry będziemy mogli bardziej swobodnie rozejrzeć się po lokacjach i pozbierać resztę sekretów. Gratką dla fanów uniwersum jest chociażby dodatkowy poziom wystylizowany na telewizyjne show. Natomiast zadań pobocznych jest stosunkowo mało i jeśli ktoś nie lubi zbierać wszystkich klocków z planszy by odblokować kolejne postacie (150!) to po 9 godzinach gry nie będzie miał tu co robić.

Mechanika rozgrywki w dalszym stopniu wygląda tak samo. Rozbijamy wszystkie budowle z klocków lego, by konstruować z nich przydatne obiekty, zmieniamy bohaterów, którzy posiadają unikalne właściwości i bawimy się ich kostiumami, by rozwiązać proste zagadki logiczne. Grę da się przejść praktycznie z zamkniętymi oczami, bo wprowadzono nawet ułatwienie, które automatycznie zamienia nam kostium bohatera, na taki, jaki potrzebny jest do rozwiązania łamigłówki. Nie zawsze to jednak działa i bywają momenty, gdzie jednak trzeba ruszyć mózgownicą. Najbardziej przypadły mi do gustu mini-gry zręcznościowe, w których hakujemy różne urządzenia poruszając się po wirtualnej planszy przypominającej nieco wnętrze “TRON-u”. Miło dla oka wypadła też sekwencja ze strzelaniem w kosmosie przywodząca na myśl arcade’owe shootery w stylu Resogun.

Najprzyjemniej gra się oczywiście z drugą osobą. Wtedy to ekran dzielony jest dynamicznie po skosie, horyzontalnie lub wertykalnie. Niestety dalej nie wprowadzono opcji sieciowego multiplayera, więc kooperacja może odbywać się tylko lokalnie. Nie da się też ukryć, że gra ewidentnie skierowana jest do młodszego odbiorcy. Dorośli w singlu nie mają tu czego szukać, bo rozgrywka jest zbyt lekka i nie przynosi żadnych innowacji w stosunku do poprzedników.

Oprawa wizualna mnie nie przekonała. To co prawda ten sam silnik co w pozostałych grach LEGO, ale lokacje są bardziej zamknięte i mało atrakcyjne stylistycznie. Planety, które zwiedza się poza Ziemią są ubogie i tak naprawdę najciekawiej wypada kilka plansz ze stolicami Europejskimi. Reszta jest niezbyt interesująca. Za to udźwiękowienie jak zawsze jest pierwszorzędne. Za Batmana głos podkłada genialny Troy Baker, za Zieloną Strzałę mówi Stephen Amell (serialowy Arrow), a reszta aktorów także została dobrze dobrana. Nie bez znaczenia jest także oprawa muzyczna – w tle ciągle przygrywają kultowe kawałki (przykładowo przełączając się na Wonder Woman będziemy słyszeć znany motyw z serialu z jej udziałem).

Moim zdaniem jest to najsłabsza gra z serii LEGO z ostatnich lat, ale jeśli szukacie typowego odmóżdżacza, z którym poradzą sobie najmłodsi gracze, a do tego jesteście fanami tego uniwersum to na pewno będziecie potrafili czerpać z rozgrywki jakąś przyjemność. Reszta niech spokojnie poczeka na ciekawsze części.

Ocena: 65/100

Plusy:

+ Udźwiękowienie

+ Liczba postaci i ich umiejętności

+ Fajne mini-gry

Minusy:

– Uproszczone zagadki

– Długość gry

– Brak innowacji

– Mało humoru

Tytuł: LEGO Batman 3: Poza Gotham (ang. LEGO Batman 3: Beyond Gotham)

Producent: Travellers Tales

Wydawca: Warner Bros Interactive/ Cenega

Platforma: PC, PS4, Xbox One, PS3, Xbox 360

Data premiery: 14.11.2014

Cena: około 89 zł (PC), 169 zł (PS3, Xbox 360), 199 zł (PS4, Xbox One)

Język: angielski + polskie napisy

PEGI: 7