Facebook strzelił sobie w stopę

Na początku polecam mały eksperyment: spróbujcie wpisać gdzieś na Facebooku (w tym także na Instagramie i w komunikatorze Messenger) link Tsu.co. Wpisać się da, ale opublikować lub przesłać – już nie. Pojawia się następujący komunikat:
Facebook strzelił sobie w stopę

Sęk w tym, że Facebook nie tylko totalnie zablokował publikację tego linku (samo wpisanie “Tsu” jest już możliwe), ale nawet usunął ponad milion wcześniejszych postów, które ten link zawierały. I w tym momencie panują na temat takiego postępowania dwie opinie.

Z jednej Facebook określa odnośniki do stron Tsu.co jako niebezpieczne, a konkretniej – jako spam. Problem polegać miał na tym, że użytkownicy sieci Tsu.co chętnie promowali swoje posty (wraz z odpowiednimi linkami do nich) na Facebooku, ale w taki sposób, by przekierowywać ruch na strony Tsu.co. Hmmm, zaraz zaraz, czy podobnie nie czynią miliony blogerów, reklamujących swoje strony na Facebooku? Czy podobnie nie postępują wydawcy, czy podobnie nie postępuje CHIP.pl?

I tu dochodzimy do drugiej strony medalu – blogerzy czy CHIP.pl nie są konkurencją dla Facebooka, natomiast Tsu.co już tak. Jest konkurencją mało znaną (przynajmniej do tej pory) szerszemu gronu użytkowników, ale konkurencją niebezpieczną. Dlaczego? Dlatego że, w przeciwieństwie do Facebooka, płaci swoim użytkownikom za wrzucane treści. W przypadku Facebooka wygląda to następująco: wy nam wrzucajcie swoje teksty, zdjęcia, filmy, napędzajcie nam ruch i odsłony, a my w zamian weźmiemy za to 100 procent zysków z reklam. Natomiast Tsu.co zabiera dla siebie 10 procent, 45 procent oddaje twórcy treści, a resztą dzieli się łańcuch znajomych, którzy zaprosili Cię do tej sieci. Nic zatem dziwnego, że posiadacze kont na Tsu.co – często naprawdę ciekawi twórcy treści, np. znani fotografowie, artyści, modelki – wolą przekierować ruch z Facebooka na ten mniej znany portal. To im się po prostu opłaca.

Facebook twierdzi, że odblokuje linkowanie do Tsu.co, jeśli zajdzie w tym portalu jedna zmiana: jego użytkownicy nie będą mogli równocześnie publikować tych samych postów na Tsu i na Facebooku. Tsu broni się, że nie jest to zabronione w regulaminie Facebooka, natomiast w żaden sposób nie płaci ono użytkownikom za promowanie treści na Facebooku (takich działań Facebook rzeczywiście zabrania). W każdym razie naprawdę uzasadnione jest podejrzenie, że Facebook po prostu w sposób radykalny walczy ze swoją konkurencją.

Tylko że ten sposób walki może odbić się rykoszetem. Mało kto słyszał do tej pory o Tsu.co, ale teraz media na całym świecie piszą o tym portalu właśnie dlatego, że jest blokowany przez Facebooka. Trudno o lepszą reklamę.