LEGO Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy – recenzja

LEGO Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy – recenzja

Zmieniają się platformy i oprawa wizualna, co pewien czas twórcy dodają dodatkowe efekty np. angielski dubbing zamiast wymyślonego języka klocków LEGO, ale główna oś zabawy pozostaje niezmienna. Formuła oparta na eksplorowaniu poziomów inspirowanych filmowymi lokacjami, rozwiązywaniu prostych zagadek logicznych i zbieraniu klocków, dzięki którym odblokowujemy trofea, nowe postacie czy pojazdy jest wciąż taka sama. Do gier z serii LEGO zasiadamy najczęściej z dzieckiem czy przyjaciółmi za sprawą lokalnego multiplayera. My bawimy się zawsze równie dobrze, a Traveller’s Tales odcina kolejne kupony. Tak było w przypadku Hobbita, Parku Jurajskiego, czy Harry’ego Pottera. I tak jest również w przypadku najnowszej gry opartej o siódmą część Gwiezdnych Wojen.

Gra rozpoczyna się bitwą o Endor i zniszczeniem drugiej Gwiazdy Śmierci, a więc odnosi się do wydarzeń sprzed “Przebudzenia Mocy”. Zabieg ten ma na celu powiązanie dwóch poprzednich części LEGO: Gwiezdne Wojny z aktualną, co stanowi miły ukłon dla fana serii. Po prologu przechodzimy już do wydarzeń z oryginalnego scenariusza epizodu siódmego. Uczestniczymy tu we wszystkich najciekawszych wątkach znanych ze srebrnego ekranu – bierzemy udział w szturmie na Jakku, pomagamy Finowi i Poe ukraść myśliwiec TIE, latamy Sokołem Millenium czy sabotujemy bazę wojskową Najwyższego Porządku. W sumie mamy okazję zaliczyć 10 długich rozdziałów i epilog, który przenosi nas na wyspę Luke’a Skywalkera.

Na szczęście twórcy nie poszli na łatwiznę i wykazali się nieco większą kreatywnością niż przy poprzednich odsłonach. Po ukończeniu gry, zebrane wcześniej złote klocki mamy okazję wymienić na sześć dodatkowych poziomy odnoszących się do zupełnie nowych, niekanonicznych przygód naszych ulubieńców m.in. polowania na rathtary z Hanem Solo czy szturmu ottegańskiej bazy w skórze Kylo Rena.

Oprawa graficzna jest na najwyższym poziomie i śmiem twierdzić, że jest to jedna z najładniejszych gier LEGO wydanych w ostatnich latach. Lokacje są bardzo bliskie ich filmowym odpowiednikom – tła są szczegółowe i stanowią jak zwykle udane połączenie tradycyjnych konstrukcji z obiektami wykonanymi z klocków LEGO. Nie brakuje tu także humorystycznych elementów znanych dla gier z serii. Ja już chyba się uodporniłam miks poważnych dialogów ze slapstikiem i równie dobrze grałoby mi się, gdyby tych na siłę wciskanych scenek nie było, ale w zamierzeniu to gra dla dzieci i dorosłych więc to raczej ukłon w stronę najmłodszych graczy.

LEGO Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy obfituje także w nowości związane z mechaniką gry. Pierwsza z nich to możliwość budowania z jednej sterty klocków kilku obiektów. Do tej pory automatycznie tworzyliśmy jedną konstrukcję – teraz podnosząc kupkę klocków widzimy przeźroczyste szkielety dwóch czy trzech budowli i wychylając gałkę na padzie wskazujemy, który obiekt pragniemy ukończyć. Pomysł jest w teorii niezły, ale w praktyce miałam wrażenie, że sztucznie wydłuża on czas gry – musimy rozwalać poprzednie konstrukcje, by wybudować kolejne, a jeśli się pomylimy z ich kolejnością, to zgrzytamy ze złości zębami. Muszę też dodać, że technicznie nie jest to dobrze wykonane, czasami gra jakby nie wychwytuje prawidłowo wychylenia gałki i konstrukcja przerywana jest w połowie.

Po drugie mamy możliwość rozegrania kilku bitew na blastery. Wówczas nasi bohaterowie kryją się za osłonami i strzelają w określonego przeciwnika na nasze życzenie. System jest uproszczony, ale sprawia dużo frajdy, gdyż sekwencje ze strzelaniem wprowadzają miłe urozmaicenie od tradycyjnej walki czy fragmentów ze zbieraniem klocków. Jak na Gwiezdne Wojny przystało nie brakuje tu także sekwencji, gdzie możemy usiąść za sterami kultowych maszyn i postrzelać w przestrzeni kosmicznej

Trzecią z nowości jest… polski dubbing. Do tej pory gry z serii LEGO wydawane były z oryginalną, angielską ścieżką dźwiękową pochodzącą z filmów. Teraz dialogi nagrano specjalnie do gry i choć – znów – w teorii powinniśmy się z tego cieszyć, to polski dubbing wypada dość nierówno choć, co ciekawe, wykorzystano tu profesjonalnych lektorów znanych z kinowej wersji – Marcina Dorocińskiego, Weroniki Humaj, Kacpra Kuszewskiego czy Franciszka Pieczki. Miejscami ma się wrażenie, że aktorzy grają bez uczuć, jakby kazano im na szybko odklepać wszystko z kartki. Na to zwrócą jednak uwagę tylko dorośli gracze, dzieciaki z pewnością będą wniebowzięte, że nie muszą czytać napisów.

Poziom zagadek nie odstaje od innych gier z serii LEGO. Kluczem do przechodzenia kolejnych etapów jest odpowiednie wykorzystanie umiejętności naszych bohaterów. Przykładowo droid BB-8 hakuje terminale i otwiera nam bramy, Ray jest zwinna i potrafi wspinać się po odpowiednich ścianach, Fin posiada maskę, dzięki której nie straszne mu toksyny, a C3PO dzięki zdolnościom lingwistycznym wspaniale dogaduje się z obcymi rasami. W sumie do dyspozycji mamy około 200 postaci, nie tylko związanych z najnowszą częścią filmu (np. Darth Vader). Oczywiście odblokowanie wszystkich zajmie nam wiele dodatkowych godzin, podobnie jak wyzbieranie wszystkich mini-zestawów i złotych klocków.

Pod względem technicznym produkcja nie ustrzegła się kilku niedoskonałości. Zdarza się, że tekstura danego obiektu się nie wczyta, albo, że postać sterowana przez AI zatnie się w jakimś miejscu. Dwukrotnie zabrakło także bardziej szczegółowej instrukcji co do zadania i nie było jasne co należy dalej zrobić. Nie są to jednak na tyle poważne bugi, by trzeba było wczytywać poziom.

Podsumowując LEGO Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy to jedna z najlepszych części serii i bez wątpienia obowiązkowa pozycja dla fanów tego uniwersum. Są epickie momenty, kultowe postacie i parę nowości, które świadczą o tym, że twórcy nie spoczywają na laurach i próbują wciąż ulepszać swoje produkcje.

Ocena: 90/100

Plusy:

+ dodatkowe poziomy wykraczające poza filmowy scenariusz

+ duża liczba postaci i pojazdów do odblokowania

+ obecność polskiego dubbingu

+ nowe elementy w mechanice

+ piękna oprawa audio-wizualna

Minusy:

– jakość dubbingu czasami pozostawia sporo do życzenia

– drobne niedoskonałości techniczne