Nightmares from the Deep: The Cursed Heart – recenzja

Nightmares from the Deep: The Cursed Heart – recenzja

Pamiętam jak dziś – w 2012 roku dostałam do recenzji pecetową wersję opisywanej tutaj gry i pomyślałam – “Hę? Gra typu HOPA (Hidden Object Puzzle Adventure)? Ktoś w to w ogóle gra w dzisiejszych czasach?”. Wydawało mi się, że gatunek, który wyrósł z gier przygodowych i kierowany jest do casualowego odbiorcy z uwagi na brak opcji dialogowych i niższy poziom trudności zupełnie nie trafi w mój gust. Ale okazało się inaczej – Polacy pokazali, że jest to nisza, która może zachwycić każdego. Od tamtej pory z miłą chęcią sięgam po gry polskiego producenta i rzadko kiedy bywam zawiedziona. Po nowych tytułach, takich jak Enigmatis 3, wydany niedawno na PC widać bardzo duży progres – zwłaszcza pod kątem samej rozgrywki. Czy zatem remake gry sprzed 4 lat ma w ogóle sens?

Na szczęście – ma! Po pierwsze dlatego, że ręcznie rysowana grafika jest rzadko spotykana na konsolach i od razu da się nią zauroczyć. Obawiałam się nieco jak na dużym ekranie wyglądać będzie produkcja tworzona najpierw na pecety i urządzenia mobilne, ale bez obaw – jakość oprawy wizualnej nie pozostawia nic do zarzucenia. Oczywiście przy cutscenkach da się zauważyć, że animacje postaci nie są rewelacyjne – wszystko jest może bardziej statyczne niż byśmy chcieli, ale wcale nie psuje to klimatu całej opowieści. Tak naprawdę gdybym nie znała całej historii tworzenia gry, nie powiedziałabym, że to starsza produkcja, co zresztą sami możecie zobaczyć po screenach. Taki rodzaj grafiki po prostu się chyba nie starzeje.

Po drugie – o ile na konsoli PS3 mogliśmy wyrwać kilka gier typu HOPA, to na PS4 nie pojawiła się jeszcze żadna taka produkcja. Przygodówki na konsole powstają rzadko, więc jest to łakomy kąsek. Tu warto wspomnieć, że choć gry HOPA dalekie są od klasycznych poin’n’clicków to jednak potrafią dać wiele satysfakcji. W porównaniu do późniejszych gier Artifex Mundi Nightmares from the Deep posiadają stosunkowo wysoki poziom trudności – sekwencje z szukaniem obiektów potrafią dać do wiwatu. Przedmioty są świetnie poukrywane na planszach i trzeba mocno wytężać wzrok by ujrzeć konkretny element. Mini-gier w rodzaju puzzli czy mieszania mikstur nie ma zbyt wiele jak na kilkugodzinną przygodę, ale są one unikalne i z pewnością nie można się przy nich nudzić.

Obawiałam się jak Artifex Mundi rozwiąże problem sterowania na padzie. Na szczęście ładnie z tego wybrnięto – prawym analogiem przesuwamy kursorem jednak jego pole aktywności znacznie rozszerzono do całkiem pokaźnego okręgu. Dzięki temu nie musimy namierzać obiektu co do centymetra. Iksem zatwierdzamy interakcję, natomiast kółkiem wycofujemy się z lokacji (dla mnie bomba – poruszamy się szybciej niż w przypadku sterowania myszką, bo nie musimy umieszczać kursora na dole ekranu). Pod krzyżykiem zaś umieszczono skróty do najpopularniejszych opcji – mapy, dziennika, podpowiedzi i alternatywnej gry w Mahjonga. Do tej ostatniej mam jednak drobne zastrzeżenie – w przypadku zabawy w zdejmowanie parami klocków sterowanie analogiem nie zdaje egzaminu – kursor przesuwa się czasem zbyt opornie, a czasem zbyt szybko. O wiele lepiej wykorzystywałoby się tutaj krzyżyk.

Konsolowa edycja otrzymała polską wersję językową, co pomoże zrozumieć historię opowieści młodszym użytkownikom. Tłumaczenie jest w większości poprawne, choć udało mi się znaleźć brzydkiego “babola”- w jednej z sekwencji HOPA proszono o znalezienie trefla, który tak naprawdę okazał się… maczugą z kolcami (z ang. club to właśnie maczuga lub trefl). Kuleje także angielski dubbing – jest drętwy jak drewniana, piracka noga.

Po ukończeniu głównej przygody, co powinno Wam zająć około sześciu godzin, odblokowuje się dodatkowy, godzinny epizod. Stosunek jakości i długości gry co do ceny (42 zł) jest zatem jak najbardziej adekwatny.

Pomimo tego, że doskonale znałam już całą historię kustoszki Sary Black i jej córki porwanej przez upiornego pirata Remingtona, w dalszym ciągu bawiłam się tak dobrze, jak za pierwszym razem. Mam nadzieję, że Artifex Mundi szybko przeportuje na PS4 i Xbox One nie tylko serię o piratach, ale także ich inne gry. Takich odprężających produkcji, które potrafiłyby utrzymać w zaangażowaniu nie tylko osobę grającą, ale podpowiadającą mu rodzinę brakuje na konsolowym rynku.

Ocena: 80/100

Plusy:

+ oprawa wizualna

+ sterowanie

+ niszowy gatunek na konsoli

+ dobrze wyważony poziom trudności

Minusy:

– drobne błędy w tłumaczeniu

– sterowanie w Mahjongu

– dubbing

– mimika postaci i mało współczesne animacje

Tytuł:

Nightmares from the Deep: The Cursed Heart

Producent:

Artifex Mundi

Platforma:

PS4, Xbox One (wcześniej PC i urządzenia mobilne)

Data premiery:

2 sierpień 2016r.

Język:

polski (napisy)

Cena:

42 zł