Seks i roboty

Seks i roboty
fot. Piotr Sokołowski/ CHIP

fot. Piotr Sokołowski/ CHIP
Właśnie dlatego powstał ten artykuł. Nie mówimy już o jakiejś nieodgadnionej, hipotetycznej przyszłości, ale o rzeczywistości, która już obecnie zaczyna dotyczyć coraz większej części społeczeństwa. Choć oczywiście warto też spojrzeć na to zagadnienie jak na proces, który znajduje się dopiero w fazie początkowej, i – niczym kula na zaśnieżonym stoku – powoli nabiera rozpędu. Tym bardziej lepiej mu się przyjrzeć teraz, zanim zaskoczy nas kolejna, tym razem naprawdę wielka rewolucja seksualną. Bo to będzie prawdziwa rewolucja. A główną rolę odegrają w niej właśnie roboty.
A tak na marginesie – wspomniany wyżej robot, który sprzedawany jest w Japonii w cenie niemal 2000 dolarów za sztukę przez firmę Softbank i z którym nie wolno właścicielom uprawiać seksu, nosi w polskim tłumaczeniu nazwę “Pieprz”. Cóż, rzeczywistość potrafi być ironiczna.

Seksowne roboty Hollywoodu

Jeśli macie już teraz w głowie jakieś wyobrażenia na temat seksu z robotami, to zapewne jest w nich przynajmniej jakiś drobny element romantyzmu i antropomorfizacji – zupełnie niepotrzebnie! Wyobrażenia idą bowiem swoją drogą, a rozwój technologii w taki lub inny sposób związanych z kwestią zrobotyzowanego seksu – swoją. I są to niestety drogi w zupełnie różnych kierunkach. Życie to nie film, technologia także nie. Jak widzi ten temat kultura masowa: książki science fiction, komiksy, a ostatnio coraz częściej filmy? Oczywiście pomysły są różne, ale da się wymienić dwa elementy, które powtarzają się niemal w każdym przedstawieniu bliższych relacji seksualnych lub emocjonalnych między człowiekiem a maszyną. Po pierwsze robot, z którym jakaś osoba nawiązuje relacje zbliżone do tego, co określilibyśmy jako miłość (wraz ze związanymi z tym pocałunkami, pieszczotami czy nawet współżyciem seksualnym), pod względem wyglądu przypomina człowieka. Nikt nie opisuje ani nie pokazuje na filmie seksu z robotem przypominającym ramię z fabryki samochodów czy automatyczną kosiarkę do trawy, bo po prostu wydaje się to zupełnie nieseksowne. A jeśli przeanalizowalibyśmy pod tym kątem japońskie kreskówki z rodziny Anime, to okazałoby się, że występujące w nich roboty ociekają wręcz seksapilem. Ale nie tylko japońskie, bo podobna konwencja obowiązuje przecież także w kulturze zachodniej – wystarczy przypomnieć sobie choćby kultowego już “Łowcę androidów”. A zatem jeśli seks z robotem (w kulturze masowej), to tylko seks z robotem humanoidalnym.

Drugi powtarzający się motyw to niezależna osobowość takiego robota. To sprawa dla odbiorców tak oczywista, że gdy czytają książkę lub oglądają film, w którym ludzki bohater nawiązuje jakąś bliższą relację z robotem, nawet nie przychodzi im do głowy możliwość, że funkcjonuje on na zupełnie innych zasadach niż pojedynczy człowiek. Kultura masowa stawia zazwyczaj znak równości między odrębnym bytem fizycznym – niezależnie od tego, czy jest nim człowiek czy robot – a powiązaną z tym odrębnością osobowościową i intelektualną. A zatem, jeśli seks z robotem (w kulturze masowej), to tylko z robotem posiadającym własne “ja”. Tymczasem rozwój techniki przebiega zupełnie inaczej.

Jeśli chodzi bowiem o aspekt fizyczny, największe szanse na stosunkowo szybką realizację mają takie projekty, które w niczym nie przypominają robotów humanoidalnych, czyli mechaniczne dodatki do rozwiązań z kręgu wirtualnej rzeczywistości. A jeśli chodzi o osobowość robotów i skrywający się za nią termin sztucznej inteligencji, to zdecydowanie prym wiodą teraz rozwiązania chmurowe, w ramach których robot – niezależnie od jego wyglądu fizycznego – wymaga połączenia online i powinien być raczej traktowany jako jeden ze sterowanych zewnętrznie terminali, ze wspólnym “mózgiem” mieszczącym się gdzieś w podziemnej serwerowni.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o zderzenie romantycznego kulturowego spojrzenia na kwestię seksu czy miłości z robotami z brutalną rzeczywistością rozwoju technologii.

Roboty humanoidalne dzisiaj

Dobra informacja jest taka, że są. Naprawdę istnieją i wiele z nich można nawet kupić (najciekawsze przykłady wymieniliśmy obok). Ale seksu w nich tyle co kot napłakał. Nie wyklucza to jednak u ich użytkowników zachowań ocierających się o patologię, i to zapewne na tyle częstych, że deklaracja powstrzymania się od aktów o charakterze seksualnym wymagana przez jednego z producentów robotów jest prawdopodobnie uzasadniona. Współcześnie produkowane roboty humanoidalne trudno uznać za atrakcyjnie seksualne głównie z powodu dwóch ich cech: wyglądu i mechaniki. Pomimo sylwetki mniej lub bardziej zbliżonej do ludzkiej wygląd współczesnych androidów przypomina człowieka co najwyżej w takim stopniu, w jakim Batman przypomina nietoperza. Przy odrobinie dobrej woli można się doszukać pewnych podobieństw, lecz na tym koniec. Zresztą w wielu przypadkach producenci wolą wręcz podkreślać “robotyczność” swoich produktów, zamiast na siłę upodabniać je do człowieka.

Robot Asimo - najbardziej znany humanoidalny robot na świecie

Robot Asimo – najbardziej znany humanoidalny robot na świecie
W przypadku mechaniki wszystko zależy od wymagań, jakie postawimy robotom. Jeśli chodzi o jakikolwiek sposób poruszania się po podłożu (na kółkach lub z wielkim trudem na dwóch nogach), to można mówić już o pewnym sukcesie, podobnie gdy w grę wchodzą kwestie motoryczne rąk związane z chwytaniem i przenoszeniem przedmiotów. Ale kto sądzi, że współcześnie produkowany robot byłby w stanie opanować subtelność i delikatność zachowań ludzkich podczas aktu seksualnego, ten musi mieć bardzo bujną wyobraźnię.
A jak wygląda kwestia “osobowości” i intelektu współczesnych robotów? Pod tym względem z roku na rok dokonuje się ogromny postęp, lecz – jak już było wspomniane – raczej dotyczy to prób stworzenia sztucznej inteligencji opartej na mocy obliczeniowej jednego z superkomputerów. Natomiast samodzielne roboty, które można już kupić, dysponują inteligencją peceta– i to dość starej generacji. Rzecz jasna wiele zależy od oprogramowania, które wykorzystują, a które pozwala na wiele nawet stosunkowo zaawansowanych interakcji (np. rozpoznawanie emocji rozmówcy po brzmieniu jego głosu). Mimo wszystko jest to “osobowość” bardzo ograniczona, zwłaszcza pod względem tego, co najbardziej indywidualne, jednostkowe – charakteru czy emocji. Innymi słowy: jeśli zostawimy na boku patologie, o jakiejkolwiek głębszej relacji fizycznej czy emocjonalnej ze współcześnie produkowanymi robotami nie może na razie być mowy.

Prawie jak prawdziwe

Współczesne sex lalki wyglądają często tak realistycznie, że na pierwszy rzut oka trudno odróżnić je od prawdziwych ludzi.

Współczesne sex lalki wyglądają często tak realistycznie, że na pierwszy rzut oka trudno odróżnić je od prawdziwych ludzi.

Z kronikarskiego obowiązku zajmijmy się jeszcze jedną odmianą robotów (choć w tym przypadku to mocno naciągane określenie), które rzeczywiście wyposażone są w pewne części mechaniczne czy elektroniczne, a które – w przeciwieństwie do poprzedniej grupy – naprawdę służą do uprawiania z nimi seksu. Chodzi o tak zwane sex lalki, znacznie prymitywniejsze od omówionych wyżej robotów, ale mające nad nimi jedną niebagatelną przewagę – rzeczywiście wyglądają niemal jak ludzie. Trzeba uczciwie przyznać, że pod względem fizycznym konstrukcja wielu sex lalek mogłaby zadziwić niejednego inżyniera, zaś pod względem realistycznego wyglądu – rzeźbiarza współpracującego na co dzień z którymś z salonów figur woskowych.

Bo jeśli słysząc termin “sex lalka”, wyobrażacie sobie tanie, nadmuchiwane monstrum, służące raczej jako gadżet do rubasznych dowcipów na wieczorze kawalerskim, to możecie się mocno zdziwić. Najlepsze, a zarazem najdroższe sex lalki kosztują wiele tysięcy dolarów i z odległości kilku metrów prawdopodobnie pomylilibyście je na początku z prawdziwym człowiekiem. Człowiekiem – kobietą albo mężczyzną – bo na rynku są również męskie odmiany lalek. Co ciekawe, popularność zdobywają ostatnio także lalki transgenderowe, które mogą być kobietą, mężczyzną lub w ogóle czymś pomiędzy.
I jeszcze jedna informacja na marginesie: wbrew panującej powszechnie opinii tego typu produkty wcale nie sprzedają się najlepiej w Japonii. “Prawdziwe” lalki (ang: RealDolls) cieszą się największym powodzeniem na czterech rynkach: w Niemczech, Australii, Wielkiej Brytanii i oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Wygląd tego typu “robotów” jest już dopracowany niemal do perfekcji, podobnie zresztą jak wrażenia dotykowe. Najdroższe lalki wykonane są z tworzyw sztucznych na bazie silikonu, z niezwykle realistyczną skórą, szkieletem wewnętrznym oraz “ciałem” odpowiadającym wagą i strukturą prawdziwej sylwetce ludzkiej. Spotykane są też modele z automatycznym systemem podgrzewania do temperatury ciała ludzkiego, choć w większości przypadków zalecane jest ogrzanie lalki dopiero przed aktem seksualnym.

Natomiast jeśli chodzi o stopień zrobotyzowania sex lalek, rzeczywistość przedstawia się ubogo i – jak łatwo się domyślić – wyjątkowo jednostronnie. Pewne elementy sztucznego ciała lalki mogą wibrować lub się poruszać, możliwe jest też wyjmowanie pewnych fragmentów i wymienianie ich na inne, ale we
wszystkich przypadkach chodzi niemal wyłącznie (z wyjątkiem ruszających się oczu i powiek) o kwestie związane z kopulacją. Warto w tym momencie rozważyć kwestię, jak w czasach obecnych prezentuje się możliwość skonstruowania sex lalki, która nie tylko wyglądałaby, ale także poruszała się i zachowywała jak człowiek. W tym przypadku rozwój technologiczny stanowczo nie nadąża jeszcze za wyobrażeniami przedstawianymi w książkach czy filmach science fiction. Mówiąc wprost, roboty humanoidalne nadal znajdują się na etapie, w którym najzwyczajniej w świecie dopiero uczą się chodzić czy posługiwać rękoma. Oczywiście udaje im się to coraz lepiej, czego dowodem jest chociażby genialnie utrzymujący równowagę Atlas firmy Boston Dynamics, ale od nauki chodzenia czy chwytania przedmiotów do seksu droga jeszcze daleka. Naszym zdaniem musi minąć co najmniej kilkanaście lat, zanim coś takiego stanie się możliwe, zwłaszcza jeśli chodzi o mechanikę wszystkich kończyn.
Przypadek Davecata to najsłynniejszy do tej pory związek między człowiekiem a delikatnie zrobotyzowaną, lecz nadal niesłychanie prymitywną lalką.

Przypadek Davecata to najsłynniejszy do tej pory związek między człowiekiem a delikatnie zrobotyzowaną, lecz nadal niesłychanie prymitywną lalką.
Jest jeszcze drugi, społeczny aspekt istnienia “robotów”, jeśli tak – mocno na wyrost – określimy sex lalki, które w niemal doskonały sposób przypominają człowieka. Warto zwrócić na niego uwagę, bo być może zapowiada on trend, który będzie narastał wraz z dalszym rozwojem techniki. Jego jaskrawym przykładem jest mężczyzna o pseudonimie Davecat, który… ożenił się ze swoją sex lalką o imieniu (a jakże, jest też imię i nazwisko) Sidore Kuroneko. Utrzymuje on również bliskie relacje z dwiema innymi lalkami: Eleną Vostrikovą i Muriel Noonan, które dotrzymują towarzystwa jego żonie, w czasie gdy Davecat przebywa poza domem. Nie nam w tym momencie oceniać poziom zdrowia psychicznego tego pana, natomiast mimo wszystko zastanowia używana przez niego argumentacja. Davecat stwierdził bowiem, że do takiego kroku skłoniło go poczucie samotności, a jednocześnie braku zrozumienia ze strony żywych osób. Innymi słowy pojawia się tu mechanizm, w którym relacja z lalką-robotem staje się implantem w przypadku braku umiejętności zbudowania prawdziwych relacji międzyludzkich. W przyszłości taka sytuacja może mieć miejsce coraz częściej, zaś humanoidalne roboty mogą coraz lepiej sprawdzać się w roli takich społecznościowych protez.

Żeby zdać sobie sprawę ze skali zjawiska, warto dodać, że przypadek Davecata nie jest bynajmniej odosobniony. Pojawiła się już (i cały czas rośnie) grupa osób określanych jako iDollatorzy, które traktują sex lalki jako pełnoprawnych towarzyszy życia. Mieszkają z nimi, chodzą na spotkania, po prostu żyją z nimi. Teoretycznie rzecz biorąc, już dziś możliwe jest skonstruowanie robota, który:
będzie wyglądał niemal identycznie jak człowiek (tak jak najlepsze sex lalki)
będzie wyposażony w zaawansowane oprogramowanie, które pozwoli mu wyczuć emocje swojego ludzkiego partnera i przełożyć to na odpowiadające im zachowanie (tym właśnie wyróżnia się, według producenta, wspomniany na początku artykułu robot Pepper)
będzie wyposażony w zautomatyzowaną, zaopatrzoną w kilkadziesiąt silniczków “ludzką” twarz, która jest w stanie oddać wiele ludzkich emocji. Tak jak na przykład robot opracowany na Uniwersytecie w Pizie w ramach projektu o wymownej nazwie FACE (Facial Automaton for Conveying Emotions).
będzie mógł stosunkowo realistycznie poruszać ustami podczas wypowiedzi (prowadzone są tego typu eksperymenty)
nie będzie jednak mógł całym ciałem (a zwłaszcza kończynami) uczestniczyć w akcie seksualnym
nie będzie posiadał prawdziwej odrębnej osobowości ani tego, co określamy jako sztuczną inteligencję. Niemniej nieźle napisany program sterujący może coś takiego w pewnym stopniu symulować.
Jak widać, do pełnego połączenia współczesnej techniki z oczekiwaniami fanów science fiction droga jeszcze daleka, ale wyraźnie widać, że pewne granice zostały już przekroczone, a sukcesy– osiągnięte. Skoro zatem już teraz żyją na świecie ludzie, którzy molestują roboty humanoidalne lub wchodzą w stałe związki z sex lalkami, to o ileż bardziej narastać będzie to zjawisko w miarę rozwoju techniki?

A może cyborg?

Mohammed Abad

Mohammed Abad

Omawiając kwestię seksu w kontekście robotów, nie sposób pominąć istotnego wątku pobocznego – pojawiających się coraz częściej mechanicznych implementacji w ciałach prawdziwych żywych ludzi. Najprostszym tego przykładem jest dość popularne wszywanie czy wstrzykiwanie pod skórę niedużych czipów, które umożliwiają na przykład otwieranie – poprzez zwykłe przyłożenie dłoni – drzwi zabezpieczonych zaawansowanym zamkiem elektronicznym. Popularność w wielu sferach współczesnej popkultury zdobył niejaki Neil Harbisson, przedstawiający się jako artysta i cyborg wyposażony w dodatkowe, trzecie oko, zamocowane bezpośrednio na jego czaszce. Nic dziwnego, że trend ten pojawił się również w dziedzinach związanych z ludzką seksualnością. Niejaki Mohammed Abad został wyposażony w pierwszego na świecie sztucznego, bionicznego penisa. Oryginalny narząd pana Abada uległ zniszczeniu na skutek nieszczęśliwego wypadku, więc lekarze wstawili mu sztucznego penisa, który jest w znacznym stopniu zrobotyzowany. Z jednej strony pokryty jest naturalną skórą pobraną z ramienia, ale z drugiej – ukrywa w worku mosznowym nieduże centrum sterowania. Naciśnięcie jednego przycisku powoduje wzwód penisa, naciśnięcie kolejnego wyłącza “stan gotowości”.

Czysta chirurgiczna… robotyka.

Mechaniczny zawór blokujący przepływ plemników opracowany przez Clemensa Bimeka z Niemiec to także mały krok w kierunku

Mechaniczny zawór blokujący przepływ plemników opracowany przez Clemensa Bimeka z Niemiec to także mały krok w kierunku “cyborgizacji” sfery seksualnej człowieka.

Drugim wartym uwagi wydarzeniem jest prezentacja wynalazku niemieckiego… stolarza. Opracował on specjalny zawór umieszczany bezpośrednio na nasieniowodach, całkowicie wewnątrz ciała mężczyzny, ale tuż przy skórze. Poprzez wyczucie zaworu palcem i odpowiednie jego ustawienie ma być możliwe blokowanie bądź umożliwianie przepływu plemników, a zatem nowa forma antykoncepcji (przyznajmy jednak, że to akurat rozwiązanie wydaje się mocno… analogowe). Jeśli rozwój tego typu ingerencji chirurgicznych w ciało ludzkie będzie się coraz bardziej popularny (a taki trend jest zauważalny), to może się okazać, że nawet sfera seksualna człowieka ulegnie robotyzacji i to bez bezpośredniego udziału robotów.

Seksowna wirtualność

W tym momencie zgłosić zastrzeżenie – co wspólnego ma w ogóle świat wirtualny z istniejącymi realnie robotami i jak się to łączy z zagadnieniami dotyczącymi seksualności człowieka? Otóż ma i to bardzo wiele, a jako dowód pośredni służyć może wzmożona aktywność branży pornograficznej na tym obszarze. Ogromne nakłady finansowe przeznaczane są już teraz na tworzenie wiernych, trójwymiarowych modeli aktorek i aktorów porno, zaś stosowane przy tym technologie nie różnią się specjalnie od tych, jakie wykorzystywano na przykład przy produkcji najnowszej części “Wiedźmina”.
Od strony technologicznej rozwój zagadnień związanych z wirtualną rzeczywistością opiera się głównie na oddziaływaniu na dwa zmysły ludzkie: wzrok i dotyk. My nie będziemy się jednak zajmować tym, co w temacie VR najważniejsze, a zatem różnego typu specjalnymi okularami oddziałującymi na narząd wzroku i zapewniającymi wrażenie oglądania świata w trzech wymiarach.

To ciekawe i bardzo obszerne zagadnienie, lecz na styku wirtualnej rzeczywistości i spraw związanych z seksem nie ma tak naprawdę znaczenia, czy na głowę danej osoby (lub osób) założony jest Oculus Rift, Samsung Gear, HTC Vive czy cokolwiek innego. Ta kwestia jest już dobrze opracowana, w przeciwieństwie do innego arcyważnego zmysłu, który bierze udział w odczuwaniu aktu seksualnego – dotyku. I tu pojawia się bezpośredni punkt styku VR i robotyki. Aby tę wirtualną rzeczywistość odbierać poprzez zmysł dotyku, potrzebne jest skorzystanie z realnie istniejących rozwiązań mechanicznych, czyli w mniej lub bardziej dokładnym znaczeniu – właśnie robotów! Można tu wyróżnić co najmniej dwa grupy mechanizmów, które są w ostatnich latach rozwijane szczególnie intensywnie. Pierwsza grupa to różnego rodzaju rękawice, które pozwalają “dotykać” i “czuć” przedmioty istniejące wyłącznie w świecie wirtualnym. Oczywiście grupa tego typu kontrolerów jest bardzo zróżnicowana – niektóre w ogóle nie przypominają rękawic, ale obsługuje się je dłońmi.

Są również rękawice takie jak Dexmo, zaprezentowane przez firmę Dexta Robotics, wyposażone są w zewnętrzny robotyczny szkielet bezpośrednio odwzorowujący ruchy dłoni w świecie wirtualnym. Ponadto są rękawice, takie jak Hands Omni, które służą do czego innego – przekazywania palcom dłoni wrażenia dotykania przedmiotów, które istnieją w świecie VR. Mimo wszystko, zwłaszcza w porównaniu z zaawansowaniem rozwiązań działających na zmysł wzroku, urządzenia pozwalające oddziaływać na zmysł dotyku zarówno skierowane do świata VR, jak i z niego wypływające – są na razie w powijakach. A przecież mówimy tylko o samych dłoniach, palcach, a nie całym ciele człowieka.

Drugą grupą mechanizmów związanych z VR, która jest w ostatnim czasie dość intensywnie rozwijana, są mechaniczne pochwy i penisy, czyli cała grupa urządzeń określanych jako “zabawki seksualne na dystans”. Nie chodzi bowiem o jakąś kupioną w sex shopie sztuczną waginę, ale zaawansowane połączenie rzeczywistości VR i wzajemnego oddziaływania na siebie dwojga ludzi – symultaniczne przenoszenie ruchów prawdziwego penisa na penisa sztucznego, znajdującego się choćby po drugiej stronie kuli ziemskiej, i równocześne odwzorowanie w sztucznej waginie skurczy prawdziwych narządów płciowych kobiety, połączonej jedynie online i znajdującej się zupełnie gdzie indziej.
Tak, takie rzeczy są już obecnie możliwe, choć często w uproszczonej wersji (bez VR, a jedynie z wykorzystaniem dwóch smartfonów i dwóch “zabawek”). Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by najbliższej w przyszłości pojawiły się rozwiązania integrujące gogle VR, rękawice VR i właśnie “long distance relationship sex toys”, czyli zabawki seksualne na dystans.

Sex lalka zagląda do VR

Swoistym sposobem pójścia na skróty, łączącym zalety wirtualnej rzeczywistości, oprogramowania naśladującego sztuczną inteligencję oraz realistycznie zbudowanej sex lalki, jest projekt o nazwie “Digital Sex Doll”. W tym przypadku osoba zainteresowana tą przyznajmy nieco nietypową odmianą seksu ma do czynienia z rzeczywistością wirtualną, ale jedynie przez odpowiednie gogle. Widzi w nich wirtualną postać kobiety, która – w programie komputerowym to nic trudnego – porusza się, mówi, ma odpowiednią mimikę twarzy. Jednocześnie, obok kobiety wirtualnej, powstała niesamowicie realistyczna sex lalka, wyglądająca dokładnie tak, jak ta w VR, a do tego m.in. ruszająca oczami czy ustami. Innymi słowy w tym rozwiązaniu niepotrzebne jest “wirtualne” oddziaływanie na dotyk przez jakieś rękawice – ręce i całe ciało mężczyzny zainteresowanego tego typu aktywnością seksualną dotykają lalki, natomiast przed oczyma ma rzeczywistość wykreowaną wirtualnie.

Osobowość wirtualnej kochanki

Wszystkie wymienione do tej pory sposoby realizacji koncepcji seksu z robotami (nie licząc ludzi-cyborgów) łączą się z daleko idącym kompromisem w zakresie osobowości i inteligencji takiego zmechanizowanego partnera. Dlatego warto, choćby na marginesie, wspomnieć o dwóch najbardziej znanych zaawansowanych wirtualnych asystentkach, rozwijanych przez takie potęgi technologiczne jak Apple i Microsoft. Chodzi oczywiście o Siri i Cortanę.
Znów – chodzi o przynajmniej teoretyczną możliwość wykorzystania takiej wirtualnej asystentki jako osobowości zaimplementowanej w jak najlepiej skonstruowanym robocie humanoidalnym, o wyglądzie zapożyczonym od sex lalki. Czy taka imitacja osobowości (bo mówienie o prawdziwej sztucznej inteligencji byłoby jednak nadużyciem) nadawałaby się do tego, by nawiązać z nią zaawansowaną, głęboką relację emocjonalną, będącą dla wielu osób warunkiem niezbędnym do uzyskania satysfakcjonującego współżycia seksualnego? Odpowiedź jest zdecydowanie pozytywna, a udzielił jej nam… sam Microsoft. Analiza treści pytań kierowanych do Cortany ujawniła bowiem, że znaczna część z nich to pytania o charakterze intymnym. Mówiąc bardziej wprost: tak jak wspomniany na początku robot Pepper, również Cortana doświadczyła molestowania seksualnego, z tym że miało to miejsce wielokrotnie częściej i odbywało się wyłącznie “przez uszy”. Sprawa jest na tyle poważna, że Microsoft zapowiedział już przygotowanie dużej aktualizacji zachowania Cortany, która będzie dzięki niemu w stanie w dużym stopniu bronić się przed tego typu sytuacjami – gwałtownie kończyć rozmowę, symulować złość, a nawet w dość niegrzeczny sposób “odcinać się” nachalnemu rozmówcy. Nie wiadomo tylko, czy nie przyniesie to skutków odwrotnych od zamierzonych, jeszcze bardziej pobudzając osobników, którzy lubią, “gdy kobieta udaje nieprzystępną”.
Czemu Cortana, a nie Siri? Najważniejszy wydaje się fakt, że użytkownicy poniekąd wiedzą, jak wygląda. Oficjalnie asystentka Microsoftu nie ma wprawdzie żadnej postaci, jednak wiadomo, że powstała na wzór bohaterki z gry Halo. Dodajmy, bardzo seksownie wyglądającej bohaterki.

Dewiacje, zboczenia, patologie

W tym artykule skupiliśmy się głównie na technologicznej stronie zagadnienia seksu z robotami, ale mamy świadomość tego, że są również inne, nie mniej istotne kwestie, które się z tym wiążą. Przede wszystkim otwartym pozostawiamy pytanie, czy utrzymywanie kontaktów seksualnych z robotami (w jakiejkolwiek postaci) jest w ogóle zachowaniem normalnym. Równie problematyczny jak spojrzenie na poszczególne jednostki jest także szerszy kontekst społeczny takiego zagadnienia – to, w jaki sposób zmieni się świat, w którym seks z robotami będzie nie tylko możliwy, ale i akceptowany. Na razie wydaje się nam to (na szczęście) jeszcze odległe, ale jak powiedział jeden z popularnych obecnie futurologów – doktor Ian Pearson – zmiana nastawienia społecznego może nastąpić bardzo szybko. Mechanizm jest prosty: wystarczy, aby jeden bądź kilku celebrytów, w celu zyskania chwilowej sławy, pochwaliło się tego typu zachowaniami, by również inni ludzie zaczęli je stopniowo akceptować i naśladować. Cóż, nie można temu rozumowaniu odmówić prostej, brutalnej wręcz logiki.
Ten sam doktor Ian Pearson w dużym raporcie pod tytułem “Przyszłość seksu” przewiduje, że już w roku 2050 współżycie seksualne z robotami będzie bardziej popularne niż seks z człowiekiem. Wprowadza także termin “robotofilii”, do którego powinniśmy się być może już zacząć przyzwyczajać. Znacznie wcześniej – w ciągu najbliższych kilkunastu lat – ma się według doktora Pearsona spopularyzować seks w rzeczywistości wirtualnej.
Niezależnie zatem od tego, jak każdy z nas ocenia tego typu zachowania od strony moralnej czy wpływu na społeczeństwo, fakty są takie, że kolejna rewolucja seksualna nadciąga. Tak naprawdę już się rozpoczęła. A najważniejsze są w niej właśnie roboty.