FELIETON: listy z ambasady a wizyta ABW

Pamiętam, jak kilka lat temu pewien starszy profesor powiedział, że dobrzy ludzie nie garną się do polityki. To daleko idące uproszczenie, ale jeśli ktoś sądzi, że polityka, zwłaszcza międzynarodowa, to gra ideałów, ten jest naiwny. To nieustanna walka o wpływy. Zawodnikami zawsze są najsilniejsze w danym momencie historii państwa, a teatrem zmagań przez wiele lat były (jak choćby podczas Zimnej Wojny) mniejsza państwa, których to rękoma ucierano nosa rywalowi. Czy jest cokolwiek, co każe nam przypuszczać, że ostatnie rewelacje o chińskich “szpiegujących nas” firmach, są czymkolwiek innym niż efektem politycznych rozgrywek?
flaga USA i Chin
flaga USA i Chin

Wiedza to władza. Ale niewiedza, niestety, nie oznacza jeszcze braku władzy.
Niels Bohr, duński fizyk, laureat Nagrody Nobla

Politycy zawsze są kuszeni wizją większej władzy, a w świecie opierającym się o dane to wiedza o niej decyduje. Trudno więc o bardziej nęcący polityczne zwierzęta kąsek niż współczesne technologie informatyczne. Te są w stanie dostarczyć niezwykle obfitych informacji o wyborcach, przeciwnikach politycznych, a także nieprzyjaznych (ale też tych sojuszniczych) państwach.

Huawei jest na rynku smartfonów numerem dwa. W 2018 roku wyprzedziło Apple’a (fot. Huawei)

To pewne, że żyjemy w cieniu…

…narastającego konfliktu między Chinami (rosnącą potęgą) i USA (tzw. stary hegemon). Na szczęście na razie nie widać szczególnego ryzyka zaognienia się tego konfliktu na tyle, by przerodził się w działania militarne. Jakby jednak nie patrzeć, w kategorii działań politycznych, a, przede wszystkim, gospodarczych, to już właściwie otwarta wojna. Olbrzymią rolę odgrywają w niej nowoczesne technologie. Kiedy bowiem prowadzi się wojnę bez jednego wystrzału, to właśnie firmy technologiczne są tymi, które dostarczają “amunicję”. Są nią m.in. dane dotyczące polityków, największych przedsięwzięć gospodarczych i technologicznych “wroga” czy wreszcie same technologie.

Nie muszę nikomu tłumaczyć, jak realna stała się kolejna w dziejach ludzkości, w wymiarze rzeczywiście globalnym, pułapka Tukidydesa, kiedy ład geopolityczny zbudowany na dominacji jednej siły zaczyna na naszych oczach się zmieniać. Nie będzie dla nikogo odkryciem, kiedy powiem, że ta dynamiczna dziś równowaga za chwilę może zamienić się w bardzo dynamiczną nierównowagę i dotyczy dziś tych dwóch wielkich aktorów na scenie globalnej, czyli Chin i USA.
Donald Tusk, 10 listopada 2018 na “Igrzyskach Wolności” w Łodzi

Trudno się więc dziwić, że chińskie firmy produkujące sprzęt telekomunikacyjny znalazły się na celowniku amerykańskiej administracji. Nawet, jeśli nie prowadzą działalności wywiadowczej, to z pewnością mają wszelkie narzędzia ku temu, by ją prowadzić. Podobnie zresztą, jak Google, Microsoft czy Apple. Producenci systemów operacyjnych, ale też twórcy telefonów w ogóle, są w szczególnej pozycji by pozyskiwać informacje bez wiedzy i zgody użytkownika. Mówiąc więc o “szpiegujących Chińczykach” powinniśmy pamiętać, że o “szpiegujących Amerykanach”. I prawdę mówiąc zwykły, szary obywatel nie powinien z tego powodu czuć się przesadnie zagrożony.

Kiedy technologia służy wywiadom, to możemy mówić o naturalnym stanie rzeczy (w końcu high-tech zawsze był obecny w działalności służb). Kiedy jednak politycy zaczynają majstrować przy technologii, sprawa robi się poważna i wychodzi przy tym z cienia, w którym zwykle podobne tematy są skrzętnie ukrywane. Każde takie wyjście też jest sygnałem. Przykład? Proszę bardzo.

Ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher, skutecznie dba o amerykańskie firmy w naszym kraju. Nie ma wątpliwości, że siła dyplomacji amerykańskiej w Polsce jest ogromna. Jeśli konflikt między USA i Chinami zaostrzy się, nie ma wątpliwości, że Polska nie zachowa neutralności (fot. pap)

Dyplomatyczne grożenie palcem

Kilka dni temu “Fakt” udostępnił treść listu, którym ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher, przywołała do porządku polski rząd, a konkretnie ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka. W liście pani ambasador czytamy: “Nie mogę zrozumieć, dlaczego Polska rozważa taki krok: zakaz działalności na polskim rynku dla jednej z największych firm technologicznych spowoduje, bez wątpienia, mrożący efekt na przyszłe inwestycje w tym sektorze”. Chodzi oczywiście o ustawę, która oznaczałaby koniec Ubera w Polsce. Zmusiłaby ona amerykańską firmę do wpisywania każdego pośrednika do KRS lub ewidencji działalności gospodarczej. Każdego kierowcy czy dostawcy w Uber Eats także. Amerykańska ambasador po prostu zadbała o amerykańskie interesy? Owszem.

Jak to się jednak dzieje, że taki list trafia do gazety o dość specyficznej reputacji? I to w czasie, gdy polskie ABW dokonuje aresztowania dyrektora handlowego Huawei Polska. Przypadek, zbieg okoliczności? Możliwe. Nie można jednak wykluczyć, że to jasne opowiedzenie się za USA. Z jednej mamy strony przychylenie się do głosu sojusznika zza oceanu, z drugiej cios w największą chińską firmę technologiczną. Dla amerykańskiej administracji to sytuacja typu win-win. Sprawa z listem tylko ukazuje, jak republikańska administracja dba o amerykańskie przedsiębiorstwa (jak wiemy, “America First”), a przy okazji ujawnia jak silną pozycję w Polsce ma USA. A co jeśli pewnego dnia ambasada USA oznajmi, że oczekuje zakazu stosowania sprzętu sieciowego z Chin? Rodzimych operatorów czekają wówczas niemałe inwestycje, a my pożegnamy takie perełki jak Xiaomi Pocophone F1 czy Honor Play.

Wcześniej działania przeciw Huawei podejmowały inne kraje związane sojuszem z USA. Australia, Kanada, Japonia, a w Europie ostatnio Czechy. Teraz miałaby to być także Polska. W bardziej ostrożnych (lub mniej zależnych od Wuja Sama) Niemczech i Francji działaniom Huawei po prostu się usilnie przygląda, bez spektakularnych, pokazowych ruchów. Pewne jest jedno: wojna handlowa między USA i Chinami trwa w najlepsze. Czy raczej najgorsze, bo jeśli ktoś może na niej stracić, to użytkownicy. | CHIP