TEST: Mini Hatch 3D Cooper SD – mariaż klasyki i nowoczesności

Samochody marki Mini charakteryzuje doskonała rozpoznawalność. Tego auta, bez względu na to, na którą generację patrzymy, nie sposób pomylić z jakimkolwiek innym autem. Mini towarzyszy nam już od 60 lat (notabene: firma BMW ogłosiła 16 lutego br. wprowadzenie do swojej oferty limitowanej serii Mini 60 Years Edition). Pierwsze, małe autko pod marką Mini wyprodukowała w 1959 roku brytyjska kompania British Motor Corporation. Firma ta produkowała Mini do 1968 roku. Później marka przechodziła do rąk innych brytyjskich producentów. Najpierw produkcją Mini zajął się British Leyland, potem – znany również i w Polsce – Rover.
Mini Hatch 3D

Mini Hatch 3D nie jest wcale taki “mini” (graf. Mini)

Mini
Morris Mini-Minor – rocznik 1959 (fot. Mark Brown / Wikimedia).

W 1994 roku niemiecki koncern BMW kupił firmę Rover Group wraz z całym jej majątkiem, w tym również marką Mini. Jednak Bawarczycy nie od razu rozpoczęli produkcję Mini. Dopiero w 2001 roku z taśm produkcyjnych BMW zjechał pierwszy Mini skonstruowany i wyprodukowany właśnie przez BMW, a nie przez inżynierów przejętych, brytyjskich firm. Niemcy odpowiednio zadbali o markę, nie mieli zresztą innego wyjścia. 18 grudnia 1999 roku na gali Car of The Century w Las Vegas ogłoszono pięć najbardziej wpływowych aut XX wieku. Brytyjskie Mini uplasowało się na drugim miejscu zaraz za symbolem ery motoryzacji – Fordem T – pierwszym, masowo produkowanym autem w historii.

Przyznacie, że zabranie się za produkcję samochodu, może nie imponującego rozmiarami czy technologią, ale z pewnością kultowego, wiązało się z pewną odpowiedzialnością. BMW jednak poradziło sobie z tym zadaniem znakomicie. My mieliśmy okazję przyjrzeć się najnowszej, poliftingowej generacji nowego Mini.

Mini Hatch 3D Cooper SD na pierwszy rzut oka

W nasze ręce trafił Mini Hatch 3D Cooper SD, czyli trzydrzwiona wersja Mini Hatch, usportowiona (Cooper), wyposażona w wysokoprężną, czterocylindrową jednostkę napędową o pojemności skokowej 1995 cm3. Zamontowany poprzecznie z przodu silnik diesla pozwala uzyskać moc do 170 KM (przy 4000 obr./min). Maksymalny moment obrotowy wynosi 360 Nm w zakresie od 1500 do 2750 obr./min). Za przeniesienie mocy i momentu obrotowego generowanego przez silnik na przednią oś odpowiada w tym przypadku sportowa automatyczna skrzynia biegów.

Mini z taką jednostką napędową wg producenta jest w stanie rozpędzić się do 225 km/h, przy czym pierwszą setkę auto uzyskuje już po 7,2 sekundy. To niezły wynik, ale gdy mam na uwadze, że jest to auto promowane jako usportowione (Cooper), to warto wiedzieć, że np. nowy VW Polo GTI, okaże się autem szybszym, choć – z oczywistych względów – zdecydowanie bardziej nudnym.

Mini Hatch 3D Cooper SD
Mini Hatch 3D Cooper SD – egzemplarz testowy; z jednej strony od brytyjskiego protoplasty odróżnia go wszystko, z drugiej – doskonale widać, że to Mini (fot. Wintermute / CHIP).

Mini nie jest tanie. W końcu to tak naprawdę BMW. A przyznacie, że “tanie BMW”, zwłaszcza, gdy mowa o aucie nowym, to oksymoron. Za najtańsze 3-drzwiową wersję trzeba zapłacić od 82 100 zł. Za podstawową wersję opisywanego tu auta w salonach Mini życzą sobie 123 400 zł (z manualną skrzynią biegów; z automatem wersja podstawowa jest droższa o 1984 zł i kosztuje 125 384 zł). Sporo, prawda? Ale to nic w porównaniu z ceną bogato wyposażonego egzemplarza testowego – 190 267 zł. Najwyższy czas zatem przyjrzeć się dokładnie, za co w tym przypadku płacimy – zaczynając od wyglądu zewnętrznego.

Mini Hatch 3D Cooper SD – nie pomylisz z żadnym innym

Zacznijmy od tego, że najnowsze Mini, nawet w swoim najmniejszym, 3-drzwiowym wydaniu, wcale nie jest takie “mini”. Spójrzcie na wymiary:

Mini Hatch 3D od boku

Mini Hatch 3D od przodu
Mini Hatch 3D nie jest wcale taki “mini” (graf. Mini)

Ten “niewielki” pojazd ma 385 cm długości – zaledwie 15 cm brakuje mu do 4 metrów, a rozstaw osi przekracza 2,5 metra. Oznacza to, że w stosunku do swojego brytyjskiego protoplasty Mini urosło i to sporo. Dla porównania, klasyczny model Mini Mark I miał rozstaw osi 2040 mm. Niemal pół metra mniej. Zresztą jeszcze pierwsza generacja nowego Mini, produkowanego już przez BMW była również sporo mniejsza. Trzydrzwiowy Mini Hatch pierwszej generacji, z początków XXI wieku miał 3597 mm długości. Tylko w tym momencie pojawia się pytanie, czy zwiększenie gabarytów i – siłą rzeczy – masy pojazdu, nie wpłynęło negatywnie na jego prowadzenie? Spotkałem się z opiniami osób, które testowały przedliftingową III generację nowego Mini, że auto prowadzi się ponoć gorzej. BMW wzięło sobie jednak do serca uwagi testerów i klientów i w najnowszym wydaniu nie tylko wprowadziło nowe skrzynie biegów (7 i 8-biegowy Steptronic), ale też poprawiło trakcję, przez co prowadzenie najnowszego Mini jest znowu bardzo bezpośrednie.

Gdy patrzymy na to auto, trudno dostrzec, co się zmieniło w porównaniu z trzecia generacją tego samochodu. Z zewnątrz istotnie niewiele, ale jest parę zmian. Przede wszystkim uwagę przykuwają charakterystyczne, przednie reflektory LED do jazdy dziennej w kształcie koła oraz nowe reflektory diodowe z matrycowymi (4 strefy), automatycznymi światłami drogowymi. To zmiana znacząco podnosząca bezpieczeństwo podróży w nocy poza miastem. Wcześniejsze wersje Mini matrycowych świateł drogowych nie miały.

Niemcy przygotowali pojazd, który wydaje się być bardziej brytyjski niż Królowa Elżbieta. Już sama sylwetka kojarzy się z brytyjskim protoplastą, ale nie zabrakło też dodatkowych smaczków, takich jak chociażby specyficznie wystylizowane tylne światła LED, które razem tworzą doskonale rozpoznawalny wzór Union Jack, czyli brytyjskiej flagi. W testowanym egzemplarzu diodowe były również reflektory przeciwmgielne, stanowiące jeden z licznych składników opcjonalnego pakietu wyposażeniowego John Cooper Works Trim (19 231 zł). Charakterystyczny, zielony lakier, nazywa się oczywiście British Racing Green Metallic, również stanowi opcjonalne wyposażenie, kosztujące 2206 zł. Byłbym zapomniał, za białe pasy na pokrywie silnika, także trzeba dopłacić (486 zł). Dopłaty nie wymaga natomiast biały dach i białe lusterka zewnętrzne. Inna sprawa, że w testowanym modelu dach był nie tylko biały, ale i szklany, panoramiczny, co kosztuje dodatkowe 3968 zł. Również zauważalna na pierwszy rzut oka przyciemniana tylna szyba i również przyciemniane boczne szybki z tyłu to opcja za 1321 zł.

Jeżeli chodzi o wyposażenie technologiczne widoczne w nadwoziu auta, naszej uwadze nie uszły czujniki zbliżeniowe wspomagające manewrowanie i parkowanie (opcja za 3485 zł), a także ukryta nad tylną rejestracją kamera cofania (opcja za 1501 zł). To jednak, jak się później okazało, zaledwie zalążek elektronicznego rozpasania, jakie oczekuje na właściciela Mini w jego wnętrzu. Zajrzyjmy tam do środka.


Na kolejnej stronie wnętrze, ekrany i elektronika.

Wnętrze: cyfrowe i komfortowe – o ile siedzisz z przodu

Facelifting nadwozia najnowszego Mini można określić jako kosmetyczny. To jednak nie dziwi, BMW, od kiedy samodzielnie zajęło się konstrukcją przejętej, legendarnej marki, nie chciało zbytnio modyfikować wzornictwa popularnego klasyka. Co innego jednak wnętrze. Spartańskie wnętrza pierwszych Mini to już przeszłość. Teraz w środku jest zaskakująco nowocześnie i wygodnie. Wejście do pojazdu nie wymaga w ogóle używania kluczyka. Wynika to z opcjonalnego tzw. dostępu komfortowego  (1279 zł), czyli funkcji automatycznego odryglowywania drzwi, gdy klamki dotknie osoba mająca kluczyk do auta.

Cechą wyróżniającą design wnętrza najnowszego Mini są wszechobecne koła i okręgi we wszelkich odmianach i kolorach. Okrągły jest charakterystyczny kluczyk, okrągłe głośniki w drzwiach (testowany pojazd wyposażono w opcjonalny system nagłośnieniowy Hi-Fi Harman Kardon, dostępny w cenie 3485 zł)  i klamki, okrągły ekran w konsoli centralnej, okrągła deska rozdzielcza, na której wskaźniki to – jakżeby inaczej – nachodzące na siebie okręgi. Widoczne od razu na pierwszy rzut oka po otwarciu drzwi auta, charakterystyczne siedzenia ze skóry Chester Malt Brown, to część wspomnianego wcześniej pakietu wyposażeniowego John Cooper Works Trim. Przednie fotele są wygodne, zapewniają dobre trzymanie boczne, mają nawet wysuwane podparcie podudzia, co przydaje się podczas dłuższej podróży. Niestety, nie ma tu regulacji automatycznej foteli. Kierowca i pasażer z przodu mogą regulować manualnie wysokość siedziska czy kąt pochylenia oparcia, a i ta funkcja jest wyposażeniem opcjonalnym, składnikiem wspomnianego pakietu John Cooper Works Trim. Podobały mi się wewnątrz pojazdu widoczne gdzieniegdzie elementy stylistyczne przypominające splot włókna szklanego (np. nad schowkiem, przed fotelem pasażera, czy za wskaźnikiem poziomu paliwa na desce rozdzielczej przed kierowcą).

Mini Hatch 3D Cooper SD to auto na pewno z charakterem, ale nie dla tych, którzy w podróż zabierają sporo bagażu. Bagażnik testowanego Mini jest co prawda nieco większy niż w starszej generacji Mini produkowanego przez BMW, ale pojemność na poziomie 211 litrów trudno uznać za rewelację (dla porównania, niedawno przez nas testowana mała Škoda Citigo Style miała bagażnik o pojemności 251 litrów). Co prawda możliwe jest np. maksymalne wyprostowanie oparć tylnych foteli (nie życzę nikomu siedzenia na takim fotelu z tyłu Mini), co ułatwia ustawienie w bagażniku większych, prostopadłościennych przedmiotów takich jak np. walizka czy niezbyt duże pudełko. Nie zmienia to jednak faktu, że miejsca na bagaż jest tu bardzo mało. Ratować się można złożeniem tylnych foteli, co zwiększa przestrzeń bagażową do 731 litrów.

Wersja poliftingowa może być za to wyposażona w indukcyjną ładowarkę do smartfona, jest ona umieszczona w otwieranym podłokietniku kierowcy. Oprócz tego testowany egzemplarz był wyposażony w konsoli centralnej z przodu w gniazdko 12 V (tzw. “gniazdko zapalniczki”) oraz dwa złącza USB. Zatem energii dla telefonów kierowcy i pasażera powinno wystarczyć.

Mini Hatch 3D Cooper SD – kokpit, ekrany i komunikacja

Gdy zajmiemy miejsce w wygodnym fotelu kierowcy, przed oczami mamy kolejną nowość w wersji poliftingowej Mini. Chodzi o wielofunkcyjną kierownicę, która w testowym egzemplarzu miała jeszcze efektowne skórzane obszycie (pakiet John Cooper Works Trim). Za pomocą tej kierownicy możemy m.in. uruchamiać adaptacyjny tempomat współpracujący z wbudowanym w ten pojazd radarem i kamerą analizującą to co się dzieje z przodu pojazdu, albo klasyczny ogranicznik prędkości. Oprócz tego mamy po lewej stronie jeszcze przyciski ustawiające automatyczną odległość pomiędzy Mini, a pojazdem poprzedzającym. Adaptacyjny tempomat w Mini pracuje od prędkości wyższej od 30 km/h. To niby nic nadzwyczajnego, gdyż tak jest w wielu autach, ale w połączeniu z automatyczną kontrolą prędkości ma w tym przypadku pewne konsekwencje, do których jeszcze wrócę. Z prawej strony kierownicy znajdują się przyciski sterujące funkcjami telefonicznymi, zmieniające widok na ekranie systemu inforozrywki w konsoli centralnej, regulację głośności, możliwość zmiany kanału radia czy np. aktualnie odtwarzanego utworu z usługi Spotify uruchomionej na sparowanym z pokładową elektroniką smartfonie kierowcy. Obecność automatycznej skrzyni biegów uwalnia kierowcę od samodzielnej zmiany przełożeń, ale gdyby ten miał życzenie samodzielnie przerzucać biegi, może to zrobić za pomocą zamieszczonych przy kierownicy łopatek zmiany przełożeń. Niech Was nie zmyli widoczny na poniższych zdjęciach, umieszczony na kierownicy przycisk z naszkicowaną buźką. Oczywiście oznacza on aktywację mechanizmu rozpoznawania mowy, który działa świetnie o ile płynnie mówimy językiem Szekspira (bądź kilkoma innymi, ale – niestety – nie polskim). Jeżeli chcemy korzystać z interfejsu głosowego, jest to możliwe po przełączeniu języka całego systemu na angielski (lub jeden z języków zgodnych z funkcją rozpoznawania mowy). Tak długo jak systemem interfejsów pokładowych pozostaje polski, dyktowanie poleceń i komunikacja głosowa z autem nie jest możliwa.

Nowością w Mini jest nowy, stale połączony z siecią system inforozrywki. Do niego jeszcze wrócimy, tutaj skupię się na jego głównym wyświetlaczu, czyli dość dużym monitorze umieszczonym w konsoli centralnej. Obraz jest dość wysokiej rozdzielczości, a cały monitor opasany jest kolistym pierścieniem (koła jako zabieg stylistyczny w tym aucie znajdujemy niemal wszędzie), który oprócz walorów estetycznych, pełni też rolę dodatkowej komunikacji wizualnej. Przykład widoczny jest na poniższym wideo:

https://youtu.be/S5Ixq9g6cWE

Wewnątrz okręgu okalającego wspomniany ekran systemu inforozrywki w Mini (systemu Mini Connected), producent umieścił listwę z diodami LED RGB, za pomocą której samochód może wyświetlać informacje np. o głośności, ustawieniach aktualnie regulowanego parametru (np. balansu dźwięku, jak na powyższym filmie), obrotach silnika, pokazywać odległość do najbliższego punktu nawigacyjnego (coraz krótszy pasek LED) i wiele, wiele więcej. Wykorzystanie paska LED okalającego ekran nie tylko jako świetlistego zdobnika, ale również jako dodatkową warstwę komunikacji wizualnej uważam za świetny pomysł.

Kolejnym elektronicznym elementem wyposażenia uzupełniającym warstwę informacyjną auta (czyli urządzenia i funkcje dostarczające kierowcy i pasażerom informacji o otoczeniu, funkcjach pojazdu itp.) jest oczywiście tablica rozdzielcza. Tutaj Mini zastosowało analogowy zestaw wskaźników uzupełniony o cyfrowe, w pełni konfigurowalne wskaźniki. To kierowca decyduje czy np. w ramce LCD widocznej pod prędkościomierzem ma być wyświetlana np. średnia prędkość, średnie zużycie paliwa czy inne parametry. Kolejnym ekranem w jaki wyposażony był egzemplarz testowy Mini Cooper SD był wyświetlacz HUD w postaci przezroczystej płytki wysuwającej się z kokpitu przed oczami kierowcy. Zakres informacji prezentowanych na ekranie HUD zależy od aktualnie aktywnych funkcji pojazdu, ale może być całkiem spory. Np. w trakcie korzystania z wbudowanych w Mini systemów asystujących i adaptacyjnego tempomatu, na wspomnianym ekranie zobaczymy m.in. aktualnie rozpoznaną (analiza znaków drogowych) dopuszczalną prędkość ew. inne zakazy (np. zakaz wyprzedzania), bieżącą prędkość pojazdu, nastawy tempomatu, wskazania asystenta utrzymania pasa ruchu, odległość do najbliższego punktu nawigacyjnego na ustawionej w nawigacji trasie itp.

Kokpit Mini, mimo że znacznie nowocześniejszy niż w starszych wersjach, nie został pozbawiony fizycznych przycisków i przełączników. Wręcz można napisać, że stanowią one o klasycznym stylu tego pojazdu. Przycisk Start/Stop uruchamiający silnik, czy przyciski uaktywniające m.in. asystenta parkowania, sterujące kontrolą trakcji czy przełączające pomiędzy trzeba dostępnymi w tym aucie trybami prowadzenia (Green, Mid i Sport) wyglądają bardzo fajnie, jednoznacznie kojarząc się z przełącznikami w autach sportowych.

Na kolejnej stronie rozbudowana inforozrywka

Mini Hatch 3D Cooper SD – rozbudowana, pokładowa inforozrywka

Po raz pierwszy Mini otrzymuje system inforozrywki, który w standardzie jest już stale podłączony z internetem za pomocą modułu z kartą SIM wbudowanego fabrycznie w systemy elektroniczne pojazdu. System pokładowy Mini jest wspólny dla całej serii najnowszych aut tej marki, znajdziemy go zatem nie tylko w testowanym przez nas Mini Hatch 3D Cooper SD, ale również w Mini Clubman, Mini Countryman, wersji Cabrio czy wersji pięciodrzwiowej Mini Hatch 5D.

Generalnie system Mini Connected zapewnia posiadaczowi Mini dostęp zarówno do funkcji rozrywkowych, komfortowych, jak też do informacji o pojeździe, trasie, nawigacji, sytuacji na drodze itp. System ten zapewnia także łączność telefoniczną, odbiór SMS-ów czy maili za pośrednictwem pokładowej inforozrywki i wiele, wiele więcej. Główne menu systemu widoczne na 8,8-calowym ekranie w konsoli centralnej podzielone jest na sześć głównych modułów: Nawigacja, Moje Mini, Mini Connected, Powiadomienia, Komunikacja oraz Media/Radio.  W każdym z tych modułów oprogramowanie wbudowane w system auta daje dostęp do wielu różnych, konfigurowalnych opcji powiązanych tematycznie. Wszystkie ustawienia jakich dokonamy w elektronicznym systemie komputerowym Mini, możemy przypisać do jednego z trzech wbudowanych profili kierowców. Dzięki temu, w sytuacji, gdy z tego samego pojazdu korzystają np. dwie osoby, każda z nich może mieć auto ustawione “pod siebie”.

Oprogramowanie wbudowane w nowe Mini pozwala konfigurować funkcje pojazdu w dość szerokim zakresie, komputer pokładowy dostarczy również informacji np. o poziomie oleju bez konieczności zaglądania pod maskę. Za pośrednictwem tego systemu, o ile tylko samochód był serwisowany we właściwy sposób, możemy podejrzeć również historię serwisową pojazdu, kiedy i przy jakim przebiegu pojazdu były wykonywane jego przeglądy. Wbudowany system powiadomień może informować kierowcę o nieodebranych połączeniach (przychodzących na sparowane z samochodem smartfony), wiadomościach generowanych przez producenta pojazdu (np. o akcjach serwisowych), wiadomościach e-mail, czy SMS-ach.

Warto tu jeszcze dodać, że system elektroniczny Mini, oprócz ekranu dotykowego, interfejsu głosowego (nie działającego niestety po polsku), kierownicy wielofunkcyjnej, czy paneli z przyciskami na konsoli centralnej, udostępnia jeszcze jeden sposób wprowadzania informacji do komputera pokładowego. Na przykład wyszukując nazwę ulicy możemy wybierać poszczególne litery alfabetu za pomocą kółka kontrolera Mini Touch umieszczonego przed gałką automatycznej skrzyni biegów, ale można też ręcznie wpisać potrzebną nam nazwę ulicy wykorzystując palec oraz gładką powierzchnię wspomnianego kołowego manipulatora. Powierzchnia Mini Touch reaguje na dotyk i jest w stanie rozpoznać kreślony przez kierowcę kształt liter. Z oczywistych względów rozwiązanie to przeznaczone jest raczej dla osób praworęcznych. Dzięki stałej łączności Mini ze światem, wbudowany system nawigacyjny uwzględnia aktualne natężenie ruchu, czy wydarzenia drogowe (remonty dróg, zmiana organizacji ruchu, wypadki i inne zdarzenia drogowe, czasowe objazdy itp.) dopasowując optymalną trasę do faktycznych warunków na drodze do ustawionego celu. O tym, że za pomocą pokładowego komputera możemy czytać wiadomości ze świata, czy uzyskiwać informacje o pogodzie nie ma co pisać – to cecha typowa dla wszystkich samochodów, które są podłączone do internetu.

Mini Hatch 3D Cooper SD – cyfrowa asysta i aplikacja mobilna

O cyfrowej asyście kierowcy podczas prowadzenia nowego Mini Hatch 3D Cooper SD częściowo wspominałem już wcześniej. Pojazd jest wyposażony w adaptacyjny tempomat współpracującymi z czujnikami otoczenia i radarem, co pozwala autu samodzielnie dopasowywać prędkość albo do ustawień kierowcy, ale do panujących warunków na drodze, w sytuacji gdy pojazd poprzedzający porusza się wolniej. Regulować można również odstęp pomiędzy Mini a pojazdem prowadzącym, oczywiście w rozsądnych granicach. Asysta kierowcy w Mini nie pozwala na jazdę “na zderzaku”.

Muszę jednak wspomnieć o pewnym, dość dziwnym zachowaniu się systemów testowanego Mini. Testując nowoczesne samochody przyzwyczaiłem się już trochę, że są one wyposażone w coś w rodzaju asystenta jazdy w korku. Po prostu tempomat adaptacyjny reguluje prędkość w szerokim zakresie prędkości. Jeżeli więc jedziemy za jakimś pojazdem z włączonym tempomatem i pojazd poprzedzający zaczyna hamować, auto z adaptacyjnym tempomatem hamuje również. W wielu pojazdach to automatyczne wyhamowywanie odbywa się do pełnego zatrzymania, ale nie zawsze. Dlatego zawsze należy sprawdzać, w jakim zakresie prędkości dany system asystujący działa. W Mini opisywany system dopasowania prędkości na podstawie pomiaru radaru o zasięgu 120 metrów pracuje w zakresie prędkości od 30 km/h do 140 km/h. Zatem gdy prędkość spada poniżej 30 km/h Mini zamiast dalej hamować, wyświetla kierowcy ostrzeżenie że zbliża się do pojazdu i to człowiek powinien zareagować. Ot, taka niespodzianka i ważny powód do pełnej czujności.

Mini Hatch 3D Cooper SD
Pozornie analogowy zegar zawiera sporo cyfrowych danych (fot. Wintermute / CHIP).

Kolejnym systemem asystującym, w jaki wyposażono testowane mini, był system rozpoznawania znaków drogowych. Testowane Mini zostało wyposażone również w asystenta świateł drogowych. Jest to rozwiązanie automatycznie uruchamiające w razie potrzeby światła drogowe. Oczywiście czujniki wykrywają, czy przed nami nie jedzie jakiś pojazd, dzięki czemu światła drogowe (asystent działa powyżej prędkości 50 km/h) uruchamiają się tak, by nie oślepiać innych uczestników ruchu, zapewniając najlepszą możliwą widoczność drogi w nocy.

Mini Hatch 3D Cooper SD
Mini skutecznie asystuje podczas manewrów i parkowania (fot. Wintermute / CHIP).

Skoro mowa o asyście kierowcy, nie mogłem pominąć obecnego w testowym Mini Hatch 3D Cooper SD asystenta parkowania. System ten nie tylko wyświetla dokładny obraz z kamery cofania wraz z nakreślonymi na nim liniami prowadzenia (zmieniającymi się wraz z ruchami kierownicy przez kierowcę), ale potrafi również aktywnie wspomóc kierowcę w trakcie parkowania. Jadąc wzdłuż ulicy, na której auta są zaparkowane równolegle możemy poszukiwać miejsca do zaparkowania wspólnie z asystentem. Ten powiadomi nas, gdy w obszarze pojawi się luka, w którą Mini mógłby się zmieścić, a gdy zdecydujemy się tam zaparkować, lecz nie jesteśmy zbyt pewni czy nam się to uda, Asystent załatwi sprawę ograniczając rolę kierowcy wyłącznie do lekkiego dodawania gazu i hamowania. Ruchami kierownicy zajmie się Asystent parkowania.

Mini Hatch 3D Cooper SD
Dzięki mobilnej aplikacji Mini Connected, właściciel Mini ma kontakt z autem, również poza pojazdem (fot. Wintermute / CHIP).

Jak na nowoczesne i w znacznym stopniu ucyfrowione auto przystało, kontakt kierowcy z Mini najnowszej generacji nie kończy się w momencie opuszczenia auta. Dzięki instalowanej na smartfonie (platforma Android oraz Apple iOS) aplikacji Mini Connected możemy zachować kontakt z autem, sprawdzać jego aktualną lokalizację, sprawdzać ile paliwa zostało w zbiorniku i ile na takim paliwie zajedziemy (orientacyjnie). Oprócz tego możemy jeszcze w domu planować cele nawigacyjne, dzięki czemu nie trzeba ich później wprowadzać już bezpośrednio w aucie.

Mini Hatch 3D Cooper SD – wrażenia z jazdy, zużycie paliwa i wnioski na koniec

Jak się jeździ nowym Mini? Bardzo, ale to bardzo dobrze. Układ kierownicy w tym aucie jest bardzo bezpośredni i stawia pewien opór, oczywiście nie ma mowy o braku wspomagania (mamy XXI wiek), ale przełożenie ruchów kierownicy na zmianę kierunku jazdy jest pozbawione jakiejkolwiek bezwładności. 170 konny silnik zapewnia aż nadto wystarczającą dynamikę w tym niewielkim pojeździe, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, że mamy tu do czynienia z autem napędzanym na jedną oś. Na szczęście nawet gdy za mocno wciśniemy gaz, kontrola trakcji dba o to, byśmy zanadto nie stracili panowania nad pojazdem (a nie było to trudne, zwłaszcza że auto testowaliśmy w warunkach zimowych).

Co może przeszkadzać?  Widoczność z przodu. Dach Mini jest tak daleko wysunięty do przodu w stosunku do miejsca kierowcy, że gdy podjedziemy normalnie do skrzyżowania z zawieszoną nad jezdnią sygnalizacją świetlną, to… po prostu nie będziemy widzieć tej sygnalizacji. Trzeba się mocno wychylić do przodu. I problem dotyczy nie tylko wyłącznie wysokich osób. Sam mam niespełna 180 cm wzrostu, więc do dwumetrowca mi dość daleko.

Na pochwałę zasługuje za to oszczędny i jednocześnie mocny silnik zastosowany w Mini. Podczas całego testu, Mini Hatch 3D Cooper SD spalił średnio 6,4 litra oleju napędowego na 100 km. W trakcie testu na 160 km trasie, średnie spalanie podczas jazdy w trybie normalnym wyniosło zaledwie 4,7 l/100 km! Pamiętajmy, że mówimy tu o 170-konnym silniku! NIesamowita elastyczność. Gdy przeprowadziłem testy w ruchu miejskim, na testowej trasie różnymi ulicami Warszawy (zawsze tej samej dla każdego pojazdu, który mamy okazję testować), trzydrzwiowy Mini Hatch Cooper SD spalił podczas spokojnej jazdy w trybie Green zaledwie 4,8 l/100 km. Jednak, gdy przeprowadziłem test dynamiczny, w trybie Sport, zapominając o ekonomicznej jeździe (ale nie o przepisach!), Mini Hatch Cooper SD zużył już średnio 8,2 l/100 km. Zwróćcie też uwagę na średnie prędkości przejazdów po mieście, w obu przypadkach mamy nieco powyżej 30 km/h. Wniosek? Nie warto w mieście się spieszyć, ani to mądre, ani bezpieczne, ani – w kontekście zużycia paliwa – opłacalne.

Podsumowując Mini Hatch 3D Cooper SD to fenomenalne autko, którego nigdy nie kupię. Świetny, oszczędny i dynamiczny silnik, bardzo dobre wyciszenie wnętrza (choć przebijają się rasowe pomruki jednostki napędowej i charakterystycznego podwójnego wydechu serii Cooper SD), doskonale rozpoznawalny design i kompletnie niepraktyczna przestrzeń bagażowa. Tak w krótkich słowach można podsumować nowe trzydrzwiowe, usportowione Mini. Warto podkreślić też, że BMW wreszcie zrównało poziom ucyfrowienia swoich pojazdów i nowe Mini jest pod względem cyfrowym równie nowoczesne, co auta marki BMW. Pojazd jest stale połączony z siecią, zapewnia szeroki zakres personalizowanych ustawień, które można powiązać z profilem wybranego kierowcy. Do tego odpowiednia ilość systemów asystujących, które jednak nie zwalniają kierowcy z wymogu koncentracji i myślenia podczas prowadzenia pojazdu. Świetnym uzupełnieniem nowoczesnych systemów jest klasyczny, wysmakowany design auta. Nie sposób pomylić go z żadnym innym pojazdem. Mini wydaje ci się drogie? Cóż. Bycie ikoną stylu kosztuje. | CHIP