Hakerzy zaatakują w eurowybory?

Pierwsze wiadomości o tym, że hakerzy będą chcieli ingerować w wynik wyborów do PE pojawiły się pod koniec lutego. Wtedy Microsoft ogłosił, że odkrył atak na ponad setkę adresów mailowych należących do europejskich organizacji pozarządowych zajmujących się bezpieczeństwem internetowym, polityką ds. broni nuklearnej i sprawami zagranicznymi. Amerykańska firma nie obwiniła za atak bezpośrednio żadnego kraju, ale zidentyfikowała napastników jako grupę hakerską o nazwie Fancy Bear, niekiedy występującą pod nazwami APT28, Sofacy czy STRONTIUM. To organizacja, którą wiele specjalistycznych firm uznaje za ramię rosyjskiego wywiadu. Takie zdanie, prócz samego Microsoftu, wyraziły również CrowdStrike i FireEye.
Unia boi się zagrożenia ze wschodu (fot. pixabay)

Unia boi się zagrożenia ze wschodu (fot. pixabay)

Szef FireEye Ben Read w wywiadzie dla Financial Times potwierdził, że w ciągu ostatnich 6 miesięcy firma dostrzegła rozległe kampanie wymierzone w europejskie media, a także w ośrodki rządowe. Ataki przede wszystkim skupiały się na ministerstwach obrony i spraw zagranicznych państw, które są członkami NATO.

Hakerzy już wycelowali w unijne organizacje (fot. Pixabay)

Ataki na skrzynki mailowe były bronią użytą podczas ostatnich wyborów prezydenckich w USA czy Francji. Podczas zeszłorocznego referendum w Macedonii próbowano wpłynąć na wynik głosowania poprzez opłacanie protestów i organizowanie kampanii internetowych zniechęcających do udziału.

Unia Europejska w 2015 roku powołała specjalną organizację do walki z dezinformacją – East StratCom Task Force. Jest ona jednak organem chroniącym instytucje unijne a nie poszczególnych członków. UE zdecydowała się jedynie nakłaniać kraje wchodzące w skład wspólnoty do zadbania o własne cyberbezpieczeństwo. Taki wniosek znalazł się w styczniu w projekcie zaleceń Parlamentu Europejskiego dotyczących przeciwdziałania wrogiej propagandzie. Sprawozdawczynią dokumentu była polska europosłanka Anna Fotyga. | CHIP