Nowy firmware – nowe możliwości fotograficzne

Wyobraź sobie sytuację, w której twój pięcioletni samochód zaczął nagle znacznie dynamiczniej przyśpieszać, lepiej reagować na sytuację na drodze, a w systemie jego multimediów pojawiły się zupełnie nowe pozycje i możliwości. Nie, nie chodzi o jakiś kosztowny tuning czy wymianę silnika na mocniejszy – wymieniłeś tylko firmware w swojej Tesli.
Fot. materiały prasowe Nikon

Fot. materiały prasowe Nikon

Coraz częściej nowe urządzenia traktowane są przez producentów jako “wersje rozwojowe”, a ostateczny etap ich testowania przeprowadza się już na żywo i bez znieczulenia na pierwszych użytkownikach. A równocześnie możemy zaobserwować drugi trend – aktualizacja oprogramowania nie służy już jedynie do usunięcia wykrytych błędów czy delikatnej poprawy wydajności, ale stanowi często prawdziwą rewolucję, porównywalną z wymianą jakiegoś urządzenia na inne, lepsze, dysponujące znacznie większymi możliwościami. Takie rzeczy pojawiają się nie tylko w Tesli, ale coraz częściej również w świecie aparatów cyfrowych.

Pretekstem do napisania tego materiału jest ogłoszona w ostatnich dniach wymiana oprogramowania wewnętrznego trzech lustrzanek Nikona – modeli D850, D7500 i D5600. W ich przypadku rewolucja to trochę za duże słowo, bo nowy firmware w wersji 1.10 (do ściągnięcia ze strony Nikona) oprócz naprawy drobnego wykrytego błędu (problemy z ustawianiem ostrości przy brzegach kadru) dodaje tylko jedną, ale zupełnie nową i przydatną funkcję bezpośredniej łączności Wi-Fi z urządzeniami (np. smartfonami) z uruchomioną aplikacją SnapBridge. W każdym razie o tych dwóch zmianach oficjalnie informuje producent, bo warto też na marginesie wspomnieć o “teorii spiskowej” – często aktualizacje poprawiają przy okazji nieco jakość rejestrowanych zdjęć czy filmów, usprawniają szybkość ustawiania ostrości itp. O tym się już zazwyczaj nie mówi, bo przecież “nasz aparat robi najlepsze zdjęcia na świecie i nie da się tu już nic poprawić”, choć bywają wyjątki:

Jeden z nielicznych znanych mi przykładów, w którym producent (Olympus) tak wyraźnie przyznał się do poprawy szybkości pracy swoich obiektywów (ustawianie ostrości) po zmianie oprogramowania. Fot. materiały Olympus.

Dlatego firmware w aparatach wymieniać warto zawsze, nawet jeśli oficjalnie producent informuje, że jedyną zmianą jest obsługa nowego obiektywu X i lampy błyskowej Y, których i tak nie zamierzamy kupić. Bo może jednak zmienia coś więcej… I druga rada – nie warto się z tym spieszyć, lepiej poczekać ze 2 tygodnie po premierze nowego oprogramowania, bo zdarza się – i to wcale nierzadko – że ma ono jakieś błędy. Po tygodniu, po dwóch, po miesiącu wychodzi wtedy szybciutko jeszcze nowszy firmware, już rzeczywiście stabilny.

Ale, ale, co z obiecywaną we wstępie rewolucją, “zupełnie nowym, lepszym modelem” i tak dalej? Oto kilka w miarę spektakularnych i świeżych przykładów:

Pozostając jeszcze przy Nikonie – 16 maja najnowsze pełnoklatkowe bezlusterkowce Z6 i Z7 otrzymają wraz z nowym firmware’m arcyprzydatną funkcję wykrywania źrenicy oka fotografowanych osób i ustawiania w tym miejscu ostrości. Funkcji nie było w ogóle, funkcja będzie – nie trzeba wymieniać aparatu. Zapowiada to następujący filmik:

Canon w swoim modelu pełnoklatkowego bezlusterkowca EOS R oferował tę samą funkcję detekcji oka (to naprawdę ważna sprawa, zwróćcie uwagę, że Nikon opublikował wcześniej filmik tylko po to, by ją zapowiedzieć), ale tylko w trybie aufotokusu pojedynczego, a nie ciągłego. Firmware 1.2.0 już to zmienił, przy okazji wprowadził jeszcze inny nowy tryb działania autofokusu (plus usunął co najmniej trzy błędy) – i od 18 kwietnia można go ściągnąć ze strony Canona.

Fujifilm… o, ci się nie rozmieniają na drobne. Dla przykładu, najnowszy firmware (2.0, luty 2019) do modeli X-T100 i X-A5 wprowadza między innymi dwa zupełnie nowe tryby pracy: “Bright Mode” i “Night+”, nie licząc innych poważnych zmian w istniejących już trybach i funkcjach (chociażby 5-stopniowa regulacja odcienia skóry w trybie “Portrait Enhancer”). Do pobrania na stronie firmy.

Podobnie Sony. Fotografowie używający topowego modelu A9 (i tak będącego jednym z najszybszych aparatów świata) wprost mówili, że po wymianie firmware’u na wersję 5.0 ( marzec 2019) czują, jakby używali nowego aparatu. Usprawniono zresztą nie tylko autofokus (wraz z dodaniem niesamowitej funkcji Real-time Tracking), ale także poprawiono jakość zdjęć (tu oficjalnie…) i wprowadzono wiele nowych funkcji w menu. Gdyby przy okazji producent zmienił nazwę aparatu na A9 II, pewnie nikt nie uznałby tego za nadużycie… Ważne usprawnienia autofokusu (znów Real-time Tracking, a także rozpoznawanie źrenicy oka u zwierząt albo zupełnie nowa funkcja interwałometru) wprowadzono także w kwietniu 2019 poprzez firmware 3.0 do modeli A7 III i A7R III. Wszystko do pobrania na stronie producenta.

Przykład filmu poklatkowego uzyskanego dzięki nowej funkcji interwałometru w aparatach Sony A7 III / A7R III. Znów – wcześniej nie było tej funkcji w ogóle, teraz już jest.

Oczywiście to tylko kilka najbardziej spektakularnych i najnowszych przykładów. Więc jeśli przypominają się Wam jeszcze jakieś starsze, ale ważne aktualizacje oprogramowania w świecie fotografii, to zapraszam do podzielenia się nimi w komentarzach. | CHIP