TEST: Volkswagen Arteon – samochód, w którym nie uśniesz

Volkswagen Arteon dba o kierowcę. Dosłownie. Sprawdziliśmy, jak sprawują się funkcje odpowiedzialne za bezpieczną jazdę. Samochody bowiem coraz bardziej przypominają smartfony lub inne komputerowe urządzenia. Tylko o ile w telefonie bezpieczeństwo sprowadza się do ochrony antywirusowej, antywłamaniowej i ewentualnie fizycznej dotyczącej kradzieży albo uszkodzenia – w aucie ta kwestia ma znacznie szerszy wymiar. Cyberwłamania, od kiedy motoryzacja zaczęła używać programów i weszła w obszar internetu rzeczy, oczywiście też stają się niezwykle poważną sprawą. Ale zasadnicze pole to bezpieczeństwo dotyczące kolizji i wypadków, aspekt znacznie istotniejszy niż zagrożenia obejmujące smartfony.
TEST: Volkswagen Arteon – samochód, w którym nie uśniesz

Emergency Assist, czyli na wszelki wypadek

W samochodach takie wspomagane technologicznie rozwiązania pojawiają się zwykle w modelach z półki premium. Volkswagen Arteon jest pojazdem, nawiązując jeszcze raz do terminologii smartfonowej, klasy średniej-wyższej, czyli mówimy o górnej części średniego segmentu lub o produkcie z jego pogranicza i półki wyższej. Zatem w aucie jeszcze nie premium producent instaluje zaawansowany system Emergency Assist. Jak działa asystent nagłych sytuacji?

Emergency Assist w wersji 2.0 na poziomie technologicznym korzysta z czterech innych systemów dostępnych w niemieckim pojeździe. Chodzi o ACC, Side Assist, Lane Assist i Park Assist. Aktywny tempomat, pobierający dane z radarowych czujników umieszczonych z przodu Arteona, odpowiada za zmniejszanie prędkości. Funkcja, która monitoruje tzw. martwe pole, analizuje z kolei informacje z sensorów badających obszar za autem. Asystent pasa ruchu dba, żeby samochód trzymał się swojego pasa, a asystent parkowania wpływa na wspomaganie kierownicy, umożliwiając zatrzymanie pojazdu we właściwym miejscu.

Przed testem Emergency Assist (fot. CHIP)

To teraz praktyka

Testowaliśmy z Piotrem Sokołowskim Emergency Assist na krajowej 92, na zachód od Warszawy, między stolicą a Sochaczewem i Łowiczem. Lane Assist, zatem w konsekwencji także asystent nagłych sytuacji, potrzebuje dobrze widocznych oznaczeń linii na asfalcie, które nie tylko muszą w ogóle być namalowane po obydwu stronach, ale ważne, żeby miały dobrą jakość (np. nie zanikały miejscami). Powinien to też być dłuższy odcinek bez rond i gwałtownych zakrętów. Test pokazał, że również wysepki zmieniające wyraźnie ścieżkę jazdy potrafią wytrącić Lane Assist z równowagi. Takich detali jest kilka i każdy z nich ma znaczenie dla tego, na ile skutecznie zadziała Emergency Assist.

Kiedy dotarliśmy w odpowiedni rejony trasy, aktywowałem wszystkie niezbędne funkcje Volkswagena Arteona, dodałem gazu i puściłem kierownicę. Pozorujemy sytuację – po to jest omawiany system – w której prowadzący auto zasnął lub stracił przytomność. Samochód utrzymuje się na drodze, płynnie podążając za pasem ruchu, uwzględnia łagodne i ciaśniejsze łuki. Prędkość zmniejsza się, bo kierowca nie naciska pedału gazu (utrzymywałaby się z ustawionym tempomatem). Oprogramowanie wysyła pierwsze ostrzeżenie: sygnał dźwiękowy i komunikat na ekranie nakazujący dotknięcie kierownicy. Nie robię tego, więc za chwilę jest następne ostrzeżenie. Nadal bez reakcji, wtedy samochód próbuje mnie obudzić szarpnięciem hamulca i pasów. Znowu brak reakcji, teraz Emergency Assist już ma pewność, że kierowca nie kontroluje auta. System uruchamia procedurę: samochód zaczyna wykonywać delikatne ruchy w stronę obu krawędzi pasa, mruga światłami awaryjnymi, co ma ostrzec innych kierowców przed niebezpieczną sytuacją i skłonić do zachowania ostrożności. Pojazd skanuje drogę w poszukiwaniu bocznego pasa, na którym można bezpiecznie zatrzymać się. Jeśli jechalibyśmy lewym, wcześniej Arteon samodzielnie zjechałby na prawy, upewniając się, że może bezkolizyjnie wykonać manewr. Pojawia się postojowy pas z przerywaną linią, jedziemy już wolno. Kierownica wykonuje lekki skręt w prawo, zjeżdżamy na bok. Auto zatrzymuje się pod koniec rezerwowego pasa drogi, zaparkowane bezpiecznie przy ruchliwej drodze koło Sochaczewa.

Pre-Crash

Obok Emergency Assist w samochodzie z Wolfsburga jest także system Pre-Crash. To zabezpieczenie na wypadek ryzyka zderzenia. Jeżeli auto uzna, że np. samochód za nami zbliża się z dużą prędkością i może dojść do kolizji, uruchamia czynności, które mają ograniczyć skutki zderzenia. Pre-Crash włącza światła awaryjne migające nietypowo z wysoką częstotliwością, zamyka okna i szyberdach. W oknach i dachu zostaje jednak mała luka, co ma stworzyć lepsze warunki dla działania poduszek powietrznych. Równocześnie pasy bezpieczeństwa dociskają się mocniej. Nie testowaliśmy.

Volkswagen Arteon: co jeszcze smart?

Opisane wyżej dwa technologiczne rozwiązania wyróżniają się w sportowej limuzynie VW, ale systemów jest więcej. Poza wspomnianymi przy okazji Emergency Assist – Lane, Side, Park Assist i Adaptive Cruise Control – mamy jeszcze Area View. Widok otoczenia powstaje w oparciu o obraz z czterech kamer zainstalowanych na zewnątrz samochodu (gdyby ktoś chciał zapytać, jakie “Smarteon” robi zdjęcia…). Ale Area View potrafi złożyć go w taki sposób, że na ekranie w kokpicie otrzymujemy efekt, jakbyśmy patrzyli na samochód z góry. Przydatne podczas manewrowania w szczególnie trudnym otoczeniu. Asystent jazdy w korkach umożliwia automatyczne zachowywanie odległości od samochodu przed nami. Arteon będzie poruszał się miejskim, wolnym tempem samodzielnie. Funkcja korzysta w tym przypadku z ACC i Lane Assist. Kolejny asystent to Front Assist, bardzo użyteczne rozwiązanie, które uzupełnia czujność i refleks kierowcy w przypadku nagłego hamowania. System ostrzega przed ryzykiem kolizji, pomaga w hamowaniu lub robi to samodzielnie. I prawie na koniec technologicznego zestawu – dynamiczne doświetlanie zakrętów. Jako że czujniki skanują drogę, światła dostosowują się do przebiegu trasy jeszcze zanim kierowca ruszy kierownicą. Dzięki temu w nocy dokładnie widzimy drogę i jesteśmy lepiej widoczni.

Główny wyświetlacz w Arteonie (fot. CHIP)

W Volkswagenie, oprócz funkcji dotyczących wprost prowadzenia pojazdu, mamy rozwiązania internetowe. Steruje nimi system Car-Net, który zmienia się w tej chwili w We Connect. Dostęp do pełnego zakresu usług jest możliwy po rejestracji w portalu We Connect. Za obsługę tych funkcji odpowiada smartfonowa aplikacja na Androida i iOS-a. Kierowca i pasażerowie mogą z bezprzewodowo podłączonego telefonu odtwarzać przez nagłośnienie samochodu muzykę i radio, wykonywać połączenia głosowe, pobierać aktualne informacje dla nawigacji itd. Ciekawym rozwiązaniem jest App-Connect umożliwiające uruchamianie na ekranie kokpitu aplikacji ze smartfonu. Służą do tego interfejsy Apple CarPlay, Android Auto i Mirror Link (rozwiązania obsługują tylko wybrane aplikacje). Pisałem, że samochód coraz bardziej przypomina smartfon, prawda?

W końcu o silniku

Gdyby CHIP był portalem motoryzacyjnym, od tego byśmy rozpoczęli. W naszym teście jeździłem wysoko wyposażonym modelem Arteona z kategorii R-Line. Samochód dostał 2.0-litrowy, 4-cylindrowy, 16-zaworowy silnik turbodiesel o mocy 240 koni mechanicznych (jednostka 2.0 TDI SCR 4MOTION). Maksymalny moment obrotowy to 500 Nm przy 1750-2500 obrotów na minutę. Silnikiem steruje 7-biegowa, 2-sprzęgłowa, automatyczna skrzynia. Producent deklaruje średnie spalanie w cyklu mieszanym na poziomie niespełna 6 litrów na 100 km. W moim przypadku było niespełna 8 – przejechałem 1400 km po mieście, w trasie i w różnych trybach od eko do sportowego. Samochód przyśpiesza do 100 km/h w 6,5 sekundy. To prawda. Maksymalna prędkość – 245 km/h. Nie wiem.

Arteon ma (też) piękną sylwetkę (fot. CHIP)

Ukryta zadziorność

To podrozdział o wyglądzie Arteona, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi odrobinę pseudopoezji. W śródtytule jest faktycznie moja główna obserwacja na temat powierzchowności niemieckiego samochodu. W testach, które czytałem, prawie zawsze padało porównanie z Passatem. Zasadne, bo to faktycznie rozwinięta wersja popularnej, tradycyjnej linii VW. Ale określanie Arteona Passatem+, moim zdaniem, jest krzywdzące. Nowszy rodzaj aut koncernu z Wolfsburga ma bardzo elegancką bryłę, ale nie krzykliwą. Wydłużona, poszerzona i obniżona konstrukcja, niski prześwit, delikatne, choć wyraziste cieniowania karoserii, dyskretne chromowane elementy, a w środku dużo wygodnej przestrzeni i fotele z połączeniem miękkiej skóry typu vienna i alcantry. To wszystko powoduje, że w Arteonie spędza się czas wyjątkowo przyjemnie.

Volkswagen Arteon – 10 głównych wniosków z testu

  1. Najbardziej zapamiętałem “lotnicze” przyśpieszenie 240-konnego turbodiesla. 240 KM to może nie tak dużo, ale dla lekkiego, jak na rozmiary (4,86 m długości – 1,87 m szerokości), 1800 kg auta moc wystarczająca.
  2. Elegancka, nienachalna zewnętrzna estetyka i wewnętrzny komfort. Żałowałem, że test trwał tylko niespełna 1,5 tysiąca kilometrów.
  3. Systemy wspomagające nie są nadaktywne, nie przeszkadzają w jeździe, nie drażnią zbyt wieloma komunikatami. Emergency Assist i Pre-Crash zasługują na pochwałę i na to, by je rozwijać. Asystent nagłych sytuacji nie zapobiegnie każdej niedyspozycji kierowcy, ale może uratować życie i ograniczyć skutki ewentualnej kolizji.
  4. Już dziś prozaiczne, jednak bardzo wygodne – jeśli słucham muzyki z telefonu w samochodzie, nie zajmuję się wyłączaniem jej i włączaniem podczas wysiadania/wsiadania. System przerywa odtwarzanie, kiedy traci kontakt ze smartfonem i samoczynnie je wznawia, gdy telefon znowu (razem z właścicielem) wraca do auta.
  5. Ponad 560-litrowy bagażnik. Ogromna wakacyjna przestrzeń.
  6. Arteonem po mieście jeździ się w porządku, ale to auto stworzone do podróżowania.
  7. Niektórym z was może przeszkadzać miękkie (charakterystyczne dla VW) i niskie zawieszenie (zwyczajne w aucie sportowym) – krawężniki i progi zwalniające należy traktować z atencją. Zastanawiał mnie cichy szelest słyszalny w trakcie jazdy z górnej części drzwi kierowcy (efekt bezramkowych wyświetl… przepraszam, szyb?).
  8. Chcesz wydać na nowy samochód 230 tysięcy złotych? Volkswagen Arteon powinien być na liście. Jak pisałem, silnik 2.0 TDI 240 KM to wariant topowy. 2.0 TSI ze 190-konnym motorem producent sprzedaje katalogowo od 154 tysięcy (teraz dodatkowo z rabatem, w ramach którego można odliczyć 20 tysięcy złotych). | CHIP

Więcej:Volkswagen