[banner slot=”text”]
W 2016 roku baza w Ontario borykała się z nieuprawnionymi wtargnięciami cywilów. W ujawnionych dokumentach dziennikarze znaleźli kilka ciekawych przypadków. Już trzy dni po premierze gry do bazy wjechało vanem dwóch mężczyzn. W Borden zatrzymano kobietę, której dzieci wspinały się na czołgi, gdy ona sama łapała Pokemony. Pewien mężczyzna wszedł do bazy tłumacząc, że “musi pokonać swoje dzieci”.
Po odkryciu, że przyczyną licznych wtargnięć jest gra, postanowiono oddelegować kilku żołnierzy do monitorowania obiektu. Wojskowi otrzymali rozkaz grania w “Pokemon Go”, by sprawdzić, gdzie znajdują się wirtualne punkty przyciągające graczy. Specjalista od spraw bezpieczeństwa w jednym z raportów stwierdził z przymrużeniem oka, że baza powinna zatrudnić 12-latka, który by w tym pomógł. Oczywiście rozwiązanie problemu było znacznie prostsze. Wystarczyło zgłosić się do studia Niantic. Developer ma nawet specjalny formularz, który ułatwia zgłaszanie PokeStopów zlokalizowanych w nieodpowiednich miejscach.
[banner slot=”text”]
“Pokemon Go” od samego początku wzbudzało kontrowersje. Jeden z rosyjskich youtuberów przypłacił grę w cerkwi swoją wolnością. Niedługi czas po premierze gracze z Bośni wchodzili nawet na pole minowe, by zdobyć upragnione Pokemony. W Waszyngtonie policja zatrzymała kierowcę, który prowadził samochód i jednocześnie grał w “Pokemon Go” na ośmiu urządzeniach. Na szczęście nie brakuje też informacji pozytywnych. W maju br. gracze wspólnie zebrali ponad 145 ton śmieci. | CHIP