Kolejne cyberoszustwo, czyli “rekompensata za wyciek danych”

Nie ma miesiąca, w którym nie dochodziłoby do jakiegoś znaczącego naruszenia prywatności. O wyciekach danych jest na tyle głośno, że nawet osoby nie interesujące się tym tematem mimowolnie o nich słyszą i wiedzą, że to powszechne zjawisko. Właśnie z tego powodu nowe cyberoszustwo dla wielu osób może wyglądać wiarygodnie.
cyberoszustwo
cyberoszustwo

Zaczyna się od tego, że potencjalna ofiara trafia na stronę należącą rzekomo do Funduszu Danych Osobowych (Personal Data Protecion Fund, adresu strony z rozmysłem nie podajemy). Taka instytucja nie istnieje, ale na stronie można przeczytać, że wypłaca ona odszkodowania osobom, które mogły paść ofiarą wycieku danych. Co więcej nie chodzi tu tylko o Amerykanów, ale o obywateli dowolnego państwa na świecie.

Ogromny wyciek danych – baza 1,2 mld użytkowników trafiła do sieci

Sfałszowana strona daje możliwość sprawdzenia, czy dane uległy wyciekowi. W tym celu ofiara musi podać swoje nazwisko, imię, numer telefonu oraz dane kont społecznościowych. Wtedy ofierze wyświetla się alert oznajmujący, że niestety, jej dane również pojawiły się w sieci. Tak jednak cudownie się składa, że poszkodowany może liczyć na rekompensatę w wysokości tysięcy dolarów. Wystarczy podać numer karty płatniczej i ubezpieczenia społecznego, by otrzymać odszkodowanie. Sęk w tym, że takim numerem dysponują Amerykanie i osoby legalnie zatrudnione w USA. Cóż może zrobić poszkodowany? Otóż może od ręki, na troskliwej stronie kupić taki tymczasowy numeru za jedynych 9 dolarów. A któż by nie wydał tych paru dolarów, skoro za chwilę otrzyma ich kilka tysięcy?

Cyberoszustwo – jak nie stać się ofiarą?

Specjaliści z Kaspersky Lab uczulają, że tego typu oszustwa, choć cel mają jeden, czyli wyłudzenie, to różnią się scenariuszem.  Ofiarom wmawia się, że właśnie stały się szczęśliwym wygranym w loterii, mają szansę na upominki reklamowe etc. Za każdym razem chodzi o to, by do niewielkiej opłaty zachęcić widmem łatwych do otrzymania pieniędzy. Nikt nie da nam niczego za darmo. Pamiętajmy też, że zawsze sprawdzać, czy dana organizacja istnieje naprawdę i dokładnie przyglądać się jej stronie internetowej. Prawdziwa instytucja nie opublikuje tekstu, w którym roi się od błędów i literówek. | CHIP