Test smartwatcha ASUS VivoWatch SP

Czego oczekujecie po smartwatchu? Solidnego wykonania, wysokiej wytrzymałości, przyjemnego dla oka wyglądu, zaawansowanych i licznych funkcji, czy może wiernego towarzysza do ćwiczeń? Tak się składa, że ASUS VivoWatch SP może łączyć w sobie wszystko to na raz.
Test smartwatcha ASUS VivoWatch SP, ASUS VivoWatch SP, VivoWatch SP, test ASUS VivoWatch SP, recenzja ASUS VivoWatch SP
Test smartwatcha ASUS VivoWatch SP, ASUS VivoWatch SP, VivoWatch SP, test ASUS VivoWatch SP, recenzja ASUS VivoWatch SP

Pudełko i wyposażenie

ASUS VivoWatch SP dociera do nas w skromnym, białym, kartonowym opakowaniu, które ozdabia jego złoty wizerunek i równie ekstrawagancko wykończona nazwa. W środku oprócz smartwatcha znajdziemy klips do ładowania z krótkim przewodem microUSB, dwa gumowe paski o różnych długościach, niewielki czyścik w formie szczoteczki, instrukcję obsługi w m.in. języku polskim oraz kartę gwarancyjną.

Przygotowania do użytkowania tego modelu nie są skomplikowane. Musimy tylko podładować akumulator i odpowiednio zmontować same paski, korzystając z ułatwiających cały proces dźwigni, którymi to odciągamy teleskopy podczas montażu. Co ważne, raz zamontowane paski pozostaną na swoim miejscu aż po kres ich samych albo smartwatcha, bo proces ładowania nie wymaga ich zdejmowania.

Czytaj też: Test Huawei Watch Fit Elegant Edition. Elegancja i funkcjonalność

Specyfikacja ASUS VivoWatch SP

  • szerokość paska – 22 mm
  • wymiary – 270 x 46 x 14 mm
  • waga – 36 g (z krótkim paskiem 62 g)
  • kolorowy wyświetlacz LCD
  • czujniki stanu zdrowia – 2x EKG (elektrokardiogram) i 2x PPG (fotopletyzmograf)
  • Łączność Bluetooth 4.2 lub nowsza
  • system Android 4.4 lub nowszy, iOS 11.0 lub nowszy
  • bateria o pojemności 200 mAh z obsługą ładowania o mocy 5 W
  • żywotność baterii – 10 dni (normalne użytkowanie) i 14 dni z trybem oszczędzania energii
  • wodoodporność (do 50 metrów głębokości)
  • czujnik pochylenia, GPS, wysokościomierz
  • cena około 1100 złotych

Wygląd zewnętrzny

Zegarek pod kątem wizualnym prezentuje się naprawdę dobrze, wręcz elegancko, a przynajmniej jeśli pominiemy gumowe paski o bardziej sportowym charakterze. Tę elegancję VivoWatch SP zawdzięcza swojemu czarnemu wykończeniu, który pasuje praktycznie do wszystkiego i możliwości schowania gumowego paska wewnątrz już po zapięciu.

Samo ich mocowanie jest banalne, dlatego jeśli chcielibyście wymienić pasek na inny, to możecie zrobić to bezproblemowo dzięki jego uniwersalnej konstrukcji. Elementy na pasku sprowadzają się do dosyć masywnej, srebrnej sprzączki i obejmy na pasek o delikatnym wykończeniu na modłę szlifowanego aluminium.

VivoWatch SP ma jeszcze gdzieniegdzie srebrne akcenty na przycisku funkcyjnym, wokół cyfrowej tarczy oraz elektrodzie (EKG). Same krawędzie tarczy zegara są wykończone na połysk, ale i tak najważniejszą częścią pod kątem wyglądu są same tarcze. Tych na pozór nie ma wiele, bo tylko osiem, ale sięgając po zasoby w sieci znacząco możemy poszerzyć wybór. 

Na prawej krawędzi tego smartwatcha znalazł się już wspomniany przycisk funkcyjny i czujnik PPG, a po lewej stronie została umieszczona elektroda, która współpracuje właśnie z tym czujnikiem. Z kolei na jego spodzie producent umieścił kolejną elektrodę i czujnik PPG, a także styki do ładowania. Kopertę buduje twarde tworzywo sztuczne.

Funkcje ASUS VivoWatch SP

ASUS VivoWatch SP jest wyposażony w wiele różnych funkcji, które zbierają dane dotyczące naszego zdrowia, ale i nie tylko. Warto zaznaczyć, że nie jest to urządzenie medyczne, dlatego nie służy ono właśnie do tych celów, a uzyskane przez niego wyniki służą wyłącznie jako odniesienie. Aby uzyskać szczegółowe informacje na temat naszego zdrowia oraz móc korzystać ze wszystkich dostępnych funkcji w tym smartwatchu, warto zainstalować aplikację towarzyszącą na naszym smartfonie, ale nią zajmiemy się dopiero za chwilę.

Zaczynając od funkcji, które wymagają naszego wkładu, na pierwszy ogień idzie indeks PTT (czas przejścia fali tętna). Aby odczyt ten był możliwy, wymagane jest umieszczenie kciuka i palca wskazującego na elektrodzie i czujniku PPG. Jeśli dana funkcja będzie tego wymagała (a jest to potrzebne tylko przy trzech pomiarach) to na ekranie pojawi się nam specjalna grafika, wskazująca jak dokładnie ułożyć nasze palce i jaki nacisk wywierać na czujniki.

Od razu mogę wspomnieć, że wykonanie tego odczytu nie było dla mnie zbyt proste. A dlaczego? Wynikało to z tego, że raz za mocno, albo za słabo trzymałam moje palce na czujnikach, co po pewnym czasie początkowych niepowodzeń zniechęciło mnie do dalszych pomiarów. Jeśli jednak palce ułożymy prawidłowo, pomiar wykonuje się bardzo szybko. 

Wracając już do indeksu PPT. Ma on za zadanie ocenić nasz poziom stresu w ciągu dnia, a im wyższy otrzymamy “level”, tym mniej jesteśmy zestresowani. Oprócz tego odczyt mierzy również nasze tętno, poziom natlenienia krwi oraz ciśnienie tętnicze. Następnie mamy wskaźnik harmonii, który pokazuje nam naszą witalność oraz poziom odprężenia, a ostatnią funkcją, z której korzystamy za pomocą naszych palców, jest poziom natlenienia krwi O2. Ten wprawdzie wyświetla się już w odczycie PTT, ale nie wskazuje nam, czy jego poziom jest prawidłowy, czy też nie. 

Kolejne dostępne funkcje nie potrzebują naszej uwagi już bezpośrednio. Obejmują one czujnik tętna, który wyświetla aktualne tętno i idealnie zgrywający się z nim tryb ćwiczeń, w którym to mamy do wyboru ćwiczenia na zewnątrz lub w pomieszczeniu. Tam wyświetla się nasze rzeczywiste tętno, czas ćwiczeń, spalone kalorie, szybkość i pokonany dystans w trakcie ćwiczenia. Do tego mamy jeszcze dokładny krokomierz z ilością spalonych kalorii, monitoring snu (czas i jakość snu, ilość przewrotów), przypomnienia o ruszeniu się z miejsca podczas ciągłego siedzenia oraz o zażyciu lekarstw (ustawienie możliwe tylko za pomocą aplikacji), budzik, stoper i zmianę stylu tarczy zegara.

Otrzymujemy również powiadomienia o połączeniach telefonicznych i wiadomościach tekstowych, które nie wyświetlają niestety polskich znaków oraz emotek. Nie możemy też na nie jakkolwiek zareagować. Za pomocą menu zegarka jesteśmy w stanie przejść również do ustawień, gdzie możemy na przykład zmienić czas i datę, ustawić dzienny cel spalania kalorii oraz jasność ekranu, a także zmienić język, ale naszego ojczystego tam nie znajdziemy. Te ustawienia są więc swoistą alternatywą dla menu w aplikacji, rozwiązując problem potrzeby nieustannego połączenia ze smartfonem po Bluetooth. Tego na całe szczęście nie musimy utrzymywać, bo VivoWatch SP odczyty przechowuje we własnej pamięci i synchronizuje je z aplikacją albo automatycznie, albo manualnie zwłaszcza w trybie oszczędzania energii. Swoją drogą, ten smartwatch nie wymaga też brania ze sobą smartfona na treningi na świeżym powietrzu.

Aplikacja Asus HealthConnect App

Zainstalowanie aplikacji jest według mnie niezbędne, ponieważ dzięki niej mamy wgląd na szczegółowe informacje związane z wykonanymi wcześniej pomiarami, ale nie tylko. Aby sparować nasz zegarek ze smartfonem, wystarczy uruchomić Sklep Play lub Sklep Apple i zainstalować za jej pomocą Asus HealthConnect App. Należy oczywiście przed sparowaniem włączyć Bluetooth, które zresztą powinno być cały czas włączone, aby uzyskane dane mogły zostać na bieżąco przekierowywane z zegarka na aplikację w naszym smartfonie.

Po jej zainstalowaniu wykonujemy glównie kalibracyjne czynności, które aplikacja po kolei jasno nam określa i co najważniejsze, mamy tym razem do wyboru język polski. Apka posiada funkcje, które są dostępne tylko za jej pośrednictwem, czyli śledzenie cyklu menstruacyjnego i wagi, badanie poziomu glukozy we krwi (wynik wpisujemy sami, po czym na jego podstawie zostaje tworzony wykres), przypomnienia o zażyciu lekarstw oraz sprawdzanie naszego ciśnienia krwi, ale tutaj znów wymagane jest wpisywanie przez nas danych ręcznie. 

Jakie szczegółowe informacje pokazuje nam aplikacja? Głównie widzimy tam wykresy oraz historię podzieloną na godziny, dni i tygodnie pod kątem konkretnego poziomu natlenienia krwi, czy odprężenia. Nie zabrakło też obliczenia średniej, a ciekawiej robi się przy kontrolowaniu naszego snu. Na wykresie możemy dostrzec, w jakim czasie był on lekki, kiedy czuliśmy się komfortowo, kiedy się wybudzaliśmy, a także jaki mieliśmy poziom natlenienia krwi oraz jakie tętno.

Mało tego, określona zostaje tam również nasza ilość przekręceń podczas snu, całkowity jego czas, a także dokładna godzina poszczególnych faz. Jasno wskazuje to, że podsystemy smartwatcha mierzą nasze funkcje życiowe na bieżąco i w tle, a dokonywane przez nas pomiary ręczne są zapewne tymi dokładniejszymi.

Za pośrednictwem aplikacji możemy też przeprowadzić aktualizacje firmware smartwatcha, dodać do listy znajomych innych użytkowników VivoWatch Asusa, czy podglądać ich stan zdrowia. Na dodatek system po zebraniu odpowiedniej ilości danych sam wskaże nam, co powinniśmy poprawić w trosce o nasze zdrowie. 

Wrażenia z użytkowania VivoWatch SP

Zegarek na moim szczupłym nadgarstku nie prezentował się aż tak dobrze, jak w przypadku męskiej. Problem pojawił się szczególnie przy jego noszeniu, ponieważ nie mogłam znaleźć dla siebie odpowiedniego poziomu zapięcia – to było albo za luźne, albo za ciasne. Sam w sobie jednak VivoWatch SP pod względem designu, przypadł mi jak najbardziej do gustu, a w kwestii jego wykonania mogę narzekać tylko na gumowe paski, które już po krótkim użytkowaniu złapały dziwne “rysy” widoczne pod odpowiednim kątem.

Przebywając z nim na zewnątrz, nie miałam problemów z jego wyświetlaczem nawet w ostrym słońcu, jak i w zupełnym mroku również pod kątem kątów widzenia. Jasność ekranu możemy swoją drogą zmienić w każdym momencie.

W moim przypadku VivoWatch SP poległ na dwóch frontach. Po pierwsze, obudził mnie w środku nocy, kiedy poziom jego naładowania spadł do 10%, a po drugie jego skuteczność w śledzeniu stacjonarnych treningów, przy których ćwiczenia z własnym ciężarem ciała były niedokładnie śledzone. Swoje trzy grosze dorzuciło też często uporczywe mierzenie PTT, bateria wytrzymująca znacznie mniej, niż podawał producent, bo od 4 do 5 dni, podczas gdy sam proces ładowania trwa do 3 godzin.

Pozytywnie zaskoczył mnie z kolei sposób, w jaki VivoWatch SP budził mnie każdego ranka przyjemnymi wibracjami i jak skutecznie radził sobie ze śledzeniem treningów na zewnątrz. Co ważne, do tego nie wymagał połączenia ze smartfonem, którego to aplikację skutecznie uzupełniał o brakujące dane po połączeniu przez Bluetooth.

Test Asus VivoWatch SP – podsumowanie

Kosztujący około 1100 złotych VivoWatch SP był dla mnie pierwszą okazją do zapoznania się na dłuższy czas ze smartwatchem takiej klasy i szczerze? Początkowa fascynacja potrwała tylko te kilka dni, a po tym czasie wszystko to, co ten model Asusa miał do zaoferowania, szybko mnie znudziło. Jest to jednak pewnie problem ze mną, jako że jestem ewidentnie fanką tradycyjnych zegarków.

Doceniam jednak przydatny aspekt VivoWatch SP w myśl mierzenia stanu zdrowia na bieżąco i śledzenia aktywności ruchowej. Nie wyobrażam sobie jednak zostania z nim na dłużej zarówno pod kątem wizualnym, jak i funkcjonalnym, choć gdybym musiała dbać o swoje zdrowie w większym stopniu, doceniłabym z pewnością wszystko, co ma do zaoferowania. Dlatego też VivoWatch SP polecam głównie tym, którzy chcą nieustannie trzymać rękę na pulsie, jeśli idzie o ich stan zdrowia.