Kroczące maszyny wojenne nie pozostaną tylko w sferze marzeń USA… prawdopodobnie

AT-AT czy AT-DP z uniwersum Star Wars, to idealny przykład tego, jak mogłyby wyglądać kroczące maszyny wojenne. Chociaż wydaje się to nieprawdopodobne, to najpewniej kiedyś Wojsko USA doczeka się własnych sprzętów bojowych tego typu. Stalowych, solidnych, przerażających mechów.
Kroczące maszyny wojenne
Kroczące maszyny wojenne

Najnowsze badanie wskazało, że kroczące maszyny wojenne mogłyby powstać, jeśli idzie o samą energię potrzebną do poruszania się

Na to przynajmniej wskazuje nowe badanie przeprowadzone przez naukowców z US Army Research Lab (ARL). Według niego tak naprawdę ​​nic nie powstrzymuje wojska przed postawieniem na kroczące maszyny wojenne, a przynajmniej nic z perspektywy samej mocy. Wykazano bowiem, że nogi zużywają zasadniczo taką samą moc podczas transportu, jak koła lub gąsienice, więc pod tym kątem kroczące maszyny wojenne nie sprawiałyby większego problemu.

Czytaj też: Kolejne oddziały Armii USA otrzymają kieszonkowe drony Black Hornet 3

Wprawdzie wspomniany wyżej AT-AT, czyli kroczący kolos nie jest czymś, co najpewniej kiedykolwiek powstanie w zastosowaniu bojowym (poza konkretnymi, wyspecjalizowanymi zastosowaniami), to mniejsze maszyny miałyby nawet sens. Kroczące maszyny wojenne mają bowiem pewną przewagę nad pojazdami z gąsienicami i kołami.

Dzięki swoim mechanicznym nogom mogą łatwiej schodzić ze stromych wzgórz lub przedzierać się przez bardzo nierówny teren, zapewniając przy tym lepsze pole widzenia przez kabinę znajdującą się znacznie powyżej ziemi… którą byłoby też łatwiej dostrzec. To wada. Podobnie zresztą, jak wysoki poziom ciężkości przy postawieniu wszystko na jedną kartę w postaci nóg, które skupiają całą masę pojazdu na stosunkowo niewielkim obszarze.

Czytaj też: O Space Marines zapomnijcie. Amerykańscy Marines pozostaną… uziemieni

Jak zbadano, czy kroczące maszyny wojenne mają energetyczny sens?

W badaniu PLoS ONE naukowcy stwierdzili, że zarówno mechaniczne, jak i biologiczne systemy lokomocji o wadze od 1 grama do 35-ton mają w przybliżeniu takie same wymagania dotyczące potrzebnej energii do przemieszczania się. Oznacza to, że zwierzęta lub maszyny wykorzystujące nogi, koła lub gąsienice zużywają tę samą ilość energii podczas ruchu.

Tego typu wnioski bazują na tak zwanej formule Hedlunda, która szacuje energię wymaganą do poruszania się zwierząt we wspomnianym zakresie od 1 do 3500000 gramów. To ją wykorzystali naukowcy, dorzucając do tego opracowania pojazdy lądowe stworzone przez człowieka.

Czytaj też: Myśliwiec NGAD Sił Powietrznych USA nie ograniczy się tylko do walki powietrznej

Tak więc, z punktu widzenia energii, inżynierowie mają zielone światło, aby zaprojektować chodzące machiny wojenne o masie do 35 ton. Ponoć robot bojowy chodzący na czterech nogach o rozmiarach robotów Gundam, zużyje mniej więcej taką samą ilość energii, jak czołg M1A2 Abrams.