Dlaczego w miejscach katastrof nuklearnych sieje się słoneczniki?

Katastrofy nuklearne zazwyczaj pozostawiają po sobie długofalowe skutki, o czym świadczą doświadczenia płynące między innymi z Czarnobyla i Fukushimy. Jednym ze sposobów na walkę z tym problemem jest sianie słoneczników.
Dlaczego w miejscach katastrof nuklearnych sieje się słoneczniki?

Rośliny te nie są jedynie przyjemne dla oczu czy istotne z punktu widzenia przemysłu spożywczego. Mają również niezwykle przydatną cechę: mogą pochłaniać stosunkowo duże ilości promieniowania. Pobierają bowiem z otoczenia niektóre radioaktywne izotopy, jakich wiele po katastrofach, na przykład w obrębie elektrowni atomowych.

Czytaj też: Przełomowe minireaktory zasilane odpadami jądrowymi

Siejemy słoneczniki, kapustę właściwą, szarłat zwisły i celozje, które, jak się uważa, pochłaniają promieniowanie. […] Do tej pory wyhodowaliśmy co najmniej 200 000 kwiatów … i rozdaliśmy o wiele więcej nasion. Co najmniej 8 milionów słoneczników kwitnących w Fukushimie pochodzi stąd [z buddyjskiej świątyni Joenji] (przyp. red.)”Koyu Abe, mnich

Oczywiście pojawia się pytanie o to, dlaczego akurat słoneczniki są najczęściej wykorzystywane w tej roli. Naukowcy tłumaczą, że kluczowe są w tym przypadku cechy tych roślin, takie jak szybkość i łatwość wzrostu oraz możliwość porastania w zróżnicowanych klimatycznie środowiskach. Poza tym, słoneczniki magazynują większość swojej biomasy w liściach i łodygach, dlatego radioaktywne izotopy mogą być łatwo utylizowane, bez konieczności odkopywania napromieniowanych korzeni.

Słoneczniki świetnie radzą sobie z pochłanianiem radioaktywnych pierwiastków z gleby

Warto zauważyć, że opisywany sposób jest częścią metody zwanej fitoremediacją. Jest ona oparta na trzech typach reakcji fizjologicznych roślin na obecność zanieczyszczeń w środowisku. Chodzi o wykluczanie, akumulację oraz hiperakumulację. Fitoremediację wykorzystywano już w Czarnobylu, gdzie okoliczne tereny wypełniły się po 1986 roku ogromnymi ilościami radioaktywnych pierwiastków: cezu i strontu.

Czytaj też: Czy fuzja jądrowa nas ocali? Ciemna strona tokamaków

I choć na terenie dzisiejszej Ukrainy metoda ta sprawdziła się zaskakująco dobrze, to w przypadku Fukushimy pojawiło się więcej trudności. Niska skuteczność w zakresie oczyszcznia nie dotyczyła jedynie słoneczników. Przeprowadzone analizy nie dostarczyły bowiem dowodów na to, by którakolwiek z roślin nadawała się do widocznego obniżenia stężeń radioaktywnych izotopów w tamtejszej glebie. Być może problem wynika z odmiennego składu gleb bądź jest następstwem faktu, iż od japońskiej katastrofy minęło jeszcze zbyt mało czasu, aby promieniotwórcze pierwiastki “osadziły” się w glebie.