Test BMW M340i. Pojechaliśmy sportową limuzyną na urlop

BMW M340i to auto stworzone do wożenia się. Bardzo dynamicznego, albo bardzo wygodnego, co by nie powiedzieć prestiżowego. Tymczasem my załadowaliśmy cały bagażnik torbami i pojechaliśmy nim… na krótki urlop do Zakopanego.
Test BMW M340i. Pojechaliśmy sportową limuzyną na urlop

Bagażnik zapakowany pod korek i luksus w środku. Tylko dlaczego jest tak twardo?

Arkadiusz Dziermański

BMW M340i odebraliśmy tuż przed wyjazdem, więc na dokładniejsze obejrzenie auta z zewnątrz nie miałem za wiele czasu. Cztery koła, niespotykany kolor, spryskiwacze działają… Można jechać.

Pierwszym testem było załadowanie bagażnika. Jako że pierwszy raz jechaliśmy w góry, dwuosobowy bagaż można było spokojnie rozdzielić na cztery osoby. A może się przyda dodatkowa para butów (albo dwie)? Koniec końców wszystko co widzicie poniżej, bez najmniejszego problemu zmieściło się w zaskakująco przestronnym bagażniku. Minus plecak z elektroniką, który zawsze mam przy sobie.

Trzeba jednak mieć na uwadze, że walizki w rozmiarze XXL mogą się nie zmieścić, bo otwór załadunkowy jest stosunkowo niewielki. Dlatego też jeśli chcielibyśmy tam wpakować np. wózek dziecięcy, to musi on być mocno składany.

Po zajęciu miejsca w pięknym, skórzanym kubełkowym fotelu stwierdziłem, że… ja w tym pięciu godzin nie wytrzymam. Nie ma takiej opcji, nawet w BMW M3 Competition fotele były wygodniejsze (póki nie trzeba z nich wysiadać). Na szczęście była to kwestia odpowiedniej regulacji, szczególnie odcinka lędźwiowego, który był maksymalnie wypchnięty do przodu. Fotele z przodu są elektrycznie regulowane w każdej możliwej płaszczyźnie, z zagłówkiem włącznie. Wyjątkiem jest wysuwana, dodatkowa część siedziska, regulowana manualnie. Po wysunięciu sięga praktycznie pod kolano (przy 183 cm wzrostu) i można jechać jak na kanapie. Dodatkowym, ogromnym plusem, jest bardzo duży tunel środkowy, o który można bardzo wygodnie oprzeć kolano. Pozwala też skutecznie zaprzeć się przy ostrych zakrętach. Mała rzecz, a daje masę komfortu.

Sylwia Januszkiewicz

Tak, nie miałam zielonego pojęcia o co Arkowi chodziło, ale narzekał na swoje siedzenie przez dobrą godzinę. Fotele w M340i są moim zdaniem tak samo wygodne jak te w Dwójce czy Czwórce, o wiele bardziej miękkie niż w Competition. Jak przystało na auto tej klasy, możemy je wyregulować na każdy możliwy sposób, a dłuższa podróż nie jest nadmiernie męcząca. Po przejechaniu 400km wystarczyło rozprostowanie kości i mogłam jechać dalej.

Arkadiusz Dziermański

Testowany egzemplarz miał do minimum ograniczony plastik w wersji piano black. Znajduje się tylko wokół dźwigni zmiany biegów. Dominuje za to świetna w dotyku i odbiorze wizualnym skóra oraz unikatowe plastiki z wzorem… kamiennej zebry? Nie jestem wielkim fanem, ale na pewno może znaleźć swoich zwolenników. Szczególnie po dodaniu podświetlenia, które znajdziemy na wielu elementach wnętrza. Bardzo mocno spodobały mi się za to nici w ciemnym kolorze, nieco wtapiającym się w kolor tapicerki. Detal, ale genialnie dobrany.

Sylwia Januszkiewicz

Nie będę rozwodzić się nad wnętrzem, bo Arek ładnie to opisał, ale muszę przyznać jedno: Ten plastik z tygrysem albinosem nie wygląda dobrze. Wiem, wiem, mniej tam białego niż czarnego, ale tak mi się kojarzy. Nie pasuje do żadnego innego elementu i wygląda trochę jak dresiarz na eleganckiej gali.

Arkadiusz Dziermański

Myślę, że wnętrze w dużym stopniu przyczyniło się do tego, że 5-godzinna podróż minęła zdecydowanie zbyt szybko. Warto tutaj dodać, że nie mniej komfortowo podróżuje się na tylnej kanapie. W dwie osoby. Siedzenie na środku jest nie tylko masakrycznie twarde, do tego dochodzi bardzo szeroki tunel środkowy. Przez co trzeba siedzieć sporym okrakiem. Za to po bokach, nawet jeśli fotele z przodu są mocno odsunięte, jest ogrom miejsca. Zarówno na nogi, jak i nad głową. BMW M340i faktycznie pozwala poczuć się jak w limuzynie.

Jak BMW M340i stało się atrakcją turystyczną Zakopanego

Już w trasie zauważyłem, że wzbudzamy spore zainteresowanie innych kierowców. I to jadących nierzadko autami droższymi, mocniejszymi, czy nawet lepiej wyposażonymi. Podobnie było w Zakopanem i kiedy już dojechaliśmy na miejsce, w końcu był czas żeby na spokojnie przeanalizować wygląd BMW M340i.

To dlatego tak się wszyscy gapią… Auto wygląda obłędnie dzięki wizualnym dodatkom M-Performacne. Agresywne wloty powietrza robią robotę. Podobnie jak ciemnoszare felgi oraz przyciemnione światła z niebieskimi elementami wewnątrz lamp. Do tego BMW M340i wydaje się bardzo duże. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że to przedstawiciel serii 5, a nie 3. No i ten kolor. Nie lubię zielonego, ale w tym przypadku odcień lakiery powoduje, że ciężko oderwać od niego oczy.

Apogeum wzbudzania zainteresowania był wyjazd na zakupy, tuż po przyjeździe. W Zakopanem, podobnie jak w trasie, nie brakowało lepszych i droższych aut. Ale to właśnie M340i stawało się z miejsca atrakcją turystyczną. Bez względu na to, czy samochód, jechał, toczył się, stał w korku, czy na parkingu. Było słychać tylko westchnienia, okrzyki podziwu i trzaskające kręgi szyjne od obracania głową.

Sylwia Januszkiewicz

To prawda, samochód jest śliczny – te wszystkie wloty, felgi, drobne akcenty takie jak niebieskie elementy lamp czy nawet grill robią wrażenie, ale trójka nie jest samochodem ostentacyjnym, nie krzyczy z daleka o swojej zajebistości, więc na początku zachodziłam w głowę, dlaczego ludzie aż tak się na nas gapią. Później usłyszałam sporo uwag na temat… lakieru.

Tak proszę Państwa, największą robotę robiła tutaj przepiękna butelkowa zieleń naszpikowana lśniącymi drobinkami. Wyglądało to jakby trójka przeszła dzień SPA u wróżek lasu i wyjechała stamtąd potraktowana ich najlepszym rozświetlaczem.  Nie, nie przesadzam, a to, że bardzo lubię zieleń, nie znaczy, że nie potrafię spojrzeć na sprawę w miarę trzeźwym okiem. Niech świadczy o tym fakt, że każdy komentarz, jaki słyszałam (a ludzie rzeczywiście nas zaczepiali) dotyczył właśnie tego lakieru. Oczywiście nie jest to standardowa paleta, więc jeżeli chcecie się takim cieszyć, musicie za to dopłacić okrągłe 23 000 zł. Czy jest to dużo, czy mało, to sprawa bardzo względna. Z jednej strony za takie pieniądze możecie kupić używane, sprawne auto, a z drugiej, jeśli kogoś stać na M340i, pewnie stać go też na taki lakier. Przy okazji przygotowywania się do tego testu miałam okazję przejrzeć całą paletę niestandardowych kolorów, jakie BMW oferuje i uwierzcie, mają tam perełki.

Arkadiusz Dziermański

Jedynym zgrzytem jest grill. To element w opcji – patrz, ale nie dotykaj. Wygląda świetnie, ale jeśli się go dotknie… traci cały urok. To skrzypiący, uginający się plastik, oglądanie którego zdecydowanie należy przeprowadzać w odpowiedniej odległości. Większej niż wyciągnięcie ręki.

Wrażenia z jazdy

Z pozycji pasażera BMW M340i jeździ się bardzo komfortowo. Bez względu na to jak dynamicznie auto się porusza, czy agresywnie przyśpiesza, czułem się naprawdę dobrze. O niebo lepiej niż w M3 Competition. Oczywiście w grę wchodzi inna charakterystyka napędu oraz różnica mocy (374 KM vs 510 KM), ale tu nadal jest czym konkretnie przyśpieszyć (katalogowo 4,4s do 100 km/h). Mimo wszystko nie miałem ani przez chwilę wrażenia, że wnętrze mojego ciała zostało gdzieś na poprzednich światłach. W M3 Competiton często czułem się mocno niekomfortowo. W M340i przez cały czas siedziałem jak na wygodnej kanapie.

Lusterko kierowcy ma specjalną powłokę, które niweluje odblaski świateł
Sylwia Januszkiewicz

Cieszyłam się na możliwość sprawdzenia jak trójka poradzi sobie na górskich drogach, w końcu ile można jeździć prostymi ekspresówkami? Wiem, jak takie auto spisuje się w mieście i na prostej trasie, ale górskie serpentyny… Tego jeszcze nie próbowałam.

Testowaliśmy egzemplarz z systemem xDrive, więc miałam wysokie wymagania. Zanim jednak przejdziemy do wrażeń z jazdy, zatrzymajmy się na chwilę przy tym, czym tak naprawdę xDrive jest, bo pisanie, że to po prostu napęd na cztery koła, jest moim zdaniem uproszczeniem. Samochód jest wyposażony w szereg czujników, które dostarczają systemowi informacji dotyczących warunków jazdy i zachowania kierowcy. Następnie system wszystkie te informacje analizuje i dopasowuje rozkład siły napędowej adekwatnie do sytuacji. Brzmi sensownie, prawda? Przejdźmy zatem do tego, jak sprawdza się to w praktyce.

Ujmując to zwięźle –  można powiedzieć, że  trójka przykleiła się do asfaltu. Pomimo pokonywania bardzo ostrych zakrętów przy bardzo różnych prędkościach, ani razu nie zgubiła przyczepności i nawet kilka gwałtownych manewrów koniecznych dla uniknięcia mistrzów kierownicy jadących z naprzeciwka, którzy na ślepych zakrętach nie mieścili się w swoich pasach, nie spowodowało problemów z utrzymaniem kontroli nad autem. Podsterowność czy nadsterowność nie są czymś, z czym musimy się w M340i użerać, jeżeli tego nie chcemy. Dodatkową zaletą tego mądrego systemu jest to, że nie musiałam słuchać westchnień ulgi Arka, kiedy wysiadaliśmy z samochodu ?

Połączenie systemu xDrive z odpowiednim zapasem mocy powoduje, że żadne podjazdy nie są straszne M340i. A trochę ich zrobiliśmy. Auto można spokojnie zatrzymać w połowie wzniesienia i ruszyć z niego bez najmniejszego stresu. A jeśli chodzi o zapas mocy, cóż… Jeśli trafi Wam się kulturalny inaczej kierowca, który zacznie przyśpieszać tylko po to, żebyście nie wjechali na jego pas mimo ogromu wolnego miejsca przed nim, bardzo łatwo możecie sprawić, że będzie wyglądał jakby stanął w miejscu. I to nawet w trybie Comfort, bez konieczności przełączania się na Sport.

Bajerów i dodatków technologicznych w BMW M340i nie brakuje

W tym momencie BMW M340i jedzie sam. Dosłownie
Arkadiusz Dziermański

BMW M340i, podobnie jak wiele innych modeli tej klasy bawarskiego producenta, oferuje ogrom technologicznych dodatków, które ułatwiają życie. Mamy tu półautonomiczną jazdę, w trakcie której musimy jedynie trzymać ręce na kierownicy i przyglądać się wydarzeniom na drodze, jak i w pełni autonomiczne parkowanie. Wystarczy tylko, że auto rozpozna wolne miejsce parkingowe, my je zatwierdzamy i pozostaje nam tylko na wszelki wypadek uważać na pedał hamulca. Reszta robi się sama. Gdyby jednak samochód z jakiś powodów nie był w stanie wjechać miejsce, to w zasadzie zawsze ustawi się tak, że nawet średnio rozgarnięty kierowca dokończy manewr parkowania. Nieocenione jest też samodzielne wyjeżdżanie z parkingu równoległego.

Android Auto – obecne. Ale tylko po kablu

Do dyspozycji mamy też bardzo dobrze działający system kamer 360, jak również świetne nagłośnienie Bose. Choć raz na jakiś czas warto je wyciszyć, bo wydech zdecydowanie potrafi przyćmić dźwięki Chopina, Slipknota, czy nawet Zenka Martyniuka. Obok tego mruczenia nie da się przejść obojętnie.

Sporo możliwości oferuje też aplikacja My BMW. Pozwala z poziomu smartfonu sprawdzić status pojazdu, uruchomić wentylację lub światła, a także zadbać o bezpieczeństwo pojazdu. W smartfonie możemy uruchomić podgląd z kamer samochodu i zobaczyć jego dokładną lokalizację. Dzięki czemu mamy praktycznie cały czas oko na to, co dzieje się wokół auta.

Sylwia Januszkiewicz

Ta aplikacja jest świetna, w szczególności jeżeli zostawiamy samochód na obcym terenie! Przyznam, że momentami trochę się martwiłam – czy nikt go przez przypadek nie zarysuje, nie ukradnie… Dzięki świadomości, że cały czas mam dostęp do informacji o tym, gdzie samochód jest i co się wokół niego znajduje, moja paranoja zdecydowanie mniej mi doskwierała. Sama świadomość, że w każdej chwili mogę poprosić samochód o zrobienie zdjęć otoczenia i przesłanie mi ich, bardzo pomagała. Tak więc jeżeli macie potrzebę ciągłej kontroli sytuacji, zdecydowanie polecam apkę.

Podsumowanie

Zachwalamy z Arkiem M340i jakbyśmy byli dwójką 13-latek na koncercie Justina Biebera, ale uwierzcie, tutaj ciężko jest się czepiać. Trójka wygląda, brzmi i jeździ jak marzenie. Dodatkowo nie jest samochodem zmuszającym do kompromisów – jest odpowiednia zarówno dla singla jak i czteroosobowej rodziny. Jeżeli chcemy, będzie samochodem statecznym i eleganckim, ale potrafi też pokazać niezły pazur, jeżeli taka jest wola kierowcy.

Biorąc pod uwagę jej moc, jest dosyć ekonomiczna (ok 7l/100 km przy przepisowej jeździe, jeżeli chcemy nieco poszaleć – skacze do 8,9 w trasie), a do tego naprawdę nie potrzeba wprawnego kierowcy, aby sobie z nią poradzić. Momentami miałam wrażenie, że to auto potrzebuje po prostu ciała na siedzeniu pasażera i ręki dotykającej kierownicy, z resztą samo sobie da radę. Czy jest to samochód idealny? Pewnie, że nie. Takie samochody nie istnieją, ale ja wolę skupić się na całości niż czepiać się kilku detali (tygryso-zebra na desce rozdzielczej!), które akurat mi nie pasują.