Test bezprzewodowej myszki Cooler Master MM731 z PAW3389

Zapraszamy na test, obecnie najlepszej i tym samym najdroższej, myszki komputerowej firmy Cooler Master. Mowa o modelu MM731, który niedawno zaliczył premierę i właśnie próbuje skraść nasze serca, będąc tuż obok na biurku, kiedy piszę te słowa. Poniżej weryfikujemy, jak w praktyce sprawdzają się związane z tą myszką wielkie zapowiedzi, których firma nie oszczędza.
Test bezprzewodowej myszki Cooler Master MM731, Cooler Master MM731
Test bezprzewodowej myszki Cooler Master MM731, Cooler Master MM731

Pierwsze chwile z Cooler Master MM731

Peryferyjna działalność firmy, która niegdyś była rozpoznawalna wyłącznie ze swoich chłodzeń, rozwija się w najlepsze i powoli zaczyna przypominać największych graczy na rynku. Rodzina MM73X z modelem MM731 na czele jest tego świetnym przykładem, co ujawnia już sama główna strona produktu na stronie Cooler Mastera. Firma postarała się o nowoczesne formy przekazu, sięgając nawet po prezentacje modeli w AR i przybliżenie najważniejszych cech myszki, które mogą imponować.

Czytaj też: Test Mad Catz BAT 6+. Sprawdzamy mysz 2000 Hz

MM731 na samym wstępie jest zachwalany za wytrzymałość i niską wagę rzędu 59 gramów, która idzie z nią w parze. Nic dziwnego, bo w praktyce ten model nie ustępuje wytrzymałości tradycyjnym, znacznie cięższym myszkom, a to wszystko przy braku popularnych od 2020 roku perforacji, czyli dziurkowania obudowy w imię niższej wagi. Cooler Master chwali się też 180-centymetrowym przewodem Ultraweave w materiałowym oplocie, którego lekkość i zupełny brak sztywności, znacząco uprzyjemnia pracę nawet w trybie przewodowym. Ten razem z trzema ślizgaczami teflonowymi wyższej klasy, zapewnia płynny i niczym niezmącony ruch po podkładce. 

Po stronie łączności możemy skorzystać nie tylko z tradycyjnego przewodu, ale też Bluetooth oraz radiowego odbiornika USB 2,4 GHz. Układając “hierarchię najwyższej precyzji” możemy wskazać kolejno na przewód, odbiornik 2,4 GHz i Bluetooth 5.1, z czego te dwa ostatnie zawdzięczają działanie wbudowanemu 500 mAh akumulatorkowi. Ten po dezaktywowaniu podświetlenia zapewnia kolejno do 72 i 190 godzin działania na jednym ładowaniu. 

Cooler Master zachwala też zastosowane autorskie przełączniki optyczne pod głównymi przyciskami oddzielonymi od reszty korpusu. Te zamiast na metalowych stykach, bazują na wiązce światła, której przerwanie podczas kliku, powoduje aktywację. Dzięki temu nie tylko uzyskuje się aż 70-milionową wytrzymałość, ale też pewniejszą jakość sygnału. W praktyce sprawdza się to bardzo dobrze, choć nie idealnie, bo przy szybkim, jednorazowym klikaniu, można odczuć dodatkowy, niepotrzebny ruch, który wykonują przyciski. 

Przy zwykłej rozrywce to jednak nie przeszkadza, a to połączenie cieszy palce wysoką responsywnością, nieprzesadną głośnością i twardością kliku. Po stronie rolki z gumowym wyłożeniem o gęstych, poziomych dolinkach, sprawa ma się już znacznie lepiej, bo scroll przeskakujące z ząbka na ząbek z wyczuwalnym wysiłkiem, ale bez nieprzyjemnego chrobotu nawet podczas szybkiego scrollowania.  

Producent zachęca nas również i przekonuje do swojej aplikacji MasterPlus+. To nowe oprogramowanie w formie HUBu dla wspieranych, nowych produktów Cooler Mastera, które pozwala na to, co najważniejsze, jeśli idzie o zarządzanie myszką i ustawianie jej wedle własnych preferencji. Uzyskujecie dostęp do podsystemu podświetlenia, ważnych parametrów pracy sensora, podmieniania rozległych funkcji poszczególnych przycisków, nagrywania makr czy opcji kalibracji sensora specjalnie pod Waszą podkładkę.

Cooler Master MM731 pod lupą

W zestawie z myszką dostajemy nasączoną alkoholem chusteczkę, aby przygotować matową powierzchnię do przyklejenia do niej, dołączonych do zestawu, gumowych paneli. To oczywiście opcjonalne, ale jeśli ktoś zechce odmienić prostą bryłę myszki i zapewnić sobie okazalszą przyczepność, ma co do tego wolną drogę. W zestawie znajdziemy też instrukcję obsługi, wspomniany wyżej przewód i odbiornik USB 2,4 GHz. Sama konfiguracja myszki jest prosta, bo albo wpinamy ją przewodowo do sprzętu, wykorzystujemy do tego odbiornik USB, albo sięgamy po nieco bardziej skomplikowane połączenie Bluetooth, ograniczające zauważalnie precyzję i responsywność, ale poprawiające jednocześnie żywotność na baterii. 

Czytaj też: Test HyperX Pulsefire Haste. Lekka mysz symetryczna dla praworęcznych

Bryła MM731 została ewidentnie pomyślana z myślą o praworęcznych użytkownikach, bo jest asymetryczna i skrojona tak, aby idealnie pasować pod prawą dłoń. Przejawia się to wyżłobieniami paneli bocznych i skrzydełek głównych, jak również konkretnemu prowadzeniu poszczególnych linii obudowy tak, aby wpisywała się idealnie w zakrzywienia naszej wewnętrznej strony dłoni. W przypadku moich ponadprzeciętnie masywnych i dużych dłoni palce zaczęły od razu naturalnie układać się w chwyt typu fingertip, przez co nie mogłem liczyć na oparcie bezpośrednio na grzbiecie myszki.

Po stronie wyposażenia Cooler Master postawił na tradycję. Górna część MM731 niczym nie zaskakuje, idąc w stronę typowych kształtów i połączenia dwóch głównych przycisków z dwoma bocznymi o przyjemnej wielkości i działaniu. Na przodzie znalazł się z kolei port USB-C w małej wnęce, a na grzbiecie niewidoczny gołym okiem podświetlany kształt logo firmy, który może rozbłysnąć w formie kilku trybów i całej palety RGB. 

Wiele czyha na spodzie, bo obok świetnej jakości czterech białych ślizgaczy o bardzo dobrze zaokrąglonych krawędziach i sensora, znalazł się tam też przycisk do zmiany DPI (domyślnie), przycisk do inicjowania połączenia Bluetooth, trzystopniowy przełącznik trybu działania oraz wnęka z prostą, leciwą klapką na zatrzaski, w której można schować odbiornik USB. Ta wydaje się najmniej jakościowym elementem MM731, która sama z siebie jest kawałem dobrze wykonanej i solidnej myszki. 

MM731 wrażenia z użytkowania i precyzja

Z MM731 spędziłem tyle czasu, ile zajęło myszce rozładowanie się w trybie 2,4 GHz. O dokładne pomiary wprawdzie trudno, ale mogę zapewnić, że na jednym ładowaniu mysz z aktywowanym podświetleniem przetrwała ze mną około 40 godzin rozłożonych na 5 dni przed wejściem do trybu niskiej mocy, który ustawiłem na 5%. Wszystko to dzięki zarówno oszczędnemu systemowi podświetlenia, jak i funkcji usypiania myszki do ustawienia w oprogramowaniu. Samo wybudzenie trwa jednak szybko, a proces ładowania wymaga około 2 godzin.

Po stronie precyzji MM731 opowiada się przede wszystkim sensor optyczny PixArt PAW3389, który… no właśnie, raczej w tej myszce się znajduje. Raczej, bo informacja nie pojawiła się na stronie producenta i nie znajdziemy jej nawet na opakowaniu. Teraz wzmianki ograniczają się “sensora optycznego Pixart o czułości do 19000 DPI”, ale pierwotne zapowiedzi wspominały właśnie o PAW3389, będącym jednym z najlepszych ogólnodostępnych sensorów myszek na rynku. Jego obecność potwierdza jedynie broszura produktu, a oprogramowanie zdradza, że jego czułość w MM731 regulujemy w zakresie 100-19000 DPI (nawet do 32000 DPI) co 100 jednostek. 

Jako podkręcony spadkobierca PMW3360, to przykład czujnika o świetnym feelingu i responsywności, który dodatkowo zapewnia cudowne wyczucie prowadzenia kursora oraz bardzo wysokie maksymalne szybkości. Wszystko to przy zachowaniu poziomu LOD w zakresie ~1,0-1,2 mm, braku akceleracji czy właśnie… wyczuwalnej predykcji, która nie powinna w ogóle się objawiać i z tym mam problem. Ten dziwnie wyczuwalny angle-snapping w większym stopniu, niż zwykle, zaskoczył mnie całkowicie podczas testów MM731 wykonywanych w trybie bezprzewodowym 2,4 GHz. 

Czytaj też: Test SteelSeries Prime Mini Wireless. Bezprzewodowa myszka z wyższej półki przeszła na dietę

Na powyższym teście od pierwszych poziomów DPI widać, że MM731 pozwala na ewidentnie zbyt mało obłości, znacznie wygładzając nasze ruchy przy zachowaniu wyłączonej opcji w menu. Taka nasilona predykcja jednym się spodoba, a innym niekoniecznie, ale nikomu nie spodoba się to, że granica 3000 DPI jest już poziomem, przy którym precyzja wyczuwalnie pogarsza się i kontynuuje to przy każdym kolejnym wzroście. Po 4000 poziom jest już nie do przyjęcia dla wrażliwych, bo przy 3200 DPI do gry zaczynają wchodzić algorytmy niwelujące jittering oraz interpolację, co po prostu czuć. 

Test Cooler Master MM731 – podsumowanie

MM731 zdecydowanie nie należy do tanich myszek, bo nawet pomimo tego, że jest nowością na rynku, wymaga od nas wyłożenia na ten moment około 479 złotych. Jak jednak wiadomo, ceny technologii bezprzewodowych swoje dorzucają do ogólnej ceny, a tutaj Cooler Master postarał się zarówno o technologię radiową poprzez odbiornik USB, jak i Bluetooth, przy zachowaniu możliwości przewodowych.

Dlatego też przy chęci zachowania możliwie najlepszego stosunku jakości do ceny, wyboru myszki Cooler Master MM731 powinni dokonać ci, którzy potrzebują tak wszechstronnej myszki do pracy (poprzez Bluetooth) i grania (2,4 GHz/przewód). W ogólnym rozrachunku bowiem MM731 ze swoimi rozwiązaniami technologicznymi jest świetną, choć specyficzną myszką dla graczy i bardzo dobrze, bo wpisze się w swoją niszę.