Tragedia na Przełęczy Diatłowa i jej potencjalne wyjaśnienie. Co doprowadziło do zagadkowych śmierci?

Tragedia na Przełęczy Diatłowa to z pewnością jedna z najbardziej znanych tego typu spraw. Tragiczne w skutkach wydarzenia z lutego 1959 roku nie zostały jednak w pełni zrekonstruowane.
Tragedia na Przełęczy Diatłowa i jej potencjalne wyjaśnienie. Co doprowadziło do zagadkowych śmierci?

Na przestrzeni lat pojawiło się wiele potencjalnych wyjaśnień tego, co się wtedy stało. Jedne były mniej, a inne bardziej prawdopodobne, lecz niezmienny pozostawał co najmniej jeden fakt: historia sprzed ponad 60 lat zakończyła się śmiercią dziewięciu osób.

Czytaj też: Kim byli mieszkańcy wyspy Sulawesi? Archeolodzy na tropie kolejnych homininów

Wróćmy jednak do początku. W feralnej studenckiej wyprawie wzięło udział dziesięć osób, a ich celem było zdobycie szczytu znanego jako Otorten. W trakcie wędrówki z dalszej trasy musiał zrezygnować Jurij Jidin, który cierpiał z powodu choroby. Pozostali członkowie kontynuowali marsz, przemierzając między innymi tereny zamieszkiwane przez lud Mansów. 1 lutego wyprawa dotarła do góry Chołatczachl, ale potem zapiski prowadzone przez uczestników urwały się.

Tragedia na Przełęczy Diatłowa doprowadziła do śmierci 9 osób

Ponad trzy tygodnie później, 23 lutego, ruszyła ekspedycja poszukiwawcza. Po dotarciu do obozowiska, ratownicy znaleźli namiot rozcięty od wewnątrz, w którym wciąż znajdowała się większość zapasów i ubrań. Część ciał odnaleziono następnego dnia w pobliżu pozostałości po ognisku, natomiast inne odkryto w okolicznym wąwozie dopiero po kilku miesiącach. Radzieckie władze ustaliły, że trzy osoby zmarły z powodu urazów fizycznych, podczas gdy pozostałe poniosły śmierć na skutek hipotermii.

Wokół tragedii na Przełęczy Diatłowa narosło wiele mitów i legend, zakładających między innymi udział przedstawicieli ludu Mansów, atak ze strony Yeti, ingerencję pozaziemskich form życia czy też dywersję ze strony szpiega biorącego udział w wyprawie. Wśród mniej “spektakularnych” wyjaśnień znajdowała się natomiast hipoteza o wystąpieniu lawiny śnieżnej, która zmiotła uczestników ekspedycji. Krytycy takiego scenariusza powoływali się jednak na fakt, iż lawiny takie jak ta domniemana są w zasadzie niespotykane we wspomnianych górach.

Czytaj też: Tajemnicze fale wirowe na Słońcu. Skąd się biorą i co w nich niezwykłego?

Z tego względu Johan Gaume i Alexander M. Puzrin przeprowadzili trzy kolejne ekspedycje na Chołatczachl i uwiecznili dowody na wystąpienie dwóch lawin. Autorzy publikacji dostępnej na łamach Communications Earth & Environment odbyli dwie pierwsze wyprawy zimą i latem 2021 roku. W ich czasie naukowcy skupili się na kącie nachylenia zbocza oraz pokrywie śnieżnej. Oba czynniki wydawały się wspierać hipotezę o lawinie śnieżnej. Trzecia ekspedycja miała natomiast miejsce w styczniu 2022 roku, a na jej czele stanęli Oleg Demianenko i Dmitrij Borysow. Właśnie wtedy udało się uwiecznić dowody świadczące o zejściu dwóch niedawnych lawin.