Zacznijmy od ciekawostki. Jeszcze (prawie) nigdy nie zacząłem korzystać z laptopa, tak jak z Asusa ProArt StudioBook 16
Kiedy trafia do mnie laptop, bez względu na to czy mam mu zrobić recenzję, czy przygotować materiał partnerski, zaczynam od konfiguracji. Instaluję na nim kilka używanych na co dzień programów, zmieniam pod siebie ustawienia zasilania, czasu podświetlenia ekranu. Takie typowe czynności dla nowego komputera. Do tej pory jedynym wyjątkiem od tego był Asus ZenBook Zephyrus Duo, którego użytkowanie zacząłem od zainstalowania Steama. Teraz dołączył do niego Asus ProArt StudioBook 16.
Zanim w ogóle zacząłem na nim cokolwiek robić, po przejściu przez konfigurator Windows 11, od razu zainstalowałem Adobe Lightroom tylko po to, żeby obrobić na nim kilka zrobionych ostatnio zdjęć. I chyba to był błąd, bo jeśli zaczynasz użytkowanie komputera od opadu szczęki, to dalej może być już tylko gorzej. Nie było.
To może obejrzyjmy Asusa ProArt StudioBook 16?
W tym wszystkim nie tylko nie zdążyłem dokładnie obejrzeć laptopa, ale też nie zgłębiłem się w jego specyfikację. Co ciekawe, obie te rzeczy tworzą bardzo ciekawy duet.
Z jednej strony ProArt StudioBook 16 nie jest ekstremalnie leciutkim ultrabookiem. W końcu mamy tu 16-calowy ekran, który musi się gdzieś zmieścić. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że to dosłownie bestia, na czele z kartą graficzną Nvidia GeForce RTX 3060 6 GB, 8-rdzeniowym procesorem Intel Core i7-11800H oraz 64 GB dwukanałowej pamięci RAM (DDR4, 3200 MHz), to jest on zaskakująco kompaktowy. Obudowa (magnezowo-aluminiowa) ma 23mm grubości i waży tylko 2,2 kg. Mamy więc praktycznie przenośnie studio graficzne, które bez żadnego problemu zmieścimy do plecaka i przesadnie go nie poczujemy.
Pozostając przy specyfikacji, Asus ProArt StudioBook 16 rozpieszcza liczbą portów. Mamy tu dwa porty USB 3.2 Gen 2, dwa USB-C (jeden DisplayPort z Power Delivery, drugi Thunderbolt 4), HDMI 2.1, czytnik kart pamięci SD (dużych), gniazdo RJ-45, Jack 3,5mm oraz całość uzupełnia gniazdo zasilania.
Błyszczący ekran OLED to mistrzostwo świata i okolic
Panele OLED to przyszłość, jaką chcę widzieć w laptopach. Szczególnie współczesne panele OLED, które dosłowne zachwycają jakością obrazu. Ten w Asusie ProArt StudioBook 16 jest dodatkowo błyszczący. Co tylko zwiększa jego efektowność.
W parze z efektownością idzie też ogromna efektywność. 16-calowy ekran wyświetla obraz o rozdzielczości 4K (3840 x 2400 pikseli). Jest bardzo jasny, co też potwierdza deklarowana jasność na poziomie 550 nitów. Do tego mamy certyfikat VESA DisplayHDR 500 True Black, 100% pokrycie palety DCI-P3, weryfikację firmy Calman, certyfikat Pantone oraz TÜV Rheinland (70% niższa emisja światła niebieskiego w porównaniu z panelami LCD) oraz wskaźnik Delta-E mniejszy od 2. Uff…
Teoria teorią, ale ten ekran naprawdę robi robotę w trakcie pracy z multimediami. Obrabiając zdjęcia na monitorze LCD, nawet pomimo odpowiedniej kalibracji, zdarza mi się za słabo nasycić kolory. Efekt jest taki, że zdjęcie wyglądające dobrze na komputerze, na ekranie smartfonu z ekranem OLED lub AMOLED sprawia wrażenie nieco mdłego. W przypadku Asusa ProArt StudioBook 16 ani razu nie spotkała mnie taka sytuacja. Obraz jest świetnej jakości, kontrastowy, z perfekcyjnie odwzorowanymi i ładnie nasyconymi kolorami. Dzięki temu zawsze mamy pewność, że bez względu na to, na jakim ekranie zostanie otwarta nasza praca, będzie cały czas wyglądać dobrze. A pozostając w temacie ekranu…
Asus ProArt StudioBook 16 to nie tylko sprzęt z najwyższej półki, ale też oprogramowanie
Zazwyczaj jeśli chcemy mieć odpowiednio ustawiony ekran, trzeba go skalibrować. W ten sposób możemy dodatkowo zmniejszyć choćby wskaźnik Delta E, mówiący nam o odwzorowaniu kolorów. Potrzebujemy do tego odpowiedniego oprogramowania oraz kolorymetru. Ale nie w tym przypadku. ProArt StudioBook 16 ma do tego odpowiednie oprogramowania ProArt Creator Hub. To hub będący centrum sterowania laptopem. Mamy tam szereg ustawień dotyczących wydajności oraz stały podgląd parametrów pracy podzespołów.
Tutaj też znajdziemy ustawienia ekranu. Możemy go na różne sposoby spersonalizować, ale też przeprowadzić kalibrację. Pierwszy raz spotykam się z taką możliwością i jestem pod dużym wrażeniem. Innym ciekawym rozwiązaniem jest tworzenie zestawów aplikacji. Możemy stworzyć grupę (do) czterech programów, które uruchomimy jedną ikoną na pulpicie i od razu mamy do dyspozycji wszystkie niezbędne programy graficzne czy biurowe.
Pokrętło Asus Dial i magiczny touchpad
Pewnie od razu zwróciliście uwagę na zdjęciach na to dziwne pokrętło umieszczone na obudowie. To Asus Dial. Do czego służy? Głównie do pracy. W zasadzie w niektórych przypadkach można duża część pracy, o ile nawet nie całą, wykonywać tylko za pomocą tego jednego pokrętła.
Do Asus Dial można przypisać różne funkcje dostępne w danym programie. W programach graficznych może to być regulacja odpowiednich parametrów (suwaków), zmiana obszaru zaznaczania czy grubości pędzla. Wciskając pokrętło, na ekranie pojawia się lista przypisanych do niego funkcji w danej aplikacji. Wybieramy tę, która nas interesuje i pokrętłem możemy precyzyjnie sterować jej parametrami. Więc na upartego jeśli przypiszemy do Asus Dial wszystkie funkcje edycji obrazu Adobe Lightroom, możemy obrobić całe zdjęcie tylko przez przekręcanie i obracanie pokrętła. No może poza przycięciem obrazu. Asus Dial sprawdzi się też w przewijaniu treści, osi czasu, w zasadzie wszędzie tam, gdzie tylko znajdziemy dla niego zastosowanie.
Warto zauważyć, że Asus Dial nie przeszkadza w trakcie pisania na klawiaturze. Trochę się tego obawiałem, bo jest umieszczony w nieco niebezpiecznym miejscu, ale ani razu nie miałem problemu z tym, że zaczepiam o niego nadgarstkiem.
Niespotykany jest również touchpad. Jest on większy niż w większości laptopów i może służyć jako tablet graficzny, bo jego powierzchnia jest w stanie obsługiwać rysik. Płytka obsługuje 1024 poziomy siły nacisku. Dodatkowo mamy do dyspozycji trzy przyciski pod touchpadem. Środkowy powstał z myślą o projektantach 3D. Przytrzymując środkowy przycisk, za pomocą touchpada możemy np. zmieniać kąty widzenia, czy obracać obraz.
Nvidia GeForce RTX 3060 i Nvidia Studio
Karta graficzna Nvidia GeForce RTX 3060 daje nam możliwość wykorzystania Asusa ProArt StudioBook 16 w dwóch, bardzo wymagających zastosowania. Zwyczajnie można na nim pograć w gry i robić to w najwyższych ustawieniach graficznych, bez obaw o spadki wydajności. Z drugiej strony taki zapas mocy daje nam ogromny skok wydajności w trakcie pracy z multimediami. Tutaj do gry wchodzi platforma Nvidia Studio, której częścią jest ProArt StudioBook 16.
Do pewnego czasu myśląc – karta graficzna do pracy, mieliśmy w głowie serię Nvidia Quadro. Były to karty, które dużo lepiej sprawdzały się w zastosowaniach profesjonalnych, niż w grach. Dzięki platformie Nvidia Studio można obecnie z takim samym sukcesem wykorzystywać w pracy gamingowe karty graficzne z serii Nvidia GTX oraz RTX. Certyfikacja Nvidia Studio pomogła wskazać konkretne modele komputerów stacjonarnych i laptopów, które spełniają określone wymagania pracy z programami dla twórców. Aplikacje do pracy z multimediami, szczególnie te do obróbki filmów, ale i graficzne wyglądają podobnie, zazwyczaj nie grzeszą optymalizacją. To bardzo wymagające programy, które są w stanie skutecznie wymęczyć nawet mocno wyposażone komputery.
Dzięki odpowiednim sterownikom Nvidia Studio, wszystkie te aplikacje są w stanie w pełni wykorzystać moc karty graficznej. W końcu RTX-y są w stanie wygenerować fotorealistyczne obrazy w grach, więc dlaczego nie wykorzystać tego w pracy kreatywnej? Efekty widać gołym okiem.
Jest to zasługa nie tylko samego sprzętu, ale również sterowników. Obecnie mamy do wyboru dwa rodzaje – Nvidia Game Ready oraz Nvidia Studio. Pierwsze są optymalizowane i testowane pod kątem nowych tytułów gier. Drugie w aplikacjach dla twórców. Oba warianty sterowników są stale aktualizowane (w przypadku Nvidia Studio raz na miesiąc). Wybierając jeden z nich w pewien sposób ukierunkowujemy kartą graficzną w stronę gier lub pracy. Ze sterownikami Nvidia Game Ready karta graficzna będzie pracować wydajniej podczas grania w gry, a z Nvidia Studio dostaniemy lepszą wydajność np. w trakcie obrabiania zdjęć, czy renderowania filmów. To również gwarancja stabilnej pracy. Dzięki stałym aktualizacjom i testom w programach mamy pewność, że aplikacja przestanie nam działać w połowie projektu, a całą pracę musimy zaczynać od zera.
Zobaczmy kilka przykładowych wyników, jeśli chodzi o czas np. renderowania lub eksportu materiału, na tle MacBooka Pro 16 oraz wykonywania tej samej czynności przy pomocy głównie procesora i zintegrowanego układu graficznego. Lepsze wyniki są oczywiście efektem odpowiedniego wykorzystania mocy obliczeniowej karty graficznej.
Różnicę często widać nawet w przypadku z pozoru prostych czynności. Funkcja inteligentnego zaznaczania obiektu w Adobe Lightroom na klasycznym i wydajnym ultrabooku potrafi doprowadzić do zawieszenia się aplikacji. W przypadku ProArt StudioBook 16 z Nvidia Studio odbywa się to błyskawicznie i bez problemów z działaniem laptopa.
Nvidia Studio wspiera wiele aplikacji z szeroko pojętej branży kreatywnej. Są to programy do renderowania grafiki, edycji zdjęć i filmów, projektowania graficznego, ale też transmitowania treści i wizualizacji architektonicznych. Aktualnie na liście znajduje się aż 46 programów.
Z jednej strony wyraźnie spada czas renderowania obrazów, czy eksportu plików wideo, z drugie już sama praca z materiałem jest o wiele prostsza. Programy pracują płynniej, szybciej, ale też dzięki zastosowaniu wydajnego systemu chłodzenia nie mamy wrażenia, że mamy na biurku niestabilny reaktor jądrowy, o którym Anatolij Diatłow mówi – spokojnie, wytrzyma.
Na takim sprzęcie jak Asus ProArt StudioBook 16 chcesz pracować
To piękna sprawa jak w ostatnich kilku latach rozwinął się rynek laptopów, dzięki pomysłom firm takich jak Asus i Nvidia. Jeszcze nie tak dawno do wygodnej pracy z multimediami trzeba było myśleć o potężnie wyposażonym komputerze stacjonarnym. Najlepiej z grafiką Nvidia Quadro za kosmiczne pieniądze. Dzisiaj wystarczy do tego laptop Nvidia Studio z wydajną kartą graficzną serii RTX.
Asus ProArt StudioBook 16 oferuje wydajność, która z powodzeniem wystarczy nam do pracy w dowolnym programie graficznym czy filmowym. Do tego mamy bardzo duże wsparcie ze strony oprogramowania oraz sprzętu. Czyli dużo portów, genialny i duży ekran OLED, pokrętło Asus Dial, czy rozbudowane funkcje touchpada oraz bardzo szeroki zakres konfiguracji dzięki m.in. ProArt Studio.
Wszystko to zamknięte w solidnej, odpornej na czynniki zewnętrzne obudowie o skromnej masie 2,2 kg i stosunkowo kompaktowej, jak na takie wyposażenie, obudowie. Dzięki temu całe nasze studio, dosłownie, można mieć zawsze ze sobą. Gotowe do pracy w ciągu kilku sekund.
Materiał powstał we współpracy z firmą Asus.