Uderzą w cele oddalone o tysiące kilometrów. Chińskie torpedy z napędem atomowym przerażają czymś jeszcze

Najwyraźniej Chińczycy dążą do opracowania jeszcze groźniejszej wersji rosyjskiego drona podwodnego Posejdon z głowicą nuklearną. Dlaczego? Bo mają być produkowane na masową skalę i poza tym niszczyć nie w pojedynkę, a w ramach ogromnych rojów. Poza tym, te nowe chińskie torpedy z napędem atomowym trafiałyby do wszystkich okrętów, a nie tylko wybranych, dzięki czemu mogłyby być wystrzeliwane w ogromnych ilościach.
Uderzą w cele oddalone o tysiące kilometrów, chińskie torpedy z napędem atomowym,
Uderzą w cele oddalone o tysiące kilometrów, chińskie torpedy z napędem atomowym,

Powstają chińskie torpedy z napędem atomowym. Ich najważniejszą cechą ma być zasięg, a przeznaczeniem niszczenie wrogich okrętów jeszcze w portach

Te nowe chińskie torpedy opisali sami naukowcy, podkreślając, że rosyjski Posejdon to broń ostateczna z racji jej dwumegatonowej głowicy bojowej, która finalnie (z racji inicjacji wojny atomowej) zniszczy świat, jaki znamy. W przeciwieństwie do Rosji, chińscy naukowcy nie mieli zamiaru rozwijać broni strategicznej, a coś znacznie bardziej konwencyjnego. Uznali bowiem, że w chińskiej armii istnieje rosnące zapotrzebowanie na “małe i szybkie bezzałogowe pojazdy podwodne dalekiego zasięgu, które mogą być wykorzystywane w rozpoznaniu, śledzeniu, ataku i uderzeniu strategicznym”.

Czytaj też: Archer pod lupą. To nowoczesna szwedzka artyleria dla Ukrainy

Kluczem do tego jest energia jądrowa. Tyle że z racji skomplikowania i kosztu każdego reaktora, naukowcy musieli doszukać się możliwie najwyższych oszczędności, tworząc “nowy system energii jądrowej z dojrzałą i prostą technologią, która jest łatwa w użyciu i utrzymaniu, niedroga i odpowiednia do produkcji masowej”.

W dążeniu do tego zespół na kartach projektu usunął większość materiałów osłonowych reaktora, chroniąc przed promieniowaniem tylko kilka istotnych elementów. Poza tym, drogie powłoki wykonane z metali ziem rzadkich w rdzeniu reaktora zostały również zastąpione tańszymi materiałami, takimi jak grafit. Finalnie eksperci wskazali, że zamiast jakości wojskowej, można postawić na materiały o jakości odpowiadającej zastosowaniom komercyjnym.

Czytaj też: Opisujemy BM-21 Grad, czyli wieloprowadnicową wyrzutnię do niszczenia… gradem pocisków

W efekcie zaprojektowano reaktor, który produkowałby ponad 1,4 megawata ciepła z niecałych 4 kg paliwa uranowego o niskim poziomie wzbogacenia. Ze względu na niską wydajność niedrogich komponentów, tylko ~6% wytworzonego ciepła byłoby przekazywane na energię elektryczną do napędzania torpedy, co i tak byłoby wystarczające. W praktyce bowiem, po opuszczeniu tuby startowej, reaktor torpedy rozpocząłby pracę, która trwałaby około 30 minut, aby osiągnąć temperaturę roboczą 300 stopni Celsjusza i napędzić torpedę do prędkości przelotowej około 60 km/h.

Czytaj też: Opisujemy przyszłość dronów, czyli broni idealnej. Robotyzacja wojsk dzieje się na naszych oczach

Według naukowców, reaktor mógłby pracować do 400 godzin podczas podróży przez ponad 10,000 kilometrów, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi odległość między Szanghajem a San Francisco. Ostatecznie sekcja reaktora oddzieliłaby się wtedy od torpedy i spadła na dno głębokiego morza, uruchamiając mechanizm bezpieczeństwa, aby zabić pozostałą reakcję łańcuchową. Finalnym etapem podróży tych torped byłoby uderzenie w okręty w portach wrogich państw.