Echolokacja u ludzi, czyli dlaczego marvelowski Daredevil to coś realnego

Historia o superbohaterze Daredevil rozbudza zapewne wyobraźnie niejednego z Was od lat. Jednak co, jeśli Wam powiem, że najważniejsza cecha tego jegomościa, który postanowił zostać samozwańczym stróżem prawa, jest czymś, czego może nauczyć się “zwyczajny” człowiek? Twórcy komiksów nie bez powodu nie oparli historii tej postaci na nietoperzach, wielorybach czy delfinach, bo echolokacja u ludzi jest jak najbardziej możliwa.
Echolokacja u ludzi, marvelowski Daredevil to coś realnego
Echolokacja u ludzi, marvelowski Daredevil to coś realnego

Umiejętność marvelowskiego Daredevila opiera się na czymś, czego może nauczyć się każdy z nas. Nigdy jednak nie osiągniemy skuteczności nietoperzy, które rozwinęły to poprzez ewolucję

Dla tych, którzy nie są na bieżąco z komiksami lub serialami, od razu wyjaśniam, że Daredevil to z zawodu niewidomy prawnik, który stracił być może najważniejszy ludzki zmysł i w wyniku tego znacząco wyczulił te pozostałe. Wprawdzie żaden z nas nie zostanie Daredevilem nawet z taką umiejętnością, ale echolokację może wyrobić u siebie zapewne każdy w mniejszym lub większym stopniu. Jak to możliwe i czym w ogóle jest echolokacja? O tym poniżej.

Czytaj też: Rosyjski pocisk Sarmat. Tym „szatańskim” międzykontynentalnym pociskiem balistycznym straszy Rosja

Zacznijmy od tego, że większość z nas kojarzy echolokację w świecie zwierząt. Posługują się nią bowiem niektóre ptaki, a przede wszystkim delfiny, wieloryby i być może najbardziej znane z tej umiejętności nietoperze. Dlatego zresztą sam termin “echolokacji” określił zoolog Donald Griffin w 1944 roku, a książka na jej temat została napisana w oparciu o stosowne eksperymenty w 1959 roku, choć wzmianki o takiej umiejętności datuje się już na 1749 rok. Mimo tego nadal “echolokacja u ludzi” nie jest specjalnie powszechną wiedzą.

Czytaj też: Amerykańska amunicja krążąca Switchblade. Czy drony kamikaze są bronią idealną?

Dzięki echolokacji człowiek może wykrywać obiekty w swoim otoczeniu poprzez wyczuwanie echa od tych obiektów poprzez zmiany ciśnienia na swojej skórze. Spróbujcie sami, zamykając oczy i… po prostu nasłuchując. Nic? W takim razie może spróbujcie pomóc sobie, generując jakieś dźwięki (np. klaszcząc). Ciągle nic? Trudno się temu dziwić, bo mając do dyspozycji zmysł wzroku, ludzie mają trudność w wyczuciu echa pobliskich obiektów ze względu na zjawisko tłumienia echa wywołane efektem pierwszeństwa.

Czytaj też: Polska amunicja krążąca Warmate. Jeśli kojarzycie drony Switchblade, to ten materiał jest dla Was

Sprawa ma się inaczej u niewidomych, których ten efekt nie dręczy, a zmysł czucia jest rozwinięty bardziej, jako że mózg, zamiast skupiać się na wszystkich zwyczajowych zmysłach, rozwija ich mniejszą liczbę… ale (zwykle) bardziej. Jednak zarówno widzący, jak i niewidzący, mogą trenować umiejętność echolokacji i dojść do momentu, w którym odbijane fale dźwiękowe pozwolą im określać położenie i wielkość pobliskich obiektów.

Jedną z takich osób jest Daniel Kish. Ponieważ urodził się z nowotworem siatkówki, lekarze usunęli mu gałki oczne, gdy ukończył trzynaście miesięcy. [Kiedy Daniel urósł] zaczął klaskać i perfekcyjnie opanował rozpoznawanie dźwięków, które odbijając się od napotkanych powierzchni, powracają do niego w formie cichego echa. Nazywa to “miganiem sonarem”. Jego mózg tak się przekonwertował, że z drobnych różnic powracającego echa tworzy dynamiczne krajobrazy akustyczne. Z dystansu pięciu metrów potrafi “dostrzegać” samochody i krzewy, a zabudowania wyczuwa nawet na odległość pięciu metrów. Kish prowadzi wyjątkowy zespół ociemniałych, mlaskających [to alternatywa dla klaskania] kolarzy– czytamy w książce Mimowolne cyborgi. Mózg i wojna przyszłości.