Sony E 15 mm F1.4 G – książę szerokiego kąta (recenzja)

Sony E 15 mm F1.4 G to najnowszy, stałoogniskowy obiektyw szerokokątny dla systemu Sony E (APS-C), będący bezpośrednim konkurentem znanej i lubianej Sigmy 16 mm F1.4 DC DN. Czy dodatkowy milimetr ogniskowej mniej, bezpośrednia regulacja parametrów pracy z poziomu obiektywu i przynależność do serii G uzasadnia ponad dwukrotnie wyższą cenę i czy Sony E 15 mm F1.4 G wygra starcie?
Sony E 15 mm F1.4 G

(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Sony E 15 mm F1.4 G
Sony E 15 mm F1.4 G zapięty do a6300 (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Parametry

  • Konstrukcja obiektywu: 13 elementów w 12 grupach (3 soczewki asferyczne, 1 ze szkła o bardzo niskiej dyspersji ED, 1 soczewka asferyczna ze szkła o niskiej dyspersji ED)
  • Kąt widzenia (APS-C): 87°
  • Liczba listków przysłony: 7 (przysłona kołowa)
  • Maksymalna wartość przysłony: F16
  • Stabilizacja: nie
  • Minimalna odległość ostrzenia:
    • 20 cm od matrycy aparatu w trybie AF
    • 17 cm od matrycy aparatu w trybie MF
  • Maksymalna skala odwzorowania: 1:8,3 podczas pracy z AF, 1:6,7 z MF
  • Średnica filtra: 55 mm
  • Wymiary (średnica x długość): 66,6 × 69,5 mm
  • Waga: 219 g

Cena na dzień pisania recenzji: ~3999 zł.

1 – soczewka asferyczna, 2 – soczewka ze szkła Super ED, 3 – soczewka ze szkła ED (niskodyspersyjnego)

Konstrukcja

Sony E 15 mm F1.4 G jest obiektywem małym i zgrabnym, ale też największym z zaprezentowanej ostatnio „bandy trojga”, w skład której wchodził także zmiennoogniskowy Sony E PZ 10-20 mm F4 G i Sony E 11 mm F1.8. Jest zarazem znacznie mniejszy niż konkurencyjna Sigma 16 mm F1.4.

Sony E 15 mm F1.4 G
Sony E 15 mm F1.4 G i Sigma 16 mm F1.4 DC DN Contemporary (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Tubus obiektywu rozpoczyna się metalowym, uszczelnianym bagnetem. Wewnątrz znalazła się czarna, matowa ramka z silnie zaokrąglonymi rogami, o wymiarach ~25 x 21 mm, za którą kryje się tylna soczewka. Zaglądając do środka można zobaczyć (a przy odrobinie szczęścia także usłyszeć) ruchomy moduł odpowiadający za autofocus.

Korpus Sony E 15 mm wykonany jest z wysokiej jakości plastiku. Za bagnetem znajduje się pierścień z nadrukowanymi numerami seryjnymi i miejscem produkcji obiektywu (Chiny) oraz kropka ułatwiająca orientację obiektywu przy zapinaniu w bagnet. Następnie jest niewielkie, zapewne czysto kosmetyczne zwężenie, po którym tubus nieznacznie się rozszerza w kolejny, szerszy pierścień, z zamontowanymi przełącznikami: trybu pracy pierścienia przysłony, AF/MF, programowanym przyciskiem, domyślnie blokujący ostrość oraz z logo serii „G” i parametrami obiektywu.

Sony E 15 mm F1.4 G
Bagnet (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Zaraz za nim znalazł się pierścień o szerokości ~13 mm służący nastawiania przysłony, z karbowanym paskiem szerokim na ~5 mm dla lepszego uchwytu – wyglądający jak żywcem wzięty z czasów fotografii analogowej, z nadrukowaną podziałką co 1/3 EV, rzędem kolejnych wartości od 16 do 1.4 i pozycją A, czyli przełączeniem sterowania na korpus. Może on pracować płynnie lub z kliknięciami zgodnymi z podziałką, warto przy tym pamiętać, że wbrew analogowemu stylowi pierścień działa jednak z przełożeniem elektronicznym, zatem listki diafragmy nie drgną ani trochę, jeśli nie będzie zasilania.

Sony E 15 mm F1.4 G
Pierścień przysłony to jedna z ważniejszych zalet, jeśli chodzi o wygodę obsługi (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Kolejnym elementem jest pierścień nastawiania ostrości o szerokości 16 mm, także pokryty karbowaniem i pracujący z elektronicznym przełożeniem, lecz w przeciwieństwie do przysłony nie posiada żadnych punktów skrajnych.

Ostatnim elementem tubusa jest wąski metalowy pierścień, który przechodzi w bagnet do montażu osłony przeciwsłonecznej i wewnątrz w gwint mocowania filtrów o średnicy 55 mm. Soczewka przednia ma 32 mm średnicy. Sony E 15 mm F1.4 G nie zmienia rozmiarów podczas ogniskowania i posiada niezbędne do pracy w kiepską pogodę uszczelnienia.

Sony E 15 mm F1.4 G
Siedmiolistkowa przysłona (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Praca z obiektywem

Sigma 16 mm F1.4 DC DN jest jednym z moich ulubionych obiektywów, który towarzyszył mi przez ostatnie lata podczas większości wyjazdów jako podstawowy obiektyw do fotografii krajobrazu. Sony posiada niemal identyczne parametry, zatem oczywistym się stało, że tym razem w ramach testu zastąpi Sigmę podczas wyjazdu. E 15 mm F1.4 G jest mniejszy, lżejszy (waży zaledwie 219 gramów, a Sigma 405 g), zatem zestaw obiektyw + body zyskiwał na poręczności.

Sony E 15 mm F1.4 G
Sony E 15 mm F1.4 G zapięty do a6300 (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Obiektyw użyciu okazał się bardzo przyjemny. Obawiałem się podobnych kłopotów z obsługą jak przy Sony E PZ 10-20 mm, wynikających ze zbyt bliskiego położenia pierścieni, ale nic podobnego nie nastąpiło – różnica w szerokości pierścieni przysłony i ostrości była zbyt oczywista. Regulacja przysłony z pierścienia jest bardzo wygodna, choć opór stawiany przy przekręcaniu „z klikiem” wydaje się trochę zbyt duży, a praca bez kliknięcia nadaje się raczej do filmowania niż zdjęć. Można rzecz jasna ustawić pierścień w pozycję „A” i sterować przysłoną z aparatu, ale w ten sposób rezygnuje się z podstawowej zalety obiektywu.

Sony E 15 mm F1.4 G
Przełącznik klikania pierścienia przysłony (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Drugą zaletą (choć rzadziej potrzebną), jest możliwość przełączania między ręcznym i automatycznym nastawianiem ostrości wprost z obiektywu. Suwak pracuje dość ciężko, ale pewnie i w teorii pozwala inaczej zaprogramować przyciski na korpusie aparatu. Niestety w rzeczywistości jest to znacznie bardziej skomplikowane – jeśli mamy choć jeden obiektyw bez takiej regulacji, to rezygnacja z przełączania w aparacie i tak nie wchodzi w rachubę. Bez wątpienia jednak przełącznik na obiektywie jest wygodniejszy i łatwiej dostępny.

Sony E 15 mm F1.4 G
Przełącznik AF/MF i programowany przycisk „focus hold” (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

W trybie MF do nastawiania ostrości służy szerszy z pierścieni na tubusie. Pracuje w pełni elektronicznie, z lekkim, ale dostatecznie zaznaczonym oporem. Pełne przejście od minimum do maksimum wymaga przekręcenia o ~140°, zatem daje niezbędną precyzję przy pracy manualnej. Ta bywała przydatna zwłaszcza przy zbliżeniach, możliwości układu AF kończą się bowiem w okolicach 20 cm od matrycy, a obiektyw ma tu jeszcze 3 cm zapasu, który można wykorzystać.

Sony E 15 mm F1.4 G
Sony E 15 mm F1.4 G zapięty do a6300 (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Autofocus

Sony E 15 mm F1.4 G posiada mechanizm AF napędzany podwójnym silnikiem liniowym. Jest niesłyszalny, działa błyskawicznie i niezmiennie trafiał tam, gdzie chciałem. O ile dobra celność cechuje też Sigmę, to Sony wydaje się jednak działać nieco szybciej. Nie miałem problemu ze wspomaganiem ostrzenia w trybie DMF ani ostrzeniem na oko z użyciem EyeAF.

Wady optyczne – dystorsja, winietowanie, aberracja chromatyczna, flara

Podłączony do korpusu obiektyw wymusza automatycznie korekcję dystorsji dla plików JPG, pozwalając jedynie wyłączyć poprawę winietowania. Mogłem się zatem spodziewać, że zajrzenie w pliki RAW nie będzie przyjemne i istotnie, poziom dystorsji beczkowej, jaką cechuje się testowany obiektyw, może wzbudzić wątpliwości, szczególnie że Sigma 16 mm F1.4 posiada tę wadę skorygowaną znacznie lepiej. Sony najwyraźniej odpuściło sobie korygowanie obiektywu, zdając się na rozwiązania programowe.

Beczka na szczęście jest dość równa i można ją ręcznie bez większych problemów usunąć w Lightroomie (ustawienie w okolicy +48). Lightroom póki co nie ma profilu od Adobe, a wbudowanego w firmware nie potrafi wykorzystać, zatem o automatycznej korekcji do momentu ukazania się odpowiedniej aktualizacji możemy niestety zapomnieć. Capture One Pro radzi sobie tu lepiej i pozwala na użycie do korekcji danych producenta, zatem jego użytkownicy mają łatwiej – powyższe tablice pochodzą właśnie z C1Pro.

Szkło obarczone jest także bardzo mocnym winietowaniem przy F1.4, które zmniejsza się w miarę przymykania przysłony – da się je jednak zauważyć jeszcze przy F5,6, by spaść do niezauważalnego poziomu dopiero przy F8. O ile samo winietowanie jest dla szerokich i jasnych konstrukcji dość oczywiste, to jego poziom i sposób radzenia sobie z nim znowu wskazuje, że Sony trochę sobie tu odpuściło sprawę, bowiem kosztująca mniej niż połowę ceny testowanego obiektywu konkurencyjna Sigma nie dość, że od pełnego otworu sprawuje się wyraźnie lepiej, to jeszcze by znacznie zmniejszyć winietowanie wystarczy ją przymknąć do F2.8.

Sony E 15 mm F1.4 G
Sony E 15 mm F1.4 G i Sigma 16 mm F1.4 DC DN Contemporary (fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Sony E 15 mm F1.4 G wykazuje się nieznaczną podłużną aberracją chromatyczną, widoczną szczególnie dobrze podczas zdjęć z bliska z maksymalnym otworem. Równie mało kłopotliwa jest aberracja poprzeczna, która jest dobrze kontrolowana od pełnego otworu. O ile oba warianty wady da się zauważyć na zdjęciach testowych, to jest mało prawdopodobne, by na rzeczywistych kadrach miały jakoś skomplikować życie fotografowi. Porównując Sony i Sigmę trudno przy tym wskazać zdecydowanego faworyta, pozostaje zatem przyjąć, że oba obiektywy radzą sobie równie dobrze.

Sony E 15 mm F1.4 G
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Szkło radzi sobie przyzwoicie, ale nie idealnie podczas pracy pod światło. Stosunkowo łatwo tak ustawić obiektyw, by powstały zauważalne artefakty od odblasków na zdjęciu, szczególnie po przymknięciu obiektywu. Osłona przeciwsłoneczna w takich warunkach jest obowiązkowa, odradzam też stosowanie popularnych filtrów ochronnych lub UV, gdyż dodatkowo pogarszają sytuację.

Sony E 15 mm F1.4 G
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Ostrość i bokeh

O ile przy korekcji dystorsji i winiety Sony specjalnie nie popisało się, to już przy ocenie ostrości sytuacja wygląda diametralnie inaczej. Testowany obiektyw w centrum kadru pracuje bardzo dobrze już przy F1.4, a jego parametry poprawiają się znacznie w miarę przysłaniania, by osiągnąć maksimum w zakresie F2.8-F4. Brzegi są znacznie bardziej miękkie, ale nawet dla pełnego otworu prezentują się zupełnie dobrze. A jak wypada porównanie z Sigmą? Sigma radzi sobie w centrum kadru nieco słabiej dla pełnego otworu, od zakresu F2.8-F4 nie jestem w stanie zauważyć żadnej znaczącej różnicy. Natomiast Sony wypada lepiej, jeśli chodzi o pracę w rogach i przewaga ta występuje w zasadzie niezależnie od przysłony. Nie żeby były to różnice wielkie.

Jeśli chodzi o bokeh, Sony radzi sobie z nim należycie. Rozmycie jest gładkie i przyjemne, krążki pozaogniskowe także nie budzą większych zastrzeżeń, choć efekt cebuli bywa w niesprzyjających okolicznościach widoczny – Sigma radzi sobie z owym warzywem lepiej.

Sony E 15 mm F1.4 G
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Podsumowanie

Sony E 15 mm F1.4 G to świetny obiektyw szerokokątny dla APS-C. Mimo kiepskich wyników dystorsji i winietowania, po programowym skorygowaniu daje znakomitą jakość obrazu i w zasadzie nie wymaga to dodatkowego komentarza. W praktycznym użytkowaniu nie tylko wypada lepiej od swojego konkurenta, czyli Sigmy 16 mm F1.4, jeśli chodzi o ostrość, ale jest także wygodniejszy ze względu na mniejsze rozmiary i rozbudowane sterowanie funkcjami wprost z obiektywu. Czy zatem jest to oczywisty wybór? Cóż, jeśli pieniądze nie grają roli, albo gdy nie akceptujemy żadnych jakościowych kompromisów, to jak najbardziej.

Sony E 15 mm F1.4 G
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Jeśli jednak jest inaczej, to sytuacja przestaje być oczywista. Sigma kosztuje około 1700 złotych, podczas gdy Sony bardzo odważnie wyceniło E 15 mm F1.4 G na 3999 zł – to prawie 2,5 x więcej za obiektyw, który potrafi tylko TROCHĘ więcej. Sony ma jeszcze jakiś sens jako pierwszy obiektyw szerokokątny, ale już wymiana nań Sigmy wydaje się mało sensowna i nie sądzę, by wielu użytkowników się na nią zdecydowało.

Zdjęcia przykładowe

Mrzeżyno
Mrzeżyno
Mrzeżyno
Mrzeżyno
Mrzeżyno
Mrzeżyno
Mrzeżyno
Mrzeżyno
Mrzeżyno
Mrzeżyno