Microsoft sprzeda Ci tanio komputer. Jest tylko jeden haczyk, którego sam bym nie zdzierżył

Jak tylko przeczytałem o pomyśle, który zaświtał w głowach światłych ludzi w Microsofcie, wyobraziłem sobie siebie samego siedzącego przed takim komputerem. Nie trwało to długo, bo już po pierwszych 30 sekundach komputer w moich myślach frunął lotem koszącym w stronę trawnika znajdującego się pod oknem. Już domyślacie się o co chodzi?
Microsoft

Microsoft

Spójrzmy prawdzie w oczy – nie każdego stać na własny komputer. Daleko szukać nie trzeba, bo pandemia COVID-19 dobitnie pokazała, jak wielki problem w wielu domach stanowi dołączenie do zdalnych lekcji. I nie chodzi tu o brak zainteresowania milusińskich, ale po prostu brak sprzętu. U nas nie jest jeszcze tak źle. W niektórych rejonach świata najbliższy komputer to nadal sfera kosmicznych innowacji.

Dlatego przyklaskuję obiema parami odnóży idei tańszych komputerów dla mas. Tak się składa, że myśli o tym m.in. Microsoft. Pomysł tanich, bazujących na rozwiązaniach chmurowych terminali w przystępnej cenowo subskrypcji może otworzyć świat pecetów dla dotychczas niewidzialnych grup społecznych. Koszty wdrożenia i utrzymania takiego rozwiązania będą rzecz jasna gigantyczne. I tu całe na biało wkracza słowo: REKLAMA.

Wiemy, że koncern z Redmond szukał inżynierów oprogramowania, którzy będą odpowiedzialni za stworzenie systemu Windows bazującego na usługach chmurowych

Podczas ostatniej konferencji dla udziałowców podsumowującej wyniki Microsoftu, szef koncernu, Satya Nadella, odniósł się do komentarzy analityków finansowych, dotyczących modelu biznesowego planowanego rozwiązania. Wspomniał między innymi o pomyśle zrównoważenia kosztów za pomocą reklam wyświetlanych użytkownikom tanich pecetów z chmurowym Windowsem.

Czytaj też: Elon Musk ma rację. Social media powinny być płatne

Reklamy podczas pracy w Windowsie? Rozumiem logikę, ale mnie by się pod beretem zagotowało. Zaczynam sobie jednak uświadamiać, że w obecnym świecie trudno będzie uciec od reklamowych przerywników. Mogę mieć YouTube Premium, mogę płacić więcej za Netfliksa, mogę mieć AdBlocka w przeglądarce. To wszystko na nic.

Muszę wstać i wyjść ze swojej bezpiecznej bańki, w środku której siedzę, bo mnie na to stać. Na zewnątrz jest bowiem masa ludzi machających obojętnie rękami na oglądanie reklam, byle tylko mieć dostęp do technologii. Dlatego porzucam hejtowanie i trzymam kciuki za rozsądnie wypracowany system, w którym wilk będzie syty i owca cała.