Test OM System OM-5 – fotograficzny klejnot na nowe czasy

Olympusa wraz z Panasonikiem można uznać za twórców koncepcji współczesnego aparatu bezlusterkowego z wymienną optyką. Owocem ich współpracy jest system micro 4/3, wywodzącego się z lustrzankowego 4/3, lecz dużo bardziej udany. OM System OM-5 zaś wywodzi się wprost z najciekawszej linii aparatów Olympusa, serii OM-D.
OM System OM-5

(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Chociaż w wyniku zmian własnościowych w najnowszym aparacie nie znajdziemy już znajomej nazwy, to nie ma tu żadnej rewolucji – OM-5 jest kontynuatorem koncepcji wzorniczych oraz technicznych i w innych okolicznościach nazywałby się po prostu OM-D E-M5 mark IV.

Parametry

Matryca17,3 x 13 mm (4/3) Live-MOS, 4:3, pełna rozdzielczość 21,4 Mpix
ultradźwiękowy mechanizm czyszczenia matrycy (SSWF)
Procesor obrazuTruePic IX
Format zapisu– zdjęcia: RAW: 12-bit, JPEG (2 poziomy kompresji), 3D: MPO
– filmy: MOV: AVC/H.264
Zakres ISOAuto, 200-25600 w skoku co 1/3 lub 1 EV,
Migawka– szczelinowa sterowana elektronicznie: 60 s – 1/8000 s, B
– elektroniczna 60 s – 1/32000 s, B
skok ustawień co 1/2, 1/3 lub 1 EV,
Bagnetm4/3, crop x 2
Stabilizacja obrazu5-osiowa stabilizacja matrycy IBIS ~6,5 EV, do ~7,5 EV IBIS + OIS.
OgniskowanieHybrydowy CAF/PDAF, piksele detekcji fazy wbudowane w matrycę
– 121 punktów
– Tryby AF: pojedynczy, ciągły, śledzenie celu, manualny, stacking, Starry Sky AF
– obszary AF: wszystkie punkty, jeden punkt normalny, jeden punkt mały, grupa (5, 9, 25 punktów)
– wykrywanie twarzy, wykrywanie oka, wykrywanie zwierząt, wykrywanie samochodów i motocykli
– asysta AF: wbudowana dioda LED
Pomiar światła384-strefowy TTL
Tryby pomiaru:
– matrycowy
– centralnie ważony uśredniony
– punktowy
– punktowy z jasnym tłem
– punktowy z ciemnym tłem
Zakres pomiaru: od -2 do 20 EV
Ekspozycja– kompensacja: +/- 5.0 EV w skoku co 1/3, 1/2 lub 1 EV
– bracketing: 2, 3, 5 zdjęć ze skokiem 1/3, 2/3 lub 1 EV, 7 zdjęć ze skokiem 1/3 lub 1/2 EV
Programy– Tryby: program automatyczny, priorytet migawki, priorytet przysłony, tryb ręczny, Bulb, HDR, film
– Filtry artystyczne: Pop Art, Zmiękczenie ostrości, Jasny i lekki kolor, Tonowanie światła, Ziarnisty film, Fotografia otworkowa, Diorama, Cross Process, Dramatyczna tonacja, Delikatna Sepia, Podkreślone krawędzie, Akwarela, Vintage, Kolorowe elementy, Bleach Bypass, Instant Film
Zdjęcia seryjne– Migawka mechaniczna: tryb H – 10 fps (129 plików RAW, JPEG bez limitu), tryb L – 6 fps (bez limitu)
– Migawka elektroniczna: tryb H – 30 fps (18 plików RAW, 20 plików JPG), tryb L – 10 fps (138 plików RAW, JPG bez limitu)
Lampa błyskowaBrak wbudowanej lampy błyskowej, gorąca stopka
– Synchronizacja do 1/250 s
–  Sterowanie: Auto, TTL Auto, Manualny, FP-TTL-AUTO, FP-MANUAL,
SamowyzwalaczCzas użytkownika, 12 sekund lub 2 sekundy
Karta pamięci1 x SD/SDHC/SDXC UHS-II
LCD3″, 3:2, 1,037 mln punktów, pokrycie ok. 100%, regulacja jasności: 7 poziomów
WizjerOLED, 0,39″, 2,36 mln punktów (1024 x 768), pokrycie kadru 100%, punkt oczny ok. 27 mm, korekta dioptrii od -4 do +2
Komunikacja i złącza– USB 2.0 typu micro
– mikro HDMI (typu D),
– wejście mikrofonu mini-jack (3,5 mm) stereo,
– wyjście słuchawkowe 3,5 mm,
– złącze wężyka spustowego jack 2,5 mm,
– moduł Wi-Fi
– Bluetooth 4.2 + BLE
ZasilanieAkumulator Li-Ion BLS-50, ładowanie przez USB
Wydajność ok. 310 zdjęć
AkcesoriaPasek, ładowarka, akumulator, instrukcja
Waga366 g (korpus), 414 g (korpus z baterią i kartą pamięci)
Wymiary125 × 85,2 × 49,7 mm
Dodatkowe informacjeObsługiwane przestrzenie kolorów: sRGB, AdobeRGB.
OM System OM-5
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Konstrukcja i jakość wykonania

Korpus OM-5 wykonany jest z wysokiej jakości plastiku z elementami aluminiowymi wewnątrz. Aparat jest mały, zgrabny, z dość płytkim, ale w miarę wygodnym gripem. Na górnej ściance aparatu po lewej stronie znalazł się włącznik zasilania wraz z dwoma przyciskami: do szybkiego przełączania funkcji wyświetlacza oraz do zmiany trybów zdjęć seryjnych i samowyzwalacza. Po prawej natomiast jest pokrętło wyboru trybu pracy aparatu z przyciskiem blokady, dwa koła nastaw oraz przyciski: korekty ekspozycji, nagrywania filmu oraz (przeznaczony do obsługi kciukiem, więc nieco pochylony do tyłu, przycisk wyboru ISO). Centralną część okupuje wzorowana na pryzmacie pentagonalnym wyspa z gorącą stopką, wewnątrz kryjąca układ wizjera elektronicznego z korektą dioptrii.

Tylna ścianka to przede wszystkim duży odchylany na zawiasie w bok wyświetlacz z przegubem oraz kolejne manipulatory: przycisk blokady ekspozycji wraz z dźwignią przełączania funkcji górnych kół nastaw, wybierak krzyżakowy oraz przyciski menu, informacji oraz podglądu i kasowania zdjęć.

Na przedniej ściance aparatu znalazły się tylko dwa przyciski: po lewej stronie bagnetu obiektywu jest zwolnienie jego blokady, a po prawej stronie na dole przycisk podglądu.

Gniazdo karty pamięci (niestety tylko pojedyncze) znalazło się na prawym boku aparatu – dzięki temu nie jest blokowane po założeniu aparatu na statyw. Po lewej stronie pod gumowymi zaślepkami są natomiast złącza – mikrofonu (jack 3,5 mm), wężyka spustowego (jack 2,5 mm), micro HDMI oraz (uwaga, to nie żart, tylko vintage) micro USB. Pytanie, kto upadł na głowę, by w 2022 roku w nowym aparacie stosować muzealne złącze, pozostawię otwarte.

OM System OM-5
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Jakość wykonania OM-5 nie budzi zastrzeżeń, choć w konstrukcji plastik zdecydowanie dominuje. Korpus spełnia wymagania normy IP53, zatem wszędzie są uszczelnienia, także złącze komunikacyjne na dole posiada gumową zaślepkę.

Ergonomia

OM System OM-5 mimo swoich niewielkich rozmiarów i słabo zaznaczonego uchwytu całkiem nieźle leży w dłoni, co należy przypisać dobremu profilowaniu i skromnej wadze aparatu, który waży bez obiektywu zaledwie 414 gramów. Wraz z podstawowym obiektywem M.Zuiko Pro 12-45 f/4 tworzy zestaw, który jest nie tylko niezwykle poręczny, ale też śliczny – ten aparat pod względem wizualnym to klejnot, do którego śmieją się oczy i rwą ręce.

Położenie wszystkich manipulatorów jest przemyślane – spotkałem się ze zdaniem, że zamiast dźwigni przełączającej funkcje pokręteł i przycisku AEL/AFL powinien tam znaleźć się joystick do wyboru punktu AF, lecz pozostaję sceptyczny – podobne rozwiązanie w Canonie R7 dostarczyło mi więcej irytacji, niż było to uzasadnione uzyskaną funkcjonalnością. Jednocześnie mogę zrozumieć, że użytkownikom zaawansowanym, którzy wcześniej korzystali z podobnego rozwiązania, będzie go brakowało.

OM System OM-5
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Po przyzwyczajeniu się do rozkładu manipulatorów z OM-5 korzystało mi się z nich intuicyjnie i bez problemu. Oba obiektywy z zestawu testowego (wspomniany już M.Zuiko Pro 12-45 mm f/4 oraz M.Zuiko Pro 40-150 mm f/4) są nieduże, dosyć lekkie i nie przeważały nadmiernie aparatu, lecz trzeba pamiętać, że tak niewielki korpus po podpięciu naprawdę dużego szkła na pewno straci na wygodzie działania i zapewne nie obejdzie się bez dodatkowego uchwytu.

OM-5 jako sprzęt na co dzień

OM System OM-5 posiada matrycę 21,4 Mpix o proporcjach 4:3 i z cropem x2. Zestaw obiektywów, który otrzymałem do testów dzięki temu pokrył zakres ogniskowych o ekwiwalencie dla pełnej klatki od 24 mm do 300 mm – a przy tym ważył łącznie tylko 1150 gramów. OM-5 w tej konfiguracji można nosić ze sobą bez zmęczenia niemal bez ograniczeń – to świetny sprzęt na krajoznawcze wycieczki, a dzięki cropowi, także dla miłośników podglądania zwierząt.

OM System OM-5
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

OM-5 posiada bagnet m4/3, zatem mamy duży wybór obiektywów – Olympusa, Panasonica, Sigmy, Laowy, Samyanga, Voightlandera, Tokiny oraz całej masy coraz bardziej pomysłowych chińskich producentów tanich manualnych szkieł – a są jeszcze adaptery pozwalające korzystać choćby z lustrzankowej optyki M42, Pentaxa i bogowie wiedzą czego jeszcze. Wybierając OM-5 na pewno nie staniemy przed problemami, jakie opisywałem w recenzji Canona R7.

Oczywiście stosunkowo mała matryca m4/3 to także wady – mimo unowocześnień w porównaniu z aparatami APS-C (nawet nieco starszymi) widać nieco większy poziom szumu, trudniej też o płytką głębię ostrości i duży bokeh.

OM-5 posiada ultradźwiękowy system czyszczenia matrycy SSWF. Zabrakło niestety opcji zamykania mechanicznej migawki podczas zmiany obiektywów – w rezultacie nic nie odcina podczas tej procedury dostępu kurzowi do sensora. Testowa sztuka po przyjeździe do mnie miała go w takim stanie, że przed zrobieniem pierwszych zdjęć nie obeszło się bez czyszczenia go za pomocą IPA i lenspena. Ale żeby nie było, podczas niecałych trzech tygodni testów gruszka do czyszczenia także była w użyciu dwa razy, zatem skuteczność SSWF okazała się niemałym zawodem.

Fotografowanie OM System OM-5

Jak już wspominałem, obsługa samego aparatu i przyzwyczajenie się do klawiszologii przebiegła raczej sprawnie – OM-5 naprawdę da się lubić za obsługę. Ale nie zawsze: w przeciwieństwie do ciut starszego, ale z wyższej półki OM-1 testowy OM-5 ma wciąż stary układ menu, któremu daleko do czytelności – a już polskie menu ze względu na koszmarne skrótowce jest wg mnie kompletnie niezrozumiałe i dlatego szybko wróciłem do angielskiego.

OM System OM-5
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Zarówno wizjer, jak i wyświetlacz, są czytelne i nie mają widocznych opóźnień – mimo że nie są to konstrukcje najnowsze. Natomiast odświeżanie wizjera mogłoby być szybsze – da się zauważyć delikatne migotanie. Nic strasznego, ale rzecz do poprawienia. Informacje podawane na obu są przejrzyste, są linie ułatwiające kadrowanie, histogram i zgrabna dwuczęściowa elektroniczna poziomica – oczywiście nie naraz. Wyświetlacz jest dotykowy, można za jego pomocą ustawiać ostrość lub wyzwalać migawkę, ale… nie trzeba – wcale nie jest to zbyt wygodne, a przycisków naprawdę jest dosyć, by sobie poradzić z obsługą aparatu.

Podczas wykonywania zdjęć testowych sporym zawodem okazała się praca układu AF. W teorii jest on zupełnie w porządku – wykrywanie twarzy (działa), wykrywanie oka (też działa), 121 punktów detekcji fazy i detekcja kontrastu, do tego duża elastyczność w dostosowywaniu pracy – można wskazać aktywny punkt, różnej wielkości grupy punktów, linię punktów, wszystkie punkty i tak dalej – ale jak przyszło do robienia zdjęć, to zaskakująco często AF nie tyle się nawet gubił, co w ogóle zdawał się zamyślać i nie próbował szukać ostrości.

Przykład nieprawidłowej pracy AF

Najgorzej radził sobie we mgle (co mogę zrozumieć), ale także dość wyrazisty zachód słońca dzień czy dwa dni później okazał się sporym wyzwaniem. W obu przypadkach warunki nie były takie złe, żeby AF nie miał o co zaczepić i prywatny a6300 nie miał większych problemów z trafianiem w cel, zatem jest to problem OM-5. Najdziwniejsze, że pojedyncze przypadki takiego zacięcia się AF zdarzyły się także w bardzo dobrych warunkach, przy silnym sztucznym świetle z fotograficznych parasolek i nie mogę wskazać żadnej sensownej przyczyny takiego zachowania się automatu – w końcu przez większą część czasu radził sobie dobrze, także ze śledzeniem wskazanego celu. Krótko mówiąc AF jest ok, ale zarówno, jeśli chodzi o szybkość, jak i dokładność daleko mu do tego, co potrafią nowsze Sony czy Canon R7. Mam nadzieję, że opisane powyższe problemy w działaniu zostaną naprawione przez aktualizację firmware’u aparatu.

OM System OM-5
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Nie zdołałem niestety sprawdzić w działaniu Starry Sky AF – czyli trybu AF przeznaczonego generalnie do zdjęć astrofotgraficznych – ze względu na to, że przez ostatnie trzy tygodnie nie było ani momentu, by gwiazdy były widoczne. Jest to niewątpliwie funkcja godna uwagi, z doświadczenia bowiem wiem, że ręczne nastawienie poprawnie ostrości w takich warunkach nie należy do łatwych. Warta odnotowania jest także funkcja focus stacking, składająca kilka ujęć z lekko przesuniętym ostrym planem w celu uzyskania dużej głębi ostrości bez konieczności silnego przysłaniania obiektywu – znakomicie ułatwia to choćby zdjęcia makro.

Ponarzekałem na AF, to teraz będę chwalił IBIS, czyli stabilizację obrazu. Ta teoretycznie osiąga skuteczność do 6,5 EV, a w synchronizacji z obiektywem nawet 7,5 EV. Dołączone obiektywy nie miały OIS, ale mimo to testy praktyczne wypadły znakomicie – utrzymanie z ręki czasów rzędu pół sekundy przy ogniskowej 45 mm nie było większym problemem, a z konkretnym podparciem także i sekundę da się wytrzymać. Sprawność IBIS pozwoliła na implementację w OM-5 dwóch ciekawych trybów zdjęć: wysokiej rozdzielczości z ręki – aparat w nim wykonuje kilka ekspozycji, przesuwając matrycę o piksel za każdym razem i składając je w jeden obraz o rozdzielczości 50 Mpix – oraz Live ND, w którym aparat wzorem smartfonów symuluje działanie filtrów wydłużających ekspozycję (maksimum ND16), także składając wielokrotne ekspozycje w celu osiągnięcia pożądanego efektu.

OM System OM-5
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Szybkość zdjęć seryjnych stoi na dobrym poziomie: 10 fps z migawką mechaniczną oraz 30 fps z elektroniczną – warto pamiętać o podatności tej ostatniej na powstawanie efektu rolling shutter, gdyż matryca odczytywana jest liniowo. Całkiem nieźle predysponuje to OM-5 do fotografii przyrodniczej a może i sportowej, pod warunkiem, że nie pojawią się opisywane wyżej kłopoty z pracą AF.

Dołączony do zestawu akumulator BLS-50 ma pojemność 1210 mAh i wystarcza na około 300-350 zdjęć. Podczas testów często zdarzało mi się zapomnieć wyłączyć aparatu, lecz w praktyce nie był to problem – po minucie nieaktywności OM-5 jest usypiany, a po 4 godzinach całkowicie wyłączany, niezależnie od położenia przełącznika. Ładowanie przebiega za pomocą kabla microUSB – niestety nie jest możliwe ładowanie w terenie z powerbanku i jednoczesne robienie zdjęć. Za to aparat podłączony do komputera może pracować jako webcam – bez jakichkolwiek sterowników. Wbudowane Wi-Fi pozwala też na bezprzewodowe zgrywanie zdjęć na smartfon oraz na zdalne sterowanie funkcjami aparatu.

Jakość zdjęć

Jakość obrazu z OM-5 stoi na dobrym poziomie. Wspominałem wyżej o tym, że przy wysokich ISO poziom szumów jest wyższy niż w aparatach APS-C – ale po pierwsze różnica jest mniejsza, niż się spodziewałem, po drugie algorytmy odszumiania aparatu dają użyteczne pliki jpg nawet przy wysokich czułościach; po trzecie, z plików RAW da się też wyciągnąć wiele. Tutaj daje o sobie znać struktura tegoż szumu, dość dobrze poddająca się redukcji, a którą można też wykorzystać do symulacji ziarna analogowego filmu, szczególnie po konwersji zdjęć do BW. W każdym razie po rozważeniu za i przeciw pozostawiłem włączone automatyczne ISO w zakresie od 64 do 6400 – przy czym dla Olympusa bazową czułością jest ISO 200, zatem te poniżej uzyskiwane są programowo.

Rozdzielczość 21,4 Mpix, chociaż niezbyt wielka, w praktyce jest wystarczająca. Dodać należy, że dołączany do zestawu obiektyw M.Zuiko Pro 12-45 f/4 jest narzędziem wyjątkowo udanym, jak na sprzęt, który możemy dostać z aparatem – ma bardzo użyteczny zakres ogniskowych, a choć nie powala wysoką jasnością, to nie zmienia jej w zależności od ogniskowej. Pracuje ostro od pełnego otworu zarówno w centrum jak i na peryferiach kadru, prezentuje przy tym bardzo umiarkowany poziom aberracji chromatycznej i przyjemny bokeh. W porównaniu z nim typowy obiektyw kitowy może się tylko nieśmiało zaczerwienić ze wstydu.

Dla statycznych kadrów można się wspomóc trybem wysokiej rozdzielczości – 50 Mpix z ręki lub 80 Mpix ze statywu stanowi sporą różnicę, ale jako się rzekło, nie da się tak dobrze fotografować, jeśli w kadrze występuje ruch. Stąd najlepiej się sprawdzi w szerokich kadrach krajobrazowych lub w fotografii produktowej i studyjnej. Dodać należy, że przy zdjęciach z ręki aparat dość długo przetwarza takie ujęcie.

OM System OM-5
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Trudno mi bez szczegółowych pomiarów (na które nie mam warunków) ocenić dynamikę matrycy – wydaje się ona nie być znacząco gorsza od aparatów APS-C, ale to tylko subiektywne wrażenie. Nie widzę w każdym razie większych różnic przy próbach odzyskiwania przepaleń i wyciągania cieni. W OM-5 jest dobrze pracujący histogram, który ułatwi radzenie sobie w mniej oczywistych warunkach, można włączyć bracketing, jest też możliwość robienia zdjęć HDR aparatem oraz bardzo ciekawa możliwość ręcznego modyfikowania krzywej ekspozycji. W OM-5 (jak i w starszym, wyżej pozycjonowanym OM-1) wyraźnie widać, że producent postanowił czerpać z osiągnięć fotografii obliczeniowej rodem ze smartfonów i powoli przeszczepia znane stamtąd ciekawostki do swoich bezlusterkowców.

OM-5 dobrze trafia z balansem bieli i w ogóle kolorystyka zdjęć jpg jest bardzo przyjemna – lubię ich interpretację kolorów od czasu mojej dawnej przygody z lustrzanką E-520 i uważam, że Nikon, Canon, a szczególnie Sony mogliby się od Olympusa (a teraz OM Digital Solutions) niejednego w tej kwestii nauczyć. Sprawa z plikami RAW wygląda mniej jednoznacznie; Lightroom trochę chyba przesadził przygotowując profile aparatu (ale ich własny jest w miarę OK) i trzeba chwilę popracować, by się zbytnio nie rozszalał. Capture One Pro w ostatniej aktualizacji także dodał obsługę OM-5 i do ich interpretacji barw w profilu ProStandard nie mam zastrzeżeń, program jednak nie rozpoznał żadnego z dołączonych do korpusu obiektywów i nie potrafił korygować ich wad, nie korzystałem zatem z niego podczas testów.

Keychron V1 & OM System OM-5
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Podsumowanie

OM System OM-5 to aparat, który wg mnie wymyka się prostej klasyfikacji. Producent pozycjonuje go jako sprzęt dla bardziej wymagających użytkowników i pod wieloma względami jest właśnie taki. Dla mnie jest to przede wszystkim malutki klejnocik, który ma swoje wady, ale potrafi sporo, ale przede wszystkim niesamowicie cieszy oczy i ręce podczas używania. OM-5 to znakomity aparat, gdy liczy się waga i poręczność – jeśli choć raz zastanawiałeś się, czy na urlop zabrać torbę z aparatem, czy też wystarczy smartfon – to OM-5 jest dla ciebie. Po całym dniu noszenia odłożenie go na półkę nie będzie powodem do westchnienia ulgi.

Nie wspomniałem w powyższej recenzji o możliwościach filmowych – nie znam się na tym, nie korzystam, więc najbardziej przydatny wydał mi się wbudowany tryb do robienia timelapse. Olympus i po nim OM System nie były zresztą postrzegane jako sprzęt filmowy, w ramach systemu m4/3 była to domena Panasonica. Ale OM-5 coś tam jednak potrafi. Jest 4K, są płaskie profile i log, więc jeśli pojawi się potrzeba by nagrać nim materiał wideo, to też da sobie radę.

Czy zatem kupiłbym dla siebie OM-5? Jestem, póki co, wiernym użytkownikiem systemu Sony E, mam sporo szkieł i ciężko byłoby zmienić tak system, jak i przyzwyczajenia. Ale przez okres testów sięgałem przede wszystkim po OM-5 i nie miałem z tym żadnych problemów. Tak, mógłbym się przesiąść, gdybym zastąpił bez problemu posiadaną optykę. Z czystym sumieniem daję zatem swoją rekomendację 🙂

Zdjęcia przykładowe

Wersje wysokiej rozdzielczości dostępne w serwisie Flickr, po kliknięciu w fotografię.

Mgła
Mgła
Iskra
Szpaki
Zachód słońca nad Koninem
Sierpówka
Tysia
Kościół
Iskra
Iskra
The Piano
The Piano
Zima
Zima
Kawka
Keychron V1
Keychron V1
Jesień
Ulica Kolejowa
Budowa dworca w Koninie
Ulica Kotłowa
Budowa dworca w Koninie
EU44-001
ET22-R005