Apple sam sobie kopie dołek. Jeśli stworzy własną wyszukiwarkę, pomoże konkurencji

Od lat mówi się, że Apple, chcąc jeszcze bardziej odciąć się od usług oferowanych przez Google, po cichu pracuje nad własną wyszukiwarką. Temat powraca co jakiś czas, gdy pojawią się jakieś kolejne informacje, tak jak ten nowy raport, wspominający, że Apple Search miałoby być jednym z trzech elementów „cichej wojny” z Google.
Apple sam sobie kopie dołek. Jeśli stworzy własną wyszukiwarkę, pomoże konkurencji

Apple i Google rywalizują ze sobą od bardzo dawna, a niektórzy wręcz twierdzą, że toczą ze sobą „cichą wojnę”

Steve Jobs nazwał kiedyś Androida „skradzionym produktem” naśladującym iOS, ale niezależnie od tego, jakie były jego początki, obecnie system Google’a jest najpopularniejszym systemem operacyjnym dla smartfonów na świecie. Wedle danych, w 2022 roku korzystało z niego 70,62% użytkowników, podczas gdy z iOS – 27,6%. Tutaj oczywiście należy pamiętać, że o ile Androida znajdziemy na tysiącach różnych modeli, tak system Apple’a dostępny jest tylko na ich własnych urządzeniach. Takie spojrzenie mocno zmienia postać rzeczy.

Apple od lat, na tyle, na ile może, stara się ograniczać konkurencji dostęp do własnych rozwiązań – w ostatnich latach jest z tym coraz trudniej, bo takie podejście nie podoba się różnym organom regulacyjnym. Jednocześnie gigant z Cupertino dąży do odcięcia się od usług innych firm, zwłaszcza Google’a. Apple ma więc własne Mapy, własne płatności, a niedługo może mieć też własną wyszukiwarkę. To akurat żadna nowość, bo mówi się o tym od bardzo dawna.

Trzeba wiedzieć, że każdego roku Google płaci Apple’owi grube miliardy dolarów za to, by być domyślną wyszukiwarką na Safari. Chodzi o to, że jeśli użytkownik wpisze jakieś hasło, te zostanie wyszukane właśnie w Google’u. Dzięki temu, mimo konieczności płacenia ogromnych sum, gigant z Mountain View zarabia jeszcze więcej na sprzedaży reklam w wynikach wyszukiwania i może chwalić się, że na tym polu jest prawdziwym monopolistą – choć obecnie, przez wzgląd na organy regulacyjne, to żaden powód do dumy.

Oczywiście Apple korzysta też z innych wyszukiwarek, bo np. Siri szuka odpowiedzi na zadane pytania w Microsoft Bing, a mówi się również, że część z nich znajduje też w wyszukiwarce opracowanej przez Apple’a. Wspomina się o tym co jakiś czas, ale raczej niezbyt głośno i niezbyt często, zwłaszcza że eksperci raczej byli zgodni co do tego, że Apple Search nie ujrzy światła dziennego jeszcze przez wiele lat.

Business Connect ma być pierwszym z filarów trzyczęściowej „cichej wojny” pomiędzy firmami. Drugim ma być właśnie wyszukiwarka

Teraz jednak temat znowu powrócił, bo Apple ogłosił niedawno Business Connect, funkcję, która pozwala firmom określać swoją cyfrową lokalizację, aby mogły wchodzić w interakcje z użytkownikami, wyświetlać zdjęcia i oferować promocje. Funkcja ta może bezpośrednio konkurować z Mapami Google’a, bo choć od nawigacji Apple ma swoją aplikację, to nie można zapominać, że ta konkurencyjna oferuje znacznie więcej niż tylko pokazywanie trasy przejazdu. Dodatkowo, Business Connect wykorzystuje system operacyjny Apple’a, by zapewniać użytkownikom iOS unikalne funkcje, takie jak integracja z Apple Pay czy Business Chat.

Pojawienie się nowej funkcji może wskazywać, że Apple Search przestanie być już tylko czymś, co może kiedyś powstać, a stanie się konkretem. Josh Koenig, dyrektor ds. strategii w Pantheon, platformie do obsługi witryn internetowych, powiedział, że Apple jest w stanie szybko odciąć Google’a, dzięki czemu wyszukiwarka przestałaby być domyślną dla 1,2 mld użytkowników iPhone’ów. Ta pewność ma być na tyle duża, że firma nie obawia się nawet odcięcia od pieniędzy, które płaci im gigant z Mountain View.

Tylko czy Apple zdaje sobie sprawę, że chcąc na tym polu konkurować z Google, tak naprawdę trochę mu pomoże?

Jak już wcześniej wspomniałam, jeśli chodzi o wyszukiwarkę, Google ma na tym polu monopol, a to nie podoba się organom regulacyjnym, które walczą z takimi praktykami. Może się więc skończyć tak, że Apple zwyczajnie pomoże swojemu konkurentowi, bo Google w końcu będzie mógł powiedzieć, że nie jest taki zły, bo przecież na ponad miliardzie urządzeń Apple’a jest teraz Apple Search. W Europie, a właściwie wszędzie poza Ameryką Północną, nie będzie to aż takie znaczące, jednak właśnie w USA i Kanadzie około 50% smartfonów działa na iOS, a to oznacza, że w tym regionie około połowa użytkowników telefonów zniknie z bazy Google’a. Nie można też oczywiście zapominać o posiadaczach iPadów i MacBooków.

Oczywiście nie oszukujmy się, nie będzie tak, że nagle wszyscy posiadacze iPhone’ów bez marudzenia przerzucą się na Apple Search. Za Google stoją lata doświadczenia, więc będzie zapewne tak samo, jak z Mapami. Nie ważne, jak dobra będzie Apple’owska usługa na początku, wiele osób i tak wróci do doskonale znanej im wyszukiwarki, zmieniając domyślne ustawienia Safari. No właśnie, na początku…

Faktem jest, że w dłuższej perspektywie gigant straci miliardy klientów, bo Apple, typowo dla siebie, dołoży wszelkich starań i wyłoży odpowiednio dużo pieniędzy, by Apple Search miało realną szansę konkurować z usługą Google’a. I choć taka zmiana będzie wiązała się oszczędnościami rzędu miliardów dolarów, które obecnie firma musi płacić za bycie domyślną wyszukiwarką w Safari, to braku przychodów generowanych przez reklamy to nie zrekompensuje.

Dla nas jednak jako zwyczajnych użytkowników, taki obrót spraw może być korzystny. Google, chcąc konkurować z Apple’m, będzie musiał na poważnie wziąć się do roboty, wprowadzając ulepszenia w zakresie reklam i prywatności, przy okazji poprawiając jeszcze trafność wyników wyszukiwania. W końcu, jak to się mówi, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. W walce tych dwóch gigantów my jesteśmy tym „trzecim”, bo to od nas zależą ich zyski. Jeśli Apple, tak jak dotychczas, mocno skupi się na zapewnieniu użytkownikom wyszukiwarki większej prywatności i zmniejszeniu liczby reklam opartych na personalizacji, Google też będzie musiał tak postąpić. A dla nas to dobra wiadomość.