Autonomiczne taksówki narobiły bałaganu. Władze miasta chcą wstrzymania testów

Odkąd tylko autonomiczne samochody stały się bywalcami dróg publicznych w ramach całej masy testów lub programów rozwojowych o różnym stopniu zaawansowania, jedni są nimi zachwyceni, a drudzy dostrzegają w nich problem. Ostatnie obserwacje na ulicach San Franisco zapewniły pożywkę tym drugim. Urzędnicy zaczęli zgłaszać oficjalne wnioski co do ukrócenia testów autonomicznych samochodów firm Cruise i Waymo na publicznych ulicach. 
Autonomiczne taksówki w San Francisco
Autonomiczne taksówki w San Francisco

Testy autonomicznych taksówek Waymo i Cruise zagrożone. Urzędnicy San Francisco wystosowali prośbę o ich wstrzymanie lub ograniczenie

Czy świat jest gotowy na autonomiczne samochody? To zależy. Badania zdają się wskazywać jednoznacznie, że przerzucenie odpowiedzialności kierowania pojazdami z ludzi na systemy zaowocowałoby bardziej przejezdnymi drogami i znaczącym spadkiem liczby wypadków. Jednak, jako że to afery są najgłośniejsze, jedna stłuczka lub wypadek autonomicznego samochodu niesie się bardziej w wiadomościach, niż setki podobnych sytuacji wywołanych przez człowieka. Zwłaszcza w czasach początkowego rozwoju technologii, która może łączyć… ale też dzielić, co ma właśnie miejsce m.in. w San Francisco. 

Czytaj też: Gdzie się podziały autonomiczne samochody? Samojezdne pojazdy zapadły się pod ziemię

W tym amerykańskim mieście w stanie Kalifornia na ulicach publicznych można natknąć się na całkowicie pozbawione ludzkiego kierowcy samochody firmy Cruise oraz Waymo, z czego ta druga jednak nadal nie zrezygnowała z awaryjnego kierowcy za kółkiem. Obie firmy (mimo tego, że to samochody Cruise generują więcej problemów) mogą jednak zostać ograniczone w swoich testach, jako że przez ich samochody na ulicach dochodzi, jeśli nie do potencjalnie niebezpiecznych sytuacji, to przynajmniej niedogodności, na które ciężko przymknąć oko. 

Mowa o generowaniu niepokoju wśród innych kierowców, przeszkadzaniu służbom w realizowaniu obowiązków czy spowalnianiu ruchu drogowego, do czego zalicza się najgłośniejszy przykład autobusu z 45 pasażerami, który utknął na kilkanaście minut na ulicy zakorkowanej przez pięć wyłączonych samochodów Cruise. Stąd najnowsze wysiłki urzędników, mające na celu ograniczenie testów autonomicznych samochodów obu firm i nagięcie ich do nowych zasad, których przestrzeganie pomogłoby uniknąć nieprzyjemności na ulicach San Francisco.

Czytaj też: Czy leci z nami pilot? Airbus DragonFly pokazuje, że autonomiczne samoloty to tylko kwestia czasu

Tego typu problemy nie powinny nas w ogóle dziwić

W rzeczywistości to tak naprawdę spodziewane niedogodności, które wynikają z wczesnej wersji technologii, której rozwój jest możliwy wyłącznie poprzez takie właśnie testy w praktyce i ciągłe ulepszanie tego, co nie zostało wykryte podczas zamkniętych sprawdzianów walidacyjnych w laboratoriach, na zamkniętych drogach i torach. Oczywiście autonomiczne samochody mają swoje problemy, a jeśli miałbym wskazać te największe i obiektywne, sprowadzałyby się one do oczywistych raczej kwestii.

Czytaj też: Bez niego autonomiczne samochody są ślepe. Nowy LiDAR rozwiązuje największy problem oryginału

Mowa o potencjalnych awariach technicznych znacznie bardziej rozbudowanych, a tym samym droższych w implementacji i naprawie systemów, ryzyku ataków cybernetycznych, problemie z infrastrukturą drogową, która nie jest wszędzie dobrze utrzymana czy nawet problemów ludzkiej natury. W tej ostatniej kwestii mowa o dylematach etycznych co do tego, jak ma zachować się system w chwili zagrożenia, a nawet tego, czy w ogóle zaufamy takim samochodom.