Warszawa jeszcze nie wprowadziła Strefy Czystego Transportu, a już należałoby ją poprawić

Władze Warszawy szykują się do wprowadzenia Strefy Czystego Transportu (SCT). Wbrew pozorom restrykcje nie będą aż tak duże, jak mogłoby się to wydawać.
Warszawa jeszcze nie wprowadziła Strefy Czystego Transportu, a już należałoby ją poprawić

Strefa Czystego Transportu w Warszawie od 2024 roku. Przytłaczająca większość mieszkańców tego chce

A konkretnie od lipca 2024 roku i obejmie obszar wokół szeroko pojętego centru miasta. Może nie aż tak szeroko, jak w ogłoszeniach wynajmu mieszkań, gdzie dowolne miejsce, z którego za mgłą widać wieżowce jest ścisłym centrum, ale mówimy o większości Śródmieścia i przyległych dzielnic. Granicę stref wydzieloną ulice – al. Prymasa Tysiąclecia, Al. Jerozolimskie, ul. Kopińska, ul. Wawelska, al. Armii Ludowej, al. Stanów Zjednoczonych, ul. Wiatraczna, tory kolejowe wzdłuż północnej obwodnicy miasta, do al. Prymasa Tysiąclecia. Nieco lepiej zobrazuje to mapa:

Strefa jest spora, choć ekolodzy już narzekają, że powinna ona obejmować całe miasto! Ddę o zakład, że gdyby taka propozycja padła, uznaliby, że w sumie to powinna być jeszcze większa. Tak od Żyrardowa do co najmniej Łomży.

Stołeczny ratusz przekonuje, że taka wola ludu. A konkretnie 75% mieszkańców miasta. A jeszcze konkretniej… 384 osób z 512, które wzięły udział a ankiecie. Vox populi jak się patrzy (dla przypomnienia – Warszawa ma niemal 1,9 mln mieszkańców). Co czwarty badany z tej imponującej liczby chciałby, aby strefa objęła całe miasto. Jeśli za mało kopiemy włodarzy miasta to dodajmy, że wśród przeciwników wprowadzenia strefy były osoby pokonujący autami duże dystanse, rodzice dzieci w wieku szkolnym i osoby posiadające kilka samochodów. Czyli może uznać, że za wprowadzeniem Strefy Czystego Transportu były osoby, które samochodami jeżdżą rzadko lub… nie mają go wcale?

Czytaj też: Na prom elektrykiem nie wjedziesz. Pierwsza firma wprowadza surowy zakaz

Strefa Czystego Transportu nie wygląda tak źle, jak można by się spodziewać

Argumentacja Warszawy jest kuriozalna. Miasto powołuje się na ankietę przeprowadzoną na bardzo małej grupie osób, a do tego dodaje raport NIK-u na temat zanieczyszczeń komunikacyjnych. Z 2014 roku, opierający się na danych z roku 2011. Ale już mniejsza o to. Uznajmy, że miasto chce dobrze, tylko kompletnie nie wie, jak się do tego zabrać.

Warszawska Strefa Czystego Transportu będzie wprowadzana stopniowo, w pięciu etapach, aż do 2032 roku. Zgodnie z poniższym schematem:

Powiedzmy sobie szczerze, nowe przepisy zaczną być mocniej odczuwalne dopiero w 2028 roku. Wbrew pozorom, przynajmniej na oko, po Warszawie nie jeździ specjalnie dużo bardzo starych aut. Często jednak bywa tak, że jadąc za takim człowiek się zastanawia, jak ten cud techniki w ogóle przeszedł przegląd i co ma wlane do baka. Takie mobilne konklawe, gdzie każde wciśnięcie gazu sygnalizuje brak wyboru nowego papieża. Jeśli nowe przepisy przyczynią się do zniknięcia z ulic takich aut, to nawet będę zadowolony.

Czytaj też: Po co Ci nowy samochód, skoro nie potrafisz z niego korzystać?

Mam jednak wrażenie, że wprowadzanie tak daleko sięgających przepisów nie jest dobrym rozwiązaniem. Mamy kryzys finansowy, rząd dbający wyłącznie o własne kieszenie, rosnące ceny aut i nadal duże problemy z dostępnością nowych pojazdów. Trudno jest powiedzieć, czy w roku 2030 Polaków zwyczajnie będzie stać na to, aby poruszać się autami spełniającymi wyznaczone normy. Dlatego też, o ile nie jestem przeciwnikiem wdrożenia dwóch pierwszych etapów Strefy Czystego Transportu, tak w roku 2025 lub 2026 konieczne będzie zweryfikowanie dalszych planów z panującą wówczas sytuacją gospodarczą kraju.