AI robi furorę na Instagramie i sieje spustoszenie w kręgach literackich. Ten eksperyment wymknął się spod kontroli

Temat AI w sztuce wzbudza ogromne zainteresowanie i zarazem kontrowersje, szczególnie odkąd wykonane w ten sposób prace są w stanie wygrywać konkursy. Ocena niektórych sytuacji wydaje się jednoznaczna, innych wręcz przeciwnie. Do tej ostatniej kategorii zaliczyłbym historię Josa Avery’ego, który zyskał znaczne uznanie na Instagramie dzięki swoim niezwykłym zdjęciom portretowym.
Dennis Sylvester Hurd - Midjourney - Main Street in 1866

Dennis Sylvester Hurd – Midjourney – Main Street in 1866

Zdjęcia istotnie robią wrażenie. Problem w tym, że nie są prawdziwe – spośród 178 zamieszczonych prac zaledwie dwie są istotnie fotografiami, a reszta powstała z wykorzystaniem silnika AI Midjourney.

Eksperyment z AI, który wymknął się spod kontroli

Początkowym zamiarem Josa Avery’ego miało być, jak sam powiada, oszukanie ludzi pracami AI, a następnie publikacja artykułu na ten temat. Tymczasem wszystko poszło nie tak: w miarę trwania eksperymentu pozytywny odbiór prac i niejakie poczucie winy u autora doprowadziły do wątpliwości: czy sztuka generowana przez SI nie ma prawa znaleźć swojego miejsca na świecie?

Nie mam zamiaru tu wnikać w procesy myślowe autora, inni bardziej szczegółowo opisali jego wątpliwości, ale coś jest na rzeczy. Prace Avery’ego powstawały bowiem w znacznie bardziej skomplikowany sposób niż typowe grafiki generowane przez SI, a nawet większość fotografii. Mimo postępującego doskonalenia silnika, Midjourney w postaciach ludzkich potrafi wygenerować ogromne błędy. Aby uzyskać przekonujące efekty Avery traktował grafiki jako źródło materiału do dalszej pracy metodami znanymi z obróbki i retuszu fotograficznego. Jak mówi autor:

Na Instagramie mam około 160 prac. Aby je stworzyć wygenerowałem 13723 grafiki, nie licząc niedokończonych wariantów. Innymi słowy, na jedną w miarę udaną pracę potrzebowałem średnio 85 obrazów źródłowych

Do dalszej pracy Avery wykorzystywał klasyczny zestaw Photoshop + Lightroom, a cały proces składania fragmentów poszczególnych obrazów by uzyskać fotorealistyczny efekt był bodaj bardziej żmudny niż obróbka zwykłego cyfrowego negatywu. I teraz pojawia się pytanie: czy to, że u podstaw jego prac leży działanie AI deprecjonuje jego prace? A jeśli nie, to jak je zakwalifikować i gdzie jest ich miejsce? Z całą pewnością nie można przecież powiedzieć, że autor poszedł na łatwiznę…

Problemy z pracami AI dopiero zaczną być dolegliwe

Rozwój botów AI przebiega tak szybko, że nie sposób nie zauważyć, że delikatnie nie nadążamy rozwiązywać powstałych przy okazji problemów. Uczelnie i szkoły podobno już są zalewane pracami generowanymi przez ChatGPT, a uczniowie i studenci nie zadają sobie nawet trudu, by je sprawdzić i nadać im odrobinę indywidualnego charakteru. Znany, bardzo prestiżowy magazyn Clarkesworld, specjalizujący się w publikacjach z dziedziny literatury fantastyczno – naukowej i fantasy musiał wstrzymać przyjmowanie opowiadań pisanych przez nowych autorów z powodu nawału materiałów wygenerowanych przez boty.

EDI Mass Effect AI

Skala problemu jest ogromna: jak podaje Neil Clarke, wydawca czasopisma, w czasach przed powstaniem silników AI przeciętnie w miesiącu odrzucano 10 opowiadań z powodu plagiatów lub innych nieprawidłowości (uwaga autora: nie dotyczy to tekstów po prostu słabych). Publiczne udostępnienie ChatGPT drastycznie zmieniło sytuację: w samym styczniu odrzuconych zostało 100 „prac”, a w lutym było ich już ponad 500 i wg słów Clarke’a sytuacja wygląda podobnie w innych wydawnictwach. Całkowite wstrzymanie przez „Clarkesworld” przyjmowania opowiadań od nieznanych autorów wydaje się drastyczne, lecz bez znalezienia innego sposobu na poradzenie sobie z botami chyba jednak niezbędne – wystarczą przeciętne teksty od domorosłych grafomanów bez wsparcia cyfrowego, by często mieć dosyć, a pismaki z czatbotem za pazuchą i przerostem niespełnionych ambicji to już zbyt wiele.

Kindle Store AI

I tu trochę z innej (ale czy naprawdę?) beczki. Kiedy zaglądaliście ostatnio do sklepu z cyfrowymi książkami Amazonu, czyli Kindle Store? Amazon od dawna pozwalał na zabawę w cyfrowy self-publishing i nawet pośród wielu pozycji przeciętnych czasami dało się tam znaleźć coś rzeczywiście ciekawego. Otóż uprzejmie donoszę, że wyszukiwanie po autorze „ChatGPT” przyniesie całkiem sporą ilość pozycji „współtworzonych” (wolę nie wiedzieć, w jakim zakresie) przez bota. Na ironię zakrawa fakt, że dominują teksty tzw. coachingowe, które i bez tego nie są najwyższych lotów. Ale to już opowieść na inny tekst. Może ja też zlecę jego napisanie AI, a w tym czasie napiję się kawy?