Maile będą pisały się same. Google szykuje wielkie zmiany w Gmailu i Dokumentach

Niedługo nie pozostanie mi nic innego, jak narobić sobie popcornu na zapas i zasiąść przed ekranem komputera do obserwacji poczynań sztucznej inteligencji, komunikującej się w moim imieniu ze światem zewnętrznym. A tak już na poważnie, to pewne rozwiązania z segmentu AI w narzędziach Google są już od dawna, ale ostatnie zamieszanie z ChatGPT zmusiło jednego z big techów do mocniejszego skrętu w tę stronę. To oznacza tylko jedno: więcej miejsca dla SI w popularnych produktach, takich jak Gmail czy Dokumenty.
Maile będą pisały się same. Google szykuje wielkie zmiany w Gmailu i Dokumentach

Wydaje się ewidentne, że Google poczuł na plecach oddech Microsoftu, który przy wsparciu OpenAI chce ugryźć nieco większy kawałek tortu z rynku wyszukiwarek. Obecnie Bing mimo drugiej pozycji za Google ma tam niecałe 9%, ale sprzężenie z technologią stojącą za ChatGPT może ten rozkład sił nieco zmienić. Nie uszło też uwadze rynku, że Google w podejściu do generatywnego SI w stylu DALL-E czy ChatGPT wykazywało daleko posuniętą ostrożność, uważając tego typu rozwiązania za zbyt mało dojrzałe do publicznego debiutu. Obawy giganta nie wydają się być pozbawione podstaw, tym bardziej, że większy ma w tej grze dużo więcej do stracenia.

LaMDA to odpowiedź Google na ChatGPT

Z drugiej strony warto pamiętać, że w działce przetwarzania języka naturalnego (NLP) Google ma dużo większe doświadczenie. Za przykład może posłużyć opracowany już w 2018 model językowy BERT. Od dawna stanowi on zaplecze algorytmu wyszukiwarki Google, ale prawdziwą odpowiedź na ChatGPT ma stanowić LaMDA. Z pewnością wykorzystanie modelu językowego Google w popularnych aplikacjach, takich jak Gmail czy Dokumenty, pchnie to autorskie rozwiązanie na szersze wody.

Sundar Pichai piastujący stanowisko prezesa koncernu zapowiada, że dostęp do LaMDA dla szerszego grona developerów i użytkowników to już kwestia tygodni i miesięcy (dobrze, że już nie lat). 

Prędzej czy później, generatywne SI zawita więc do zwykłego Gmaila czy Dokumentów Google, a być może NLP usprawni również pracę samej wyszukiwarki. Oczywiście na razie brak jakichkolwiek konkretów mogących chociażby z grubsza przybliżyć zasadę działania inteligentnego asystowania użytkownikowi w tworzeniu wiadomości, dokumentów czy przeszukiwaniu sieci. Prostszymi słowami to bardziej coś na zasadzie: takie mamy plany i nie zasypiamy gruszek w popiele.

SI w Google nie tylko dla użytkowników

Jest jeszcze jeden aspekt wykorzystania SI przez Google, który nie dotyczy stricte warstwy produktowej dla końcowego klienta. Wystarczy przypomnieć zapowiedzi redukcji zatrudnienia w firmie o solidne 12 tys. stanowisk (ok. 6% kadry). Ruth Porad odpowiadająca w spółce Alphabet za kwestie finansowe przyznaje, że sztuczna inteligencja zostanie wykorzystana do optymalizacji w zakresie wydajności infrastruktury. 

Mówiąc prościej: firma chce zautomatyzować niektóre procesy, wyłączając z nich dotychczasowy czynnik ludzki. Brzmi dość brutalnie, ale duży ma więcej do stracenia i nie będzie się przed taką optymalizacją bronić. Automatyzacja środowiska pracy z pewnością doprowadzi do redukcji kosztów, a tych w firmie pokroju Google z pewnością nie brakuje.

Czytaj też: Wszyscy o nim mówią, mało kto go rozumie. Wyjaśniamy, co tak naprawdę potrafi ChatGPT

Decyzja o przekazaniu modelu LaMDA do szerszych testów bojowych jak miało to miejsce w przypadku ChatGPT to decyzja odważna i jednocześnie konieczna. Jeśli faktycznie Google czuje się zagrożone gwałtownym rozwojem konkurencji, nie pozostaje im nic innego jak dołączyć do wyścigu i pozwolić użytkownikom zdecydować, które rozwiązanie okaże się lepsze. Ze zdrowej konkurencji mamy bowiem więcej pożytku my – konsumenci.