Mamy epidemię zaburzeń psychicznych wśród nastolatek. Winnych nie trzeba daleko szukać

Wraz z nastaniem ery social mediów nasz świat zmienił się całkowicie. Z jednej strony dostaliśmy narzędzia do jeszcze prostszego kontaktu z ludźmi i możliwość dzielenia się swoimi pasjami z osobami nawet z najodleglejszego końca świata. Z drugiej jednak sociale podporządkowały nas sobie do tego stopnia, że spędzamy w nich coraz więcej czasu, a wiele osób nie wyobraża sobie poranka, bez sprawdzenia powiadomień na „fejsie” czy „insta”. To nie mogło pozostać bez konsekwencji, zwłaszcza wśród nastolatków.
Mamy epidemię zaburzeń psychicznych wśród nastolatek. Winnych nie trzeba daleko szukać

Coraz więcej, coraz dłużej – media społecznościowe stały się ważną częścią naszej codzienności

Badanie przeprowadzone przez Global WebIndex pokazuje, że w styczniu 2023 roku aż 59% światowej populacji (około 4,76 mld osób) korzystało z social mediów, spędzając w nich średnio 2 godziny i 31 minut dziennie. Facebook, Instagram, TikTok i inne platformy wykorzystywane są w celach rozrywkowych, ale również zawodowych. Pod względem liczby użytkowników najbardziej popularne nadal pozostają serwisy Meta, ale TikTok uparcie pnie się w górę. Inaczej sytuacja wygląda jednak, gdy spojrzymy na dane ukazujące czas spędzany w danym serwisie. Przeciętny użytkownik TikToka spędza na nim 95 minut dziennie, podczas gdy na Instagramie ten czas wynosi 30 minut. Podobnie jak na Facebooku.

Jednymi z najbardziej aktywnych użytkowników są oczywiście osoby młode. Jak możemy dowiedzieć się z raportu Data Reportal, w 2022 roku najwięcej z mediów społecznościowych korzystały osoby w wieku od 20 do 29 lat (32,2%), natomiast użytkownicy w wieku od 13 do 19 lat stanowili 13,1% wszystkich korzystających z social mediów. Na papierze wydaje się, że to wcale nie tak dużo, jednak w rzeczywistości daje nam to kilkaset milionów nastolatków, którzy spędzają codziennie kilka godzin z nosem w telefonie.   

W tym czasie użytkownicy bombardowani są różnymi treściami, o co mocno dbają algorytmy stosowane na platformach. To z kolei może kończyć się bardzo różnie. Dobrze wiemy, że pod warstwą niegroźnych, popularnych treści kryją się też te bardziej ukryte, które balansując na granicy regulaminów, promują zachowania toksyczne, treści nieodpowiednie dla młodych osób, a nawet takie, które praktycznie nakłaniają do zachowań zagrażających zdrowiu lub życiu.

Wpływowi social mediów na psychikę młodych ludzi coraz trudniej zaprzeczać

W rzeczywistości jednak wcale nie potrzeba aż tak skrajnych materiałów, by przyczynić się do pogorszenia stanu psychicznego nastolatków. Codzienne oglądanie treści ukazujących przekłamany, wykreowany na potrzeby internetu styl życia może mieć ogromny wpływ na postrzeganie siebie i swojego otoczenia. Do tego oczywiście należy dodać całą wspomnianą wcześniej resztę, która tworzy mieszankę mogącą doprowadzić do naprawdę przykrych konsekwencji. Psychologowie biją więc na alarm, prowadzone są różne kampanie i badania, ale czy to cokolwiek zmienia?

Informacje, które nastolatki publikują, to jeden czynnik, a innym są informacje, które przyjmują. Media społecznościowe dają im dostęp do obrazów, ludzi i pomysłów, do których inaczej nie mieliby dostępu. Może to być bardzo pozytywna rzecz, ale wiemy, że może to mieć również negatywne konsekwencje — mówi Jessica Holzbauer z Huntsman Mental Health Institute.

Serwisy społecznościowe doskonale zdają sobie sprawę z tego, jaki mają wpływ na osoby w młodym wieku. Tutaj świetnym przykładem jest Meta, bo choć firma niejednokrotnie prowadziła stosowne badania, to nigdy nie podjęła realnych kroków, by cokolwiek zmienić. Wyniki raportów wypływały do sieci, media rozdmuchiwały sprawę, a potem… potem wszystko cichło i tak w kółko. Tak samo będzie zapewne z badaniem CDC, którego wyniki zostały niedawno opublikowane. Przeprowadzane jest ono co dwa lata, a to, jaki obraz przedstawia, może przyprawić o ciarki. Jest to jeden z wielu dowodów na to, jak wielki wpływ mają media społecznościowe na młode osoby, zwłaszcza na nastolatki.

57% badanych nastolatek twierdzi bowiem, że doświadcza długotrwałego, uporczywego smutku lub poczucia beznadziejności, natomiast 30% ankietowanych twierdzi nawet, że poważnie rozważało samobójstwo. Poczucie własnej wartości kształtuje się właśnie w okresie nastoletnim, w tym czasie też młode osoby mocniej wchodzą w otaczające je środowisko, poszukując w nim akceptacji i swojego własnego miejsca. W dzisiejszych czasach odbywa się to w dużej mierze za pośrednictwem mediów społecznościowych, a wartość człowieka mierzona jest liczbą followersów. Jeśli masz ich za mało, to oznacza, że nie reprezentujesz sobą niczego wartościowego.

Badania przeprowadzone przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA) powiązały media społecznościowe, zwłaszcza Instagram z depresją, problemami z postrzeganiem własnego ciała, problemami z poczuciem własnej wartości, lękiem społecznym i innymi problemami. Z założenia aplikacja wykorzystuje biologiczne dążenie użytkowników do przynależności społecznej — i zachęca ich do dalszego przewijania.

W szczególności użytkownicy Instagrama, którzy angażują się w poszukiwanie statusu cyfrowego (szukanie popularności w Internecie) i porównania społeczne (ocena siebie w stosunku do innych), zwykle doświadczają negatywnych skutków psychologicznych. Takie zachowania zostały powiązane ze wzrostem objawów depresyjnych, lękiem społecznym i problemami z wizerunkiem ciała w różnych grupach wiekowych, a także spadkiem samooceny – czytamy w artykule APA
Tak, media społecznościowe mogą mieć negatywne konsekwencje dla naszego zdrowia psychicznego. Młodsze pokolenie dorastało z mediami społecznościowymi i możliwością zobaczenia wszystkiego, zawsze i wszędzie –  zauważa również Jessica Holzbauer z Huntsman Mental Health Institute.

Pod wieloma względami media społecznościowe zniosły bariery między użytkownikiem a odbiorcami — co ma daleko idące implikacje

Możemy działać pod wpływem impulsu i publikować w mediach społecznościowych coś, co może odzwierciedlać uczucia lub myśli w danym momencie, ale dzień później może nie być prawdziwe. Kiedy nasze bardziej zrównoważone ja odzyskuje kontrolę, możemy odczuwać zakłopotanie, wstyd lub żal z powodu opublikowania czegoś pod wpływem impulsu – dodaje Holzbauer.

Warto też pamiętać, że publikowane w sieci treści mogą być filtrowane, edytowane i modyfikowane, co z kolei może prowadzić do kreowania nieosiągalnych standardów. Użytkownicy mają obsesję na punkcie natychmiastowej gratyfikacji, często opierając swoją wartość lub wizerunek na obrazach, które widzą, i liczbie polubień, które otrzymują pod swoim postem. 

Dorośli są w stanie bardziej racjonalnie do tego podejść, jednak młodsi użytkownicy już nie. Potrzeba przynależności, chęć bycia lubianym i akceptowanym jest na tyle silna, że w przypadku pojawienia się jej braku doprowadza to do poczucia osamotnienia, a w skrajnych przypadkach też do myśli samobójczych.

Algorytmy są tu równie winne

Nasze dzieci dorastają w dobie mediów społecznościowych – i wiele z nich czuje potrzebę mierzenia przefiltrowanych wersji rzeczywistości, które widzą na swoich ekranach. Wiemy, że ma to druzgoczący wpływ na zdrowie psychiczne i dobre samopoczucie dzieci. – powiedział prokurator generalny Kalifornii, Rob Bonta.

Można zrzucać całą winę na ludzi, w końcu to inni użytkownicy, poprzez hejt czy publikowane przez siebie treści, mają największy wpływ na odbiorcę. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana. Im dłużej siedzimy w danym serwisie, tym więcej informacji on o nas zbiera – na podstawie obserwacji, polubień i komentarzy jest w stanie dość trafnie rozpoznać, które treści nas interesują. Wówczas algorytm zaczyna podsuwać nam posty o podobnej tematyce. W praktyce nie ma w tym nic złego, bo dzięki temu jesteśmy w stanie dotrzeć do materiałów, których normalnie zapewne byśmy nie znaleźli.

Problem tkwi jednak w tym, że algorytmy często prowadzą użytkowników tam, gdzie nie powinni się znaleźć. Na początku ubiegłego roku Instagram został oficjalnie wymieniony jako przyczyna śmierci  w sprawie dotyczącej 14-letniej Brytyjki o imieniu Molly Russell, która zmarła w wyniku samobójstwa w 2017 roku. W tym przypadku proces koncentrował się na tym, czy oglądanie na Instagramie postów promujących samookaleczenie miało cokolwiek wspólnego z faktem, że się zabiła. Koroner Andrew Walker wysnuł wniosek, że śmierci dziewczynki nie można uznać za samobójstwo. Jej przyczynę śmierci opisał jako „akt samookaleczenia podczas depresji i negatywny skutek treści przeglądanych online”.  Według niego, treści, które nastolatka zapisała w dniach poprzedzających jej śmierć, były tak niepokojące, że „prawie niemożliwe było ich oglądanie”.

Platformy działały w taki sposób, wykorzystując algorytmy, że w pewnych okolicznościach powodowały okresy objadania się obrazami, klipami wideo i tekstem”, które „romantyzowały akty samookaleczenia” oraz „starały się izolować i zniechęcać do dyskusji z tymi, którzy mógł pomóc – powiedział Walker.

I chociaż żadna z platform społecznościowych nie zezwala na publikowanie treści związanych z samookaleczaniem czy zaburzeniami odżywiania lub innymi podobnymi zachowaniami, wiemy, jak to wygląda. Użytkownicy chcący promować takie materiały umieją skutecznie balansować na granicy regulaminu, a w samym rozpowszechnianiu ich postów pomagają stworzone przez firmy algorytmy.

Tylko czy właściwie da się z tym cokolwiek zrobić?

Media społecznościowe stały się częścią naszego życia, u jednych mniejszą, u innych większą. Ich likwidacja właściwie nie wchodzi obecnie w grę, bo w jaki sposób miałoby się to odbyć? Już chwilowe awarie Facebooka czy Instagrama dobitnie pokazują, że nie tylko zwykli użytkownicy, ale również firmy są mocno uzależnione od sociali. Problem z zaburzeniami psychicznymi u młodych osób, zwłaszcza u nastolatek, będzie więc tylko narastał – czy tego chcemy, czy nie.

Czynników, które za pośrednictwem mediów społecznościowych mają na to wpływ, jest tak wiele, że niemożliwa jest ich całkowita eliminacja. Możliwa jest jednak walka z nimi i minimalizowanie negatywnego wpływu. Dużą rolę musiałyby odegrać w tym wielkie firmy, ale jak pokazuje nam Meta, to się zwyczajnie nie opłaca. Chwilowe kontrowersje i bojkoty to niska cena za gigantyczne przychody, jakie młode osoby generują na platformach. W celu ułagodzenia „krzykaczy” pojawiają się tylko jakieś mało znaczące funkcje czy ulepszenia, które w praktyce w niczym nie pomagają, ale odgrywają swoją nadrzędną rolę, którą jest pokazanie, że jednak coś w tym kierunku jest robione.

W rzeczywistości to rodzice, opiekunowie, nauczyciele i pedagodzy muszą aktywnie działać, by jakoś tej epidemii zaburzeń zapobiegać, bo temu, że to właśnie social media za nią odpowiadają, nie da się już zaprzeczać. Zapewnienie wsparcia i komfortu, a także świadomości, że młodzież nie jest pozostawiona sama sobie i może w każdej sytuacji zwrócić się do kogoś o pomoc, jest niezwykle istotne, a jeszcze ważniejsze jest poczucie, że w takiej sytuacji nie zostaną zlekceważeni czy wyśmiani. W tym celu konieczna jest też edukacja i to obu stron, która umożliwi odpowiednie porozumienie się i wspólne znalezienie rozwiązań. Dbanie o zdrowie psychiczne młodego pokolenia jest bowiem bardzo istotne nie tylko z punktu widzenia jednostek, ale też społeczeństwa, bo jeśli z tą epidemią nie będziemy walczyć, to zanim się obejrzymy, problem eskaluje do takich rozmiarów, że już nic nie będzie można z nim zrobić. A do tego nie możemy dopuścić.