Słońce nie odpuszcza! Zapowiada się kolejna burza magnetyczna

Zaledwie tydzień temu pisaliśmy o potężnej dziurze koronalnej zauważonej na powierzchni Słońca. Wtedy to naukowcy wskazywali, że choć nie jest ona niczym nienormalnym, to ma naprawdę imponujące rozmiary. Ciemniejszy obszar na powierzchni naszej gwiazdy dziennej w najszerszym miejscu miał średnicę 30 razy większą od średnicy Ziemi. Jak się okazuję, gdy jedna dziura znika, to druga się pojawia.
Słońce nie odpuszcza! Zapowiada się kolejna burza magnetyczna

Choć to akurat nie do końca prawda. Poprzednia czarna plama nie tyle zniknęła, ile zniknęła z naszego pola widzenia. Ziemia (wraz z nami) na okrążenie Słońca potrzebuje 365 dni, Słońce samo w sobie natomiast obraca się wokół własnej osi w ciągu 30-35 dni. Efekt jest taki, że powierzchnia Słońca z perspektywy obserwatora znajdującego się na Ziemi przesuwa się z zachodu na wschód. Kiedy zatem czarna plama zniknęła nam z widoku pod koniec tygodnia, przy zachodniej krawędzi pojawiła się kolejna.

A skoro w koronie słonecznej, czyli w tym obszarze atmosfery gwiazdy, gdzie powstaje wiatr słoneczny (strumień wysokoenergetycznych cząstek emitowany przez Słońce i wypełniający cały Układ Słoneczny) pojawia się zaburzenie, to możemy być pewni, że będzie ono źródłem silnego wiatru słonecznego, który może w kolejnych dniach omieść także Ziemię i doprowadzić do burzy magnetycznej.

Zazwyczaj przy takich okazjach naukowcy zwracają uwagę na to, że burza magnetyczna spowodowana silnym wiatrem słonecznym może doprowadzić do zakłóceń pracy satelitów na orbicie okołoziemskiej, czy nawet do zaburzeń sieci energetycznych na powierzchni Ziemi. Badacze jednak wskazują na to, że w przypadku widocznej obecnie dziury koronalnej ryzyko jakichkolwiek zakłóceń jest niewielkie. Jedyne tak naprawdę czego możemy się spodziewać, to ponowna szansa na zorze polarne w takich miejscach na Ziemi, w których zazwyczaj zórz się nie obserwuje.

Źródło: NASA/Solar Dynamics Observatory

Nie każda dziura koronalna gwarantuje zorze

Zazwyczaj jest tak, że duże dziury koronalne pojawiają się bliżej biegunów Słońca. To z kolei oznacza, że emitowany przez nie wiatr słoneczny skierowany jest nieco pod płaszczyznę ekliptyki, na której umieszczone są planety Układu Słonecznego. Tym razem jednak mamy do czynienia z wyjątkiem. Ciemna plama na Słońcu znajduje się w okolicach równika słonecznego, a więc wiatr słoneczny będzie wysyłała dokładnie w płaszczyźnie ekliptyki i z pewnością wzmożony strumień wysokoenergetycznych cząstek omiecie planety, w tym także Ziemię.

Czytaj także: Na Słońcu powstała gigantyczna dziura. Emitowane przez nią cząsteczki są rozpędzone do niewyobrażalnych prędkości

Silny strumień wiatru słonecznego powinien uderzyć w atmosferę Ziemi w nocy z piątku na sobotę, a być może także z soboty na niedzielę. Cząsteczki wiatru według szacunków będą podróżowały ze Słońca z prędkością rzędu 800 km/s czy 2,9 mln km/h.

Nie zmienia to jednak faktu, że na przesadnie silne zorze polarne, takie jak chociażby te z ostatnich tygodni, liczyć za bardzo nie możemy na naszej szerokości geograficznej. Aby do tego doszło, koronalnej dziurze musiałyby towarzyszyć jeszcze koronalne wyrzuty masy, w których w przestrzeń międzyplanetarną wyrzucana jest olbrzymia ilość plazmy z powierzchni Słońca. Wtedy moglibyśmy się właśnie szykować do kolejnych obserwacji.

Nowa czarna dziura jest nieco mniejsza od swojej gigantycznej siostry. Jej średnicę w najszerszym miejscu szacuje się na 18-20 średnic Ziemi. To oczywiście wciąż absurdalnie dużo, ale nie zmienia to faktu, że musi ona oddać pola swojej poprzedniczce, która po prostu była większa. Warto też dodać, że choć na zdjęciach i na nagraniach dziura koronalna wygląda tak, jakby w tym miejscu Słońce przestało świecić, to jest to tylko złudzenie. Owe dziury koronalne także świecą, wydają się jedynie ciemne w otoczeniu dużo jaśniejszej powierzchni Słońca.