Korea Północna straszy świat niszczycielskim radioaktywnym tsunami “na życzenie”

Korea Północna najwyraźniej nie chce znikać z ust całego świata, bo od kilku tygodni regularnie przeprowadza testy swoich systemów uzbrojenia, o których następnie trąbi pół świata. Tym razem nie jest inaczej, a to przez podwodnego drona, którym państwo może ponoć wywołać niszczycielskie radioaktywne tsunami.
Korea Północna przetestowała drona podwodnego
Korea Północna przetestowała drona podwodnego

Podwodny dron z głowicą jądrową. Korea Północna chwali się nową superbronią

Arsenał Korei Północnej jest na ten moment jedną wielką niewiadomą. Spekuluje się jednak, że Korea Północna posiada dziesiątki głowic jądrowych i może zamontować je z całą pewnością w starszych pociskach. Niewiadomą jest jednak aktualnie zdolność państwa co do ich montażu w nowszych, a tym samym bardziej zaawansowanych rakietach, czyli odpowiednio szybszych i o okazalszym zasięgu. Tajemnica tego, jak dalece Korea Północna posunęła się w inżynierii tych głowic nie jest znana nawet Korei Południowej, choć tamtejszy minister obrony stwierdził niedawno, że prawdopodobnie to państwo rządzone przez reżim Kim Dzong Una nie zdołało jeszcze tego dokonać, ale czyni w tej kwestii znaczne postępy.

Czytaj też: Nimitz nieprędko odejdzie ze służby. Armia ma jednak pomysł, jak wprowadzić lotniskowce w XXI wiek

Jak gdyby na potwierdzenie tego, Korea Północna praktycznie w każdym tygodniu wystrzeliwuje od ponad roku swoje pociski balistyczne i manewrujące. Tylko w tym roku zorganizowała dziesięć testów, podczas których wystrzeliła ponad 20 pocisków, a w zeszłym tych pocisków było już ponad 70. Powodem tego jest rosnące napięcie między Koreą Północną a USA przez m.in. coraz rozleglejsze sankcje, ćwiczenia wojskowe przeprowadzane z Koreą Południową i brak ogólnego “zaakceptowania” Korei Północnej jako potęgi nuklearnej przez Stany Zjednoczone.

Korea Północna chce więc wymusić na innych państwach “szacunek” pokazami siły i niewypowiedzianymi (choć zdarzają się również te wypowiedziane) groźbami, że jeśli coś pójdzie nie po myśli dyktatora, to wybuchnie nuklearny pogrom. Najnowszym tego przykładem test podwodnego drona, którego rozpoczęto dwa dni przed zakończeniem trwających 11 dni ćwiczeń wojskowych USA z Koreą Południową. Ich zaprzestanie miało miejsce 23 marca, a 21 marca Korea Północna miała rozpocząć test swojego rozwijanego od 2012 roku i sprawdzonego już w praktyce ponad 50 razy drona podwodnego o nazwie Haeil.

Czytaj też: Admirał armii USA: kto kontroluje tę technologię, zwycięży w wojnie przyszłości

Haeil miał być częścią trzydniowych ćwiczeń symulujących ataki nuklearne na nieokreślone cele południowokoreańskie, co obejmowało również wystrzelenie pocisku manewrującego we środę. Jego trzydniowa misja miała zweryfikować, że jest w stanie “ukradkiem przeniknąć do wód operacyjnych i stworzyć radioaktywne tsunami na super skalę poprzez podwodną eksplozję”, co zniszczy zarówno okręty w formacjach grup uderzeniowych, jak i całe porty. Oczywiście zamiast bomby atomowej, dron Haeil zdetonował na końcu swojej misji (w piątek) testową głowicę, która doprowadziła do wytworzenia wielkiego słupa wody.

Czytaj też: Japonia i USA łączą siły. Ich nowa broń poskromi siły najgroźniejszych wrogów

Na tę chwilę niemożliwe jest zweryfikowanie, czy tego typu dron Korei Północnej rzeczywiście mógłby wykorzystać głowicę nuklearną, ale Korea Północna w swoim ogłoszeniu prasowym sprawia wrażenie, jakby nie tylko był w stanie, ale też już czekał w portach, aby wypłynąć w kierunku wrogów państwa i pokazać im, kto tu rządzi. Według tamtejszych urzędników ostatnie wojskowe testy miały na celu zaalarmowanie Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej o zbliżającym się “kryzysie nuklearnym”, do którego sami doprowadzą, kontynuując swoje “celowe, uporczywe i prowokacyjne ćwiczenia wojenne”. Z kolei sam dyktator miał stwierdzić, że jego rywale “pogrążą się w rozpaczy”.