Druga Ziemia uciekła swojej gwieździe. Astronomowie zaobserwowali coś niezwykłego

Wygląda na to, że planety mogą wejść w okres nastoletniego buntu i uciec swoim opiekunom. Tak właśnie można byłoby zdefiniować pojęcie tzw. samotnych planet, określanych również mianem swobodnych. Astronomowie dokonali pewnych bardzo intrygujących obserwacji z nimi związanych. 
Druga Ziemia uciekła swojej gwieździe. Astronomowie zaobserwowali coś niezwykłego

W większości przypadków planety pozostają grawitacyjnie związane ze swoimi gwiazdami, tak jak ma to miejsce na linii Słońce-Ziemia. W grę wchodzą jednak pewne zdarzenia, które mogą zakłócić tę idyllę. Zalicza się do nich na przykład eksplozję supernowej czy pojawienie się innej gwiazdy. Czasami zdarza się, że planeta zostaje wyrzucona ze swojego układu. Staje się wtedy samotna.

Czytaj też: Na nowe zdjęcie Słońca nie da się napatrzeć. Ściana plazmy opuszcza naszą gwiazdę

Ich wykrywanie jest oczywiście niezwykle trudne, ponieważ przestrzeń międzygwiezdna jest ciemna, a same planety nie są oświetlane za sprawą ich dawnych gwiazd-gospodarzy. W latach 2006-2014 prowadzono badania skupione na zgrubieniu Drogi Mlecznej i Obłokach Magellana. Ich celem było lepsze poznanie ciemnej materii, egzoplanet oraz atmosfer gwiazd. 

I choć projekt został zakończony przed niemal dziesięcioma laty, to wciąż przynosi zaskakujące wnioski. Tym razem chodzi o wyniki analiz zebranych w jego ramach danych. Autorzy publikacji dostępnej obecnie w formie preprintu skupili się na tzw. FSPL (Finite Source and Point Lens). Jak na razie dokonali siedmiu detekcji, które można byłoby powiązać z planetami, przy czym jedna wydaje się mieć masę podobną do ziemskiej. Obiekt ten jest określany mianem OGLE-2016-BLG-1928L.

Jedna z samotnych planet wydaje się mieć masę taką jak Ziemia

Kluczem do sukcesu okazało się zjawisko mikrosoczewkowania grawitacyjnego. W tym przypadku soczewka jest badanym obiektem, a obiekt w tle stanowi źródło światła. Gdy mówimy natomiast o soczewkowaniu grawitacyjnym, to soczewka musi być na tyle masywna, aby teleskopy mogły rozróżnić przesunięte światło. 

W mikrosoczewkowaniu nie ma takiej możliwości. Zamiast ustawiania obiektów pierwszego planu i tła przez długi czas, ustawia się go w jednej linii z obiektem tła przez znacznie krótszy czas. Gdy obiekt na pierwszym planie (tutaj: planeta) przechodzi przed gwiazdą w tle, powstaje wykrywalna krzywa blasku. Przywodzi to na myśl metodę tranzytu wykorzystywaną do identyfikowania egzoplanet, w której ciała na krótko ustawiają się w jednej linii zapewniając możliwość obserwacji. O ile jednak tam światło traci na jasności, tak tutaj ją zyskuje.

Czytaj też: Tajemnicza egzoplaneta zamieni się w “wodny świat”. Czy to miejsce nadaje się do życia?

Czas trwania mikrosoczewkowania jest związany z masą obiektu znajdującego się na pierwszym planie. Krótszy okres oznacza mniejszą planetę, a dłuższy – większą. Mówiąc o wspomnianym już obiekcie o masie ziemskiej zdarzenie to trwało mniej niż godzinę. W przyszłości może się okazać, że samotne planety są stosunkowo powszechne. Nie byłoby to wielkim zaskoczeniem, mając na uwadze fakt, jak wiele trudności sprawia ich identyfikowanie.