Test Asus ROG Phone 7 Ultimate. Jak na odgrzanego kotleta – palce lizać

Ile razy można odgrzać kotleta, nim stanie się niejadalny? Asus ewidentnie sprawdza, ile razy można odświeżyć projekt w mikrofalówce, nim ten przestanie być zjadliwy, ale wiecie co? Nawet jeśli Asus ROG Phone 7 jest tym samym daniem posypanym innymi przyprawami, to jest to danie palce lizać.
Test Asus ROG Phone 7 Ultimate. Jak na odgrzanego kotleta – palce lizać

Nie ukrywam – przez moment korciło mnie, by przekleić tu treść recenzji ROG Phone’a 6, podmieniając tylko specyfikację i zdjęcia, bo na bank nikt by nie zauważył. ROG Phone 7 ma dokładnie te same zalety i dokładnie te same wady, co poprzednia odsłona. A w sumie to takie same, jak dwie poprzednie odsłony oraz spin-off w postaci modelu 6D. Tym niemniej pomimo pozornego braku istotnych zmian Asus ROG Phone 7 jest nie tylko rewelacyjnym telefonem dla graczy, ale po prostu świetnym smartfonem. Ośmielę się nawet powiedzieć, że jeśli chodzi o modele nieskładane, to bez dwóch zdań najciekawszy telefon, jaki można dziś kupić. Ale po kolei.

ASUS ROG Phone 7 Ultimate
ASUS ROG Phone 7 Ultimate

Asus ROG Phone 7 – specyfikacja techniczna

Podobnie jak w poprzednich latach, tak i tutaj producent oddaje w ręce konsumentów dwa warianty – ROG Phone 7 oraz ROG Phone 7 Ultimate. Wizualnie różnią się one przede wszystkim tym, iż wersja Ultimate ma dodatkowy ekranik na pleckach, zaś wersja „zwykła” ma zamiast tego podświetlane logo Republic of Gamers i nieco inne wykończenie, a do tego jest dostępna w czarnym i białym kolorze, podczas gdy wariant Ultimate dostępny jest tylko w widocznej na zdjęciach bieli. Jeśli mam być zupełnie szczery, w tym roku wersja „zwykła” podoba mi się bardziej, ale o tym za chwilę. Specyfikacja obydwu modeli jest w tym roku identyczna:

  • Procesor: Qualcomm Snapdragon 8 gen. 2
  • Grafika: Adreno 740
  • RAM: 12/16 GB LPDDR5X (tylko 16 GB w wersji Ultimate)
  • Pamięć: 256/512 GB UFS 4.0 (tylko 512 GB w wersji Ultimate)
  • Wyświetlacz: 6,78” AMOLED, HDR10+, 2448 x 1080 px, 165 Hz, szkło ochronne Gorilla Glass Victus
  • Akumulator: 6000 mAh
  • Ładowanie: przewodowe do 65W, bezprzewodowe – brak
  • Aparat główny: 50 Mpix Sony IMX766
  • Aparat dodatkowy 1: 13 Mpix z obiektywem ultrawide
  • Aparat dodatkowy 2: 8 Mpix z obiektywem makro
  • Aparat przedni: 32 Mpix z matrycą Quad Bayer
  • Gniazdo słuchawkowe: Tak, max 24-bit/192 Hz
  • Głośniki: stereo, z podwójnym wzmacniaczem Cirrus Logic CS35L45 i podbiciem 15V
  • Łączność: Wi-Fi 6E/7, Bluetooth 5.3, obsługa Hi-Res Audio Wireless oraz Snapdragon Sound z aptX Lossless
  • Wymiary: 173 x 77 x 10,3 mm
  • Waga: 239 g
  • Klasa odporności: IP54

Polskie ceny w dniu premiery wynoszą odpowiednio:

  • ROG Phone 7 12/256 GB – 4999 zł
  • ROG Phone 7 16/512 – 5899 zł
  • ROG Phone 7 Ultimate 16/512 – 6799 zł (AeroActive Cooler 7 w zestawie)
  • AeroActive Cooler 7 – 549 zł

Jak zatem widać, tanio nie jest. Już rok temu nie było, ale w tym roku Asus ma jeszcze bardziej zaciekłą konkurencję w segmencie smartfonów kosztujących ponad 5000 zł. Miałem kilka tygodni, by sprawdzić, jak wypada w porównaniu z takimi tuzami jak Samsung Galaxy S23 Ultra, iPhone 14 Pro Max czy vivo X90 Pro, no i cóż… wnioski mogą być dla niektórych zaskakujące.

Asus ROG Phone 7 to kawał bydlaka

Nie ma drogi naokoło – ten smartfon to wielkie bydlę. Mimo tego, że jego wyświetlacz wcale nie jest największy na rynku (chociażby S23 Ultra ma nieco większy panel), to za sprawą flankujących go głośników ROG Phone jest wyższy od reszty stawki, zaś za sprawą rozbudowanego systemu chłodzenia i przeogromnego akumulatora jest też grubszy i cięższy od większości smartfonów. Ta masa jest o tyle ciekawa, iż konstrukcja ROG Phone’a 7 wcale nie sprawia wrażenia jakiejś przesadnie gęstej i wcale się nie zdziwię, jeśli w tym roku ponownie nie przejdzie testu wytrzymałości na kanale JerryRigEverything (dla przypomnienia – ROG Phone 6 złamał się jak zapałka). Całość jednak bardzo przyjemnie leży w dłoni, mimo ogromnych gabarytów, a plecki pokryte szkłem ochronnym Gorilla Glass 3 powinny znieść codzienne użytkowanie. W razie czego producent przewidział dodatkowe etui i szkło antybakteryjne na ekran, ale… po ich założeniu telefon robi się tak wielki, że nie zmieściłem go do kieszeni żadnych spodni, jakie posiadam. Bez etui mieści się na styk do kieszeni standardowych męskich jeansów.

ASUS ROG Phone 7 Ultimate

Bardzo miłą zmianą jest jednak podniesiony standard uszczelnień do normy IP54. Można więc bez obaw wyjąć telefon w czasie deszczu, choć na większe ulewy raczej bym go nie wystawił.

ASUS ROG Phone 7 Ultimate

Muszę też poświęcić chwilę zestawowi sprzedażowemu, bo Asus zawstydza tutaj każdego konkurenta. Najbogatszy wariant trafia do klienta w naprawdę ogromnym, widocznym na zdjęciu opakowaniu, które – podobnie jak rok temu – pełni nie tylko funkcję ozdobną, ale jest też elementem pierwszej „misji”, którą możemy przejść po uruchomieniu telefonu. W zestawie znajdziemy też dodatkowe etui, ładowarkę, przewód, oraz akcesorium chłodzące. Może z punktu widzenia ekologii nie jest to rozwiązanie optymalne (choć pudełko jest niemal w całości kartonowe, więc plastik został ograniczony do minimum), ale za to jako klient czuję się nieporównywalnie bardziej „dopieszczony” niż kupując topowego Samsunga czy iPhone’a, do których nie dostaję nawet ładowarki.

Wizualnie ROG Phone 7 Ultimate jest niemal identyczny z ubiegłorocznym modelem czy wersją 6D i patrząc z perspektywy czasu, o ile dodatkowy ekran wyświetlający grafiki, powiadomienia czy status ładowania to fajny bajer, tak użytkowo jest to… no właśnie, tylko bajer. Po dwóch dniach korzystania z telefonu człowiek w ogóle o nim zapomina, tym bardziej, że przecież mało kto kładzie telefon ekranem do dołu. ROG Phone 7 oferuje za to podświetlaną diodę z estetycznym logo Republic of Gamers, a też jego półprzezroczysta konstrukcja w górnej części obudowy przemawia do mnie zdecydowanie bardziej. Poza tym obydwa modele oferują dokładnie te same funkcje – dwa złącza USB-C (jedno na boku, drugie u dołu obudowy), gniazdo słuchawkowe oraz haptyczne przyciski AirTriggers na krawędzi obudowy, których działanie możemy przypisać do dowolnego miejsca na ekranie, więc przydadzą się w każdej grze wykorzystującej interfejs dotykowy, zwłaszcza w shooterach czy wyścigach.

Konstrukcyjnie obydwa modele różni już tylko jeden detal, a mianowicie otwierana klapka AeroActive Portal, znana już z modelu 6D Ultimate. Gdy podłączymy do niej chłodzenie AeroActive Cooler, klapka uniesie się, jeszcze bardziej ułatwiając chłodzenie podzespołów, ale… nie znalazłem ani jednej sytuacji, w której byłoby to faktycznie przydatne.

To dobry moment, by pomówić o opcjonalnym, kosztującym 549 zł dodatku, który w wersji Ultimate znajdziemy w zestawie. Chłodzenie AeroActive Cooler 7 wprowadza kilka ciekawych udogodnień – przede wszystkim chłodzi smartfona, ale też oferuje dodatkowe podświetlenie (które oczywiście możemy customizować wedle woli), a do tego może służyć jako wbudowana podstawka, jeśli zechcemy oprzeć telefon i korzystać z niego w parze z kontrolerem bezprzewodowym. Ma on też wbudowane dodatkowe przyciski, które mogą się przydać w czasie grania. Jeśli jednak chodzi o jego główny cel, to jest on dość… zbędny.

W testach nie zauważyłem absolutnie żadnej różnicy, jeśli chodzi o działanie telefonu pod obciążeniem z dołączonym chłodzeniem czy bez niego. Nie było widać ani różnicy w płynności, ani odczuwalnej różnicy w temperaturach. Ba, nawet sam Asus w dokumencie ze specyfikacją dla recenzentów podaje wartości dla pomiarów z chłodzeniem i bez, i wynika z nich, że np. po godzinie grania w Genshin Impact temperatura telefonu bez chłodzenia jest wyższa o raptem 5 stopni Celsjusza, a wpływ na płynność rozgrywki nie wyniósł nawet 1 FPS.

Świadczy to doskonale o wbudowanym systemie chłodzenia opartym o komorę parową, ale jednocześnie sprawia, że nie ma potrzeby sięgać po żadne dodatki, bo telefon sam w sobie chłodzi się dostatecznie dobrze.

Nie uważam zatem, by warto było sięgać po wariant Ultimate tylko z powodu dołączonego do zestawu chłodzenia, a jeśli już koniecznie chcecie wydać ponad 500 zł na jakieś akcesorium do ROG Phone’a 7, to zdecydowanie bardziej polecam sięgnąć po dodatkowy pad Asus ROG Kunai 3.

Miałem przyjemność pobawić się trochę tym kontrolerem i spośród wszystkich „mamy Switcha w domu” jest to najlepszy „Switch w domu”, z jakim miałem kiedykolwiek do czynienia. Warto się nim zainteresować tym bardziej, iż do ROG Phone’a nie podłączymy innych kontrolerów tego typu, np. Razera Kishi, gdyż Asus umieścił dolny port USB-C asymetrycznie.

Podejrzewam zresztą, że wsteczna kompatybilność z akcesoriami jest też jednym z głównych powodów, dla których Asus trzyma się formatu i designu telefonu przez tak długi czas; na miejscu konsumentów bardzo bym się zdenerwował, gdybym np. kupił drogiego pada do ROG Phone’a 6 i musiał go wymienić na nowy wraz ze zmianą telefonu.

Wydajność jest tak dobra, że nie ma o czym mówić

Jak łatwo się domyślić, kombinacja Snapdragona 8 gen. 2, 16 GB RAM-u i 512 GB najszybszej na rynku pamięci UFS 4.0, dopalona dodatkowo przez Wi-Fi 6E (obsługujące też standard 7, lecz niestety nie posiadam takiego routera), poradzi sobie z absolutnie każdą grą i każdym zadaniem. Testowałem ROG Phone’a 7 grając zarówno w gry stricte mobilne (przede wszystkim Bleach: Brave Souls, Dead Cells i GTA: San Andreas) jak i spędzając sporo czasu strumieniując gry z peceta na kanapę poprzez Steam Link oraz grając w chmurze przez Xbox GamePass. W każdym zastosowaniu ROG Phone 7 Ultimate spisał się fenomenalnie.

Dla porządku – tak prezentują się wyniki w wybranych testach syntetycznych:

  • 3D Mark Sling Shot Extreme: Maxed out!
  • 3D Mark Wildlife Extreme: 3742 pkt.
  • Geekbench 6 CPU: 2000 pkt. Single-core/5536 Multi-core
  • Geekbench 6 GPU: 8995 pkt.

Jak łatwo zauważyć, powyższe wyniki wcale nie są jakieś porażająco wyższe (momentami są wręcz niższe!) niż konkurencja od Samsunga czy Apple’a. Różnica między takim S23 Ultra czy iPhone’em 14 Pro Max polega jednak na tym, iż Asus nie traci ani ułamka wydajności pod maksymalnym obciążeniem, a też jako smartfon gamingowy oferuje szereg udogodnień dla graczy, których nie znajdziemy nigdzie indziej.

Do tych udogodnień zaliczyć trzeba przede wszystkim aplikację Armory Crate, pozwalającą monitorować parametry urządzenia oraz konfigurować jego zachowanie zależnie od potrzeb.

Do tego mamy podbijający wydajność „tryb X” oraz znaną już z poprzednich ROG Phone’ów nakładkę „Game Genie”, którą wywołujemy przeciągnięciem palca w prawego lub lewego górnego rogu ekranu. Nakładka pozwala nam „w locie” zmieniać kluczowe parametry, takie jak częstotliwość odświeżania ekranu, włączenie „trybu X”, etc.

Czy te udogodnienia warte są tego, aby kupić Asusa zamiast wspomnianych wyżej konkurentów? To już każdy musi sam ocenić. Przyjrzyjmy się zatem, jak ROG Phone 7 Ultimate spisuje się na ich tle w innych zastosowaniach niż gry.

ROG Phone 7 na co dzień

Nie jest to moje pierwsze rodeo z gamingowym smartfonem Asusa, a mimo to kolejny raz bardzo mile zaskoczyło mnie to, jak przyjemnie korzysta się z niego każdego dnia. Ma na to wpływ kombinacja kilku czynników, począwszy od oprogramowania.

Asus już na wstępie daje nam do wyboru dwie nakładki – gamingową lub „czystą”. Czysta nakładka sprawia, że ROG Phone 7 zachowuje się jak każdy inny smartfon z Androidem 13, z kolei nakładka gamingowa przestawia telefon w domyślny tryb ciemny, dorzuca ikony i zmienia inne elementy, np. dźwięki, jakie wydaje z siebie telefon podczas odblokowywania.

ASUS ROG Phone 7 Ultimate

Gamingowa nakładka oferuje też bardzo rozbudowaną customizację, wliczając w to sklep z dodatkowymi motywami. Co najważniejsze – mimo rozbudowanych możliwości system ani trochę nie spowalnia urządzenia. ROG Phone 7 to definitywnie najbardziej płynny smartfon na rynku. Tak, nie tylko smartfon z Androidem ale po prostu smartfon.

Kombinacja dopracowanego systemu, potężnej specyfikacji i adaptacyjnego odświeżania do 165 Hz (próbkowanie dotyku do 720 Hz) sprawia, że pod względem płynności i responsywności działania konkurencja może Asusowi buty czyścić. Skoro zaś o ekranie mowa, to częstotliwość odświeżania nie jest jego jedynym atutem. Jak na AMOLED przystało mamy tu perfekcyjne czernie i wierne odwzorowanie barw; ROG Phone 7 to w tym zakresie ścisła czołówka, gdyż pokrywa przeszło 111% przestrzeni barw DCI-P3 i blisko 151% sRGB przy Delta E <1.

Tak naprawdę w kwestii ekranu można się przyczepić tylko do dwóch rzeczy. Pierwsza to jasność; teoretycznie szczytowa jasność wynosi tu max 1000/1500 nitów (zależnie od trybu), ale na co dzień nie jest to wizualnie tak jasny wyświetlacz, jak np. w Galaxy S23 Ultra. Druga to czytnik linii papilarnych pod ekranem, który co prawda działa lepiej niż rok temu, ale nadal plasuje się raczej daleko w rankingu czytników.

Rzeczą, którą da się odczuć najbardziej w codziennym użytkowaniu ROG Phone 7, jest niestety jego rozmiar. Wspominałem już, że telefon ledwo wchodzi mi do kieszeni, a to nie jedyny szkopuł. To też jedyny telefon, który nie mieści mi się na półeczce na smartfona w aucie i jedyny telefon, z którym nie mogę usiąść trzymając go w kieszeni, nie tylko z powodu dyskomfortu, ale też z obawy przez złamaniem go na pół. Ponadto opasłe ramki u góry i dołu sprawiają, że trudniej jest sięgnąć kciukiem w poprzek ekranu, nawet na tle innych smartfonów z równie dużym wyświetlaczem. Trzeba mieć to na uwadze, decydując się na zakup.

Z pewnością nie można powiedzieć jednak złego słowa o czasie pracy, który w tym smartfonie jest po prostu wybitny. 6000 mAh już w ROG Phone 6 bez trudu wystarczało na dwa dni zwykłego użytkowania, a tutaj, w parze z nowym procesorem, wystarcza na 2 dni intensywnego użytkowania. Żeby ubić ten telefon w jeden dzień trzeba by chyba grać przez wiele godzin; mi się nie udało rozładować go w ciągu jednego dnia ani razu. Szkoda tylko, że Asus nie zaimplementował tu nieco szybszego ładowania, bo na tle dwukrotnie szybszych ładowarek u niektórych konkurentów te 65W to wartość dość przeciętna (choć nadal lepsza niż u Samsunga czy Apple’a, oczywiście).

Do omówienia pozostały już tylko dwie kwestie, które stanowią o największej sile i… największej słabości tego produktu.

Największym atutem ROG Phone’a 7 wcale nie jest wydajność i gry

Umówmy się – inne smartfony z tej półki cenowej radzą sobie z grami równie dobrze i nie potrzebują do tego dedykowanego akcesorium chłodzącego. Jest jednak aspekt, z którym żaden smartfon nie radzi sobie lepiej niż Asus ROG Phone 7 i jest to… dźwięk. Nie istnieje bowiem drugi smartfon, który oferowałby większe możliwości audio, lepsze głośniki czy lepiej grające złącze słuchawkowe. Ba, gdyby Asus zdecydował się na wydanie edycji specjalnej w nieco bardziej eleganckiej obudowie, audiofile rzuciliby się na ten produkt równie ochoczo, co na kable HDMI po 1000 zł z metra.

Zacznijmy od głośników. Już rok temu były one imponujące, a tym roku to jest po prostu jakiś kosmos – nie przesadzę mówiąc, że ROG Phone 7 gra lepiej nie tylko od dowolnego smartfona, ale też od… znakomitej większości laptopów.

ASUS ROG Phone 7 Ultimate

O ile konstrukcyjnie głośniki pozostały bez zmian (nadal patrzymy na szerokopasmowe, pięciomagnesowe głośniki 12×16), tak w tym roku Asus dał im więcej miejsca na pracę, a ponadto każdy strojony przez Dirac głośnik jest wyposażony w indywidualny wzmacniacz Cirrus Logic CS35L45. Powiększone komory głośnikowe umożliwiły też uzyskanie aż o 50% mocniejszego podbicia niskich częstotliwości względem ROG Phone’a 6, co słychać od razu. Jakby tego było mało, basu pojawia się jeszcze więcej, gdy podłączymy akcesorium chłodzące, które jeszcze mocniej podbija wibrację w okolicy niskich częstotliwości (choć nie na tyle, by usprawiedliwić jego zakup tylko w tym  celu).

Dla jasności – ROG Phone 7 nie gra jakoś bardzo głośno, a mam wręcz wrażenie, że gra ciszej niż np. iPhone. Ale w przeciwieństwie do innych smartfonów nawet na maksymalnym poziomie głośności gra on krystalicznie czysto i zachowuje pełną dynamikę. Żadnych przesterów i zniekształceń. Nie ukrywam, najprzyjemniejszym elementem całego testu były poranne momenty, w których z rana oglądałem YouTube’a lub anime, ciesząc się nieprawdopodobną jak na smartfon szczegółowością i głębią dźwięku. Również w czasie grania głośniki spisywały się fenomenalnie i nie dziwię się, iż Asus określił tegoroczny system audio mianem Game FX. W grach te głośniki nie mają sobie równych.

ASUS ROG Phone 7 Ultimate

Jednak na najlepszych na rynku głośnikach jakość audio się nie kończy. ROG Phone 7 ma też wbudowane gniazdo słuchawkowe, którego jedyny „minus” to stosunkowo niska rozdzielczość (max 24-bit). Wystarcza ona jednak do komfortowego odsłuchu plików strumieniowanych z Apple Music w formacie Hi-Res Lossless i ma dość poweru by napędzić bez żadnego problemu słuchawki studyjne 80 Ohm.

Zwolennicy bezprzewodowego audio również będą zadowoleni, bo na pokładzie znajdą obsługę kodeków LDAC oraz aptX HD/Adaptive/Lossless i standardu Snapdragon Sound. Niezależnie od sposobu słuchania dźwięku (czy to w głośnikach, czy słuchawkach) do dyspozycji mamy też Kreator Audio, który pozwala bardzo precyzyjnie dopasować charakterystykę brzmienia telefonu, zarówno w formie korektora graficznego, jak i podbicia tonów niskich/wysokich oraz predefiniowanych ustawień. Ponownie: nie ma drugiego smartfona na rynku o takich możliwościach audio i szkoda, że Asus nie ukierunkował dotąd swoich wysiłków marketingowych w tę stronę, bo coś czuję, że mogłoby to znacząco zwiększyć bazę klientów.

Największą wadą ROG Phone’a 7 pozostaje aparat

Ta wada niestety dla wielu będzie dyskwalifikująca, bo aparat ROG Phone’a 7 jest po prostu słaby. Nie tylko „słaby jak na tę półkę cenową”, ale po prostu bardzo, bardzo słaby. Aparat tego kalibru znajdziemy w telefonach za mniej niż 2500 zł.

Główny aparat 50 Mpix robi zdjęcia… cóż, co najwyżej poprawne w najlepszych warunkach oświetleniowych. Szczegółowości im nie brakuje, ale widać, że Asus nie przykłada wielkiej wagi do przetwarzania, bo zdjęcia są nieco sprane, pozbawione kontrastu, a momentami mają też problem z opanowaniem prześwietleń, przez co zdjęcia nieba wychodzą bardziej przepalone niż w innych telefonach tej klasy.

Oczywiście aparat główny i aparat z obiektywem ultrawide ustawiają kompletnie inną temperaturę barwową i zupełnie inaczej odzwierciedlają kolory, co zwykle jest domeną tanich telefonów, a w telefonie za ponad 5000 zł (lub 6799 zł w testowanej tu wersji) jest po prostu nie do przyjęcia. Aparat macro przez szacunek do czytelnika przemilczę.

Paradoksalnie w tym zestawie broni się wyłącznie przedni aparat 32 Mpix, aczkolwiek z sobie tylko znanego powodu Asus upierał się, by wygładzać mi skórę, mimo wyłączenia wszelkich „upiększaczy” w ustawieniach.

Chciałbym dać tu choćby jakiś drobny plusik, ale niestety nie mogę, bo aparat do tego działa dość powoli, ma wyraźny shutter lag, a automatyczny tryb nocny włącza się nawet gdy jest jeszcze dość jasno (zwłaszcza przy wykorzystaniu obiektywu ultrawide). To wszystko sprawia, że bardzo łatwo o zdjęcie rozmyte lub poruszone, a w ogólnym rozrachunku zwyczajnie nie chce się telefonu wyciągać, by robić nim zdjęcia, stąd też niewielka liczba sampli w tej recenzji, bo szkoda strzępić narząd mowy. Aparat ROG Phone’a 7 to jedno wielkie rozczarowanie. Szkoda, bo tak samo sytuacja wyglądała w poprzednich modelach i niestety tak słaby aparat w tak drogim telefonie będzie dla wielu osób wadą nie do przeskoczenia. Pewnie, nie każdy potrzebuje super aparatu w telefonie, ale jednak w sprzęcie tego kalibru i za tę cenę mamy prawo oczekiwać czegoś więcej.

Czy warto kupić Asus ROG Phone 7?

Nie da się ukryć, że ROG Phone 7 ma ostrą konkurencję ze strony nie-gamingowych smartfonów i nie spodziewam się, by zrobił furorę na Starym Kontynencie. To raczej smartfon mogący podbić serca graczy z Azji, którzy lubią tego typu konstrukcje; u nas bardziej ceni się uniwersalność, a chociażby za sprawą słabiutkiego aparatu trudno ROG Phone’a nazwać uniwersalnym.

Najnowszy smartfon Asusa ma jednak wiele zalet, z czasem pracy i jakością dźwięku na czele. Pod pewnymi względami wyprzedza konkurencję o kilka długości; pozostaje tylko pytanie, czy są to te względy, na których nam zależy.

Czy warto go kupić? Każdy musi odpowiedzieć sobie na to pytanie we własnym zakresie. Ja jako tester mogę powiedzieć tylko tyle, że na pewno nie dopłacałbym do wariantu Ultimate, a nie jestem nawet pewien, czy dopłaciłbym do wersji z 16 GB RAM, bo kombinacja 12/256 GB wydaje mi się więcej niż wystarczająca w codziennym użytkowaniu. Na pewno jednak odradzam zakup coolera, a zamiast tego gorąco polecam ROG Kunai 3, bo ten gamepad wynosi ROG Phone’a na wyższy poziom.

No i nie można odmówić Asusowi jednego – kolejny raz tajwańskiemu producentowi udało się stworzyć telefon, który wyróżnia się z tłumu, bodajże najbardziej spośród wszystkich nieskładanych smartfonów. Jeśli wyróżnienie się z tłumu jest czymś, na czym wam zależy, to ROG Phone 7 będzie jak znalazł.