Firefox nikogo nie obchodzi. Nawet Microsoft przypomniał sobie o przeglądarce dopiero po 5 latach

Niezależnie od tego, jak dużą estymą sam darzę przeglądarkę internetową od Mozilli, reszty świata ona najwidoczniej kompletnie nie interesuje (a przynajmniej nie w takim stopniu). Z danymi trudno jest dyskutować, a jeszcze trudniej z przypadkami zgłoszeń w temacie współpracy przeglądarki z systemowym narzędziem Microsoft Defender, które przeleżały nierozwiązane na półce przez kilka dobrych lat. Kto wie, jak mocna dziś byłaby konkurencja dla Chrome’a gdyby nie ta dość kłopotliwa usterka?
Firefox nikogo nie obchodzi. Nawet Microsoft przypomniał sobie o przeglądarce dopiero po 5 latach

Bardzo możliwe, że od dawna sami borykaliście się z takim problemem: uruchamiacie przeglądarkę Firefox i po jakimś czasie komputer zaczyna szumieć wszystkimi wentylatorami jak szalony, a obciążenie procesora strzela do góry niczym temperatura podczas gotowania wody. Bywało, że tak właśnie reagowało na przeglądarkę Mozilli systemowe narzędzie do kompleksowej ochrony peceta przed zagrożeniami – Microsoft Defender. Po pewnym czasie Firefox stawał się ociężały, a nawet przestawał odpowiadać. No i można śmiało napisać w sieci, że “Firefox ssie”, bo obciąża peceta.

Firefox zwalniał peceta? Winowajca był cały czas obok

Co ciekawe, to nie sama przeglądarka od Mozilli zużywała cenne zasoby systemowe, a właśnie komponent rzeczonego Microsoft Defendera – proces Antimalware Service Executable (MsMpEng.exe), który generował mnóstwo dodatkowych zapytań do funkcji VirtualProtect w odpowiedzi na aktywność przeglądarki notowaną w systemie śledzenia zdarzeń (ETW – Event Tracing for Windows). ETW umożliwia zbieranie i analizowanie danych diagnostycznych oraz zdarzeń z systemu operacyjnego i aplikacji Windows.

Dopiero w ubiegłym miesiącu (po ponad 5 latach od pierwszych zgłoszeń od użytkowników) developerzy Mozilli zlokalizowali źródło usterki, odkrywając nadmiarową aktywność komponentu MsMpEng.exe systemowego narzędzia.

Antimalware Service Executable jest odpowiedzialny za monitorowanie systemu w poszukiwaniu potencjalnych zagrożeń. Działa w tle i jest uruchamiany automatycznie przy uruchamianiu systemu. Skanuje pliki, foldery i procesy w czasie rzeczywistym w celu wykrywania i usuwania złośliwego oprogramowania, takiego jak wirusy, trojany, ransomware, spyware i adware. Z kolei głównym celem funkcji VirtualProtect jest zapewnienie bezpieczeństwa aplikacji poprzez ochronę przed przypadkowymi lub złośliwymi modyfikacjami pamięci wirtualnej, co może prowadzić do niestabilności systemu lub ujawnienia wrażliwych danych.

Czytaj też: Pora pożegnać Google Chrome. Edge dostanie nową, świetną funkcję

Ta wybuchowa mieszanka powodowała niestety nawet 5-krotnie wyższe obciążenie CPU, niż przeglądarki innych producentów. Na szczęście Microsoft wprowadził już stosowną poprawkę dla narzędzia Microsoft Defender, dzięki której zużycie procesora podczas używania Firefoksa powinno spaść o solidne 75% w porównaniu do stanu sprzed poprawki. 

Co ciekawe, poprawka zawędrowała również do starszych systemów Windows (wersji 7 i 8.1), ponieważ Firefox będzie jedyną przeglądarką, która zamierza utrzymać wsparcie dla obu wersji przynajmniej do 2024 roku.

Firefox to nadal nisza w porównaniu z Chrome

Jako użytkownik Firefoksa bardzo się z powyższej poprawki cieszę, ale nie zmienia to faktu, że używam przeglądarki stosunkowo niszowej, o czym notorycznie zapominam. Dopiero rzut oka na statystyki daje mi realny obraz sytuacji. Według ostatnich danych StatCounter, Firefox ma niecałe 3 proc. udziału (dla porównania Google Chrome używa 64,8 proc. użytkowników). Nieco lepiej przeglądarka Mozilli radzi sobie na samych desktopach (tam notuje 6,48 proc. udziałów).

Zaczynam się zastanawiać, na ile naprawiony właśnie Microsoft Defender ograniczył potencjał Firefoksa w zdobyciu większego kawałka tortu w rynku przeglądarek internetowych. Dominacja Google Chrome jest niepodważalna, ale na ile produkt Mozilli poradziłaby sobie lepiej, gdyby przez ostatnie lata nie borykał się z takimi problemami?