Amerykanie mają szczątki statku obcych? Mhm, akurat!

Jeszcze dekadę temu każdy, kto choć wspomniał o niezidentyfikowanych obiektach latających w przestrzeni publicznej narażał się na ośmieszenie. Agencje rządowe czy NASA nigdy nie podejmowały tematu, a tym samym każda wzmianka o statkach kierowanych przez przedstawicieli cywilizacji pozaziemskich spotykała się z szyderczym uśmiechem i brakiem jakiejkolwiek powagi. Mimo tego, po części dzięki ujawnionym nagraniom niezidentyfikowanych obiektów latających nagranym z pokładów samolotów wojskowych sytuacja w ostatnich latach się zmieniła. Kongres domaga się wyjaśnień od armii i instytucji rządowych, owe instytucje przygotowują swoje raporty, powstają nowe biura zajmujące się tylko analizowaniem nietypowych zdarzeń zarówno w agencji kosmicznej, w armii, jak i w agencjach rządowych. Zupełnie tak jakby coś mogło być na rzeczy.
ufo
ufo

Chyba największym jak dotąd przełomem było przyznanie przez przedstawicieli armii, że faktycznie część nagrań zarejestrowanych przez pilotów wojskowych wymyka się wyjaśnieniu, a zarejestrowane na nich obiekty zdają się poruszać w przestrzeni powietrznej w sposób niedostępny dla znanych samolotów czy dronów. Jednocześnie wszyscy zaangażowani w kwestię badania przypadków napotkania niezidentyfikowanych obiektów latających podkreślają, że są one dokładnie tym – obiektami latającymi, których nie sposób zidentyfikować – i niczym więcej. Od obiektu latającego do obiektu sterowanego przez przedstawicieli obcej zaawansowanej cywilizacji, która miałaby przybyć na Ziemię z innego układu planetarnego jest bardzo daleka droga, którą można by było mierzyć w latach świetlnych.

Stany Zjednoczone mają szczątki statku obcych

Oczywiście, że mają – stwierdzą zapewne wszyscy miłośnicy teorii spiskowych, Strefy 51 i “katastrofy w Roswell”. Takie teorie już dawno obrosły mchem i zostały po wsze czasy uwiecznione w wielu produkcjach hollywoodzkich (chodziażby w “Dniu Niepodległości”).

Teraz jednak wszystko się zmienia. Otóż jak donosi portal thedebrief.org, David Gursch, weteran Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w serii wywiadów przekonuje, że rząd Stanów Zjednoczonych od kilkudziesięciu lat jest w posiadaniu statku obcych, a nawet samych “obcych”, którzy ów statek mieli pilotować.

Pozostawmy na chwilę błyskające właśnie nad waszymi głowami żarówki ostrzegawcze mówiące, że już powyższe zdanie brzmi nieprawdopodobnie. Wszyscy wiemy, że raczej jeżeli ktoś posiadł technologię pokonywania odległości międzygwiezdnych, to raczej jest w stanie prawidłowo pilotować swój statek w bardzo przewidywalnej atmosferze ziemskiej. Co więcej, skoro już jakaś cywilizacja wybrała się w drogę do Układu Słonecznego, to raczej nie wysłała jednego statku z trójką czy czwórką pilotów na pokładzie, wszak byłoby to – w najlepszym przypadku – mordercze kilkadziesiąt lat lotu po linii prostej tylko po to, aby dotrzeć do Ziemi i się na niej rozbić.

Czy w tej sprawie jest zatem coś ciekawego?

Otóż wbrew pozorom jest. Wróćmy zatem do wspomnianych na początku informacji o raportach przygotowanych przez agencje rządowe i wojskowe dla Kongresu Stanów Zjednoczonych w 2021 roku. Już wtedy, na kilka tygodni przed publikacją raportu (który swoją drogą okazał się niezwykle lakoniczny), autorzy przyznawali otwarcie w mediach, że mają ogromne problemy z uzyskaniem dostępu do danych, bowiem przedstawiciele tychże agencji aktywnie ograniczają im dostęp do części zebranych przez siebie informacji. Już wtedy można było odnieść wrażenie, że coś jest na rzeczy, bowiem – jak to mawiają politycy obozu rządzącego w Polsce – jeżeli ktoś nie ma nic na sumieniu, to co mu zależy, że jest sprawdzany.

Czytaj także: Raport o UFO sugeruje, że obserwowane obiekty nie muszą być związane z kosmitami

Tymczasem Grusch przekonuje, że przekazał Kongresowi dowody na to, że agencje rządowe uniemożliwiały zarówno jemu, jak i zespołowi przygotowującemu wzmiankowany wyżej raport dla Kongresu dostępu do informacji o pozyskaniu statku kosmicznego pochodzenia pozaziemskiego. Teoretycznie zgadzałoby się to z tym, o czym wspominali autorzy raportu przygotowywanego dla Kongresu dwa lata temu.

Grusch przekonuje, że rzeczone obiekty/statki – bo jest ich więcej niż jeden – nie mogły być wykonane przez przedstawicieli naszej cywilizacji. Wskazuje na to zarówno morfologia statków, jak i materiały użyte do ich budowy. Część szczątków ma pochodzić ze statków, które rozbiły się na powierzchni Ziemi, a część – co jeszcze ciekawsze – ma być w stanie niezniszczonym, bo zostały pozyskane po wylądowaniu na powierzchni Ziemi.

Brzmi jak teoria spiskowa? Jeszcze jak! Żadna logicznie myśląca osoba nie uwierzy, że coś tak fenomenalnego udałoby się utrzymać w tajemnicy przez całe dekady. Łatwo zatem uznać, że po raz kolejny mamy do czynienia z gawędziarzem-fantastą.

Jest jednak jeszcze jeden problem. Opowieści Gruscha zostały potwierdzone przez Christophera Mellona, który swego czasu pracował jako asystent Sekretarza Obrony ds. wywiadu i był jednym z autorów raportu o UFO przygotowywanego dla Kongresu Stanów Zjednoczonych. W rozmowie z portalem The Debrief Mellon przyznał, że w trakcie przygotowywania raportu wielu urzędników dzieliło się z nim informacjami tego typu, wskazując na rządowe dokumenty, czy nawet lokalizacje, w których rzeczone szczątki miałyby być przechowywane.

Artykuł opublikowany w portalu The Debrief został napisany przez tych samych dziennikarzy, którzy w 2017 roku byli autorami artykułu opublikowanego w New York Times, w którym to opisali prowadzony przez Departament Obrony program badań UFO, i w którym opublikowano także czarno-białe nagrania wykonane przez pilotów wojskowych. To właśnie ich artykuł doprowadził do zmiany podejścia do tej tematyki w kręgach rządowych i do stworzenia raportu dla Kongresu.

Wszystko to jest bardzo poplątane i nieprawdopodobne, ale w dzisiejszym ponurym świecie chociaż iskierka nadziei na to, że na Ziemi znajduje się statek obcych i za chwile może dojść do kontaktu z obcymi cywilizacjami należy się każdemu z nas. Nic dziwnego, że niektórzy naprawdę chcą wierzyć Gruschowi, nawet jeżeli szansa na to, że tym razem to akurat on ma rację, jest niewielka.