Uber nie kryje się ze swoimi planami. Ma nasze dane i zamierza na nich zarobić

Reklamy otaczają nas już z każdej strony. W mediach społecznościowych, aplikacjach, skrzynce mailowej… Gdzie się nie obejrzymy, zobaczymy spoty lub banery reklamowe, na dodatek coraz mocniej spersonalizowane, bo przecież po coś dane o nas są zbierane. Wkrótce nie będzie przed nimi ucieczki nawet w aplikacjach Ubera.
Uber nie kryje się ze swoimi planami. Ma nasze dane i zamierza na nich zarobić

Czekasz na dostawę jedzenia albo na przyjazd kierowcy? Uber uważa, że to idealny moment, byś obejrzał sobie reklamy

Podczas gdy Meta co i rusz jest pod ostrzałem mediów za śledzenie i wykorzystywanie danych użytkowników do wyświetlania niechcianych reklam, inne firmy robią dokładnie to samo. Niektórzy po cichu, a inni, tak jak Uber, chwalą się tym głośno. A aplikacje firmy mają o nas całkiem sporo personalnych informacji, w końcu znają naszą historię przejazdów oraz zamówień, kiedy oprócz zwykłego Ubera korzystamy też z Uber Eats. W tym kontekście więc oczywiste było, że prędzej czy później firma zacznie wykorzystywać to w celach zarobkowych.

Jak donosi The Wall Street Journal  już wkrótce aplikacje Ubera zaleją nas potokiem spersonalizowanych reklam. Według Marka Grethera, wiceprezesa i dyrektora generalnego działu reklamy Uber Technologies, taki krok jest częścią „kluczowego obszaru wzrostu” – jakby miało nas to w czymś pocieszyć. Reklam będzie naprawdę dużo, bo zobaczymy je podczas czekania na kierowcę, a nawet w czasie podróży. W Uber Eats będą natomiast wyświetlane po złożeniu zamówienia i w czasie oczekiwania na dostawcę, co potencjalnie daje nawet kilkadziesiąt minut spotów reklamowych! Ciekawe tylko, jak w tym przypadku będzie można sprawdzić status zamówienia? Nie zdziwiłabym się, gdybyśmy przed wyświetleniem mapki z lokalizacją dostawcy musieli obejrzeć reklamę…

Grethen wprost chwali zdolność Ubera do „wykorzystywania danych opartych na historiach podróży i zakupów użytkowników, aby kierować do nich reklamy w krytycznym czasie między otwarciem każdej aplikacji a zakończeniem transakcji”.

Mamy dwie minuty twojej uwagi. Wiemy, gdzie jesteś, wiemy, dokąd zmierzasz, wiemy, co jadłeś. Możemy to wszystko wykorzystać, aby skierować do Ciebie reklamę wideo – dodaje.

Brzmi bezczelnie, prawda? W sumie po czymś takim odechciewa mi się korzystania z aplikacji firmy, bo zarabianie na usłudze to jedno, ale tak lekceważące podejście do naszych danych to zupełnie inna sprawa. Z perspektywy firmy to zapewne dobry ruch, ale z punktu widzenia użytkownika – przekroczenie pewnej granicy. Już i tak Uber dość mocno pogrywa ze swoimi klientami, wciąż podnosząc ceny usług, komplikując proces reklamacyjny i nie ponosząc odpowiedzialności za działania kierowców. W tym kontekście, dołożenie do tego jeszcze reklam, może być dla wielu osób jasnym sygnałem, że czas przenieść się do konkurencji.

Na razie jednak reklamy w aplikacjach Ubera będą wprowadzone tylko w USA, choć do końca roku mają pojawić się w Wielkiej Brytanii, Francji i Australii. Nie wiadomo więc, kiedy doczekamy się tego w Polsce, ale że ostatecznie i do nas ta nowość trafi, jestem pewna. Można się tylko cieszyć, że przynajmniej tablety z reklamami w samochodach Ubera zostaną ograniczone do amerykańskiego rynku (tak, podczas jazdy też będą puszczane reklamy, bo czemu nie?).